Stawiają na dynie

Dyniowe pole w gminie Hanna przed i po zbiorach

Jak pisaliśmy w poniedziałkowym wydaniu „Nowego Tygodnia” w gminach Włodawa i Hanna coraz więcej rolników sieje dynie. Właśnie trwa ich zbiór. Uprawa tego warzywa przynajmniej w tym roku jest zdecydowanie bardziej opłacalna niż zbóż, czy innych warzyw. – To nie są kokosy, ale da się z tego wyżyć, choć ryzyko zawsze istnieje, jak to w rolnictwie – mówi Andrzej Romańczuk, były starosta włodawski, który dynie uprawia od lat.

W północnej części powiatu włodawskiego dyniowych pól z roku na rok przybywa. O ile rolnicy uprawiający zboża, czy paprykę w tym roku są zrozpaczeni, bo ceny w skupie są katastrofalnie niskie, a i tak jest problem ze sprzedażą plonów, to na dyniach powinno dać się zarobić. Warzywa te nie wymagają szczególnych warunków, a ich uprawa nie jest zbyt skomplikowana, to jednak też wymaga wiedzy i sporego nakładu pracy i kosztów. Podstawą jest dobranie odmiany właściwej do gleby i w miarę możliwości zapewnienie odpowiedniej wilgotności.

– Uprawa dyni nie wymaga gleb I czy II klasy o wysokiej zawartości próchnicy i składników odżywczych. Stąd w naszych rejonach, gdzie przeważają ziemie niskiej klasy uprawa dyń jest coraz bardziej popularna – mówi Andrzej Romańczuk, który sam uprawia je na ponad 20 hektarach. – Jednak uprawa dyni to zajęcie wbrew pozorom bardzo kosztowne. Bo choć nasiona są stosunkowo tanie, to koszty produkcji są wysokie. Zbiór wymaga specjalistycznych maszyn i wielu pracowników. A do tego dochodzi koszt suszenia i transportu. Nie jest więc tak, że przysłowiowy chłop śpi, a dynie same mu rosną. Ta uprawa wymaga wiedzy i dużych nakładów – podkreśla Romańczuk.

Co ważne systematycznie rośnie popyt na dynie, czy ich pestki i na razie nie ma większego problemu z ich sprzedażą.

– Czynniki wpływające na opłacalność to nie tylko popyt, który faktycznie systematycznie wzrasta. Hitem np. jest olej dyniowy, który zawiera wiele zdrowotnych właściwości. Od jakiegoś czasu jest swego rodzaju moda na dynie, nie tylko jako halloweenowy element dekoracyjny, ale jako produkt spożywczy do zup, placków czy dżemów – mówi były starosta włodawski. – Uprawa dyń, jak większości warzyw, to jednak loteria i bardzo wiele zależy m.in. od pogody. Bywają sytuacje, że czasem dynie nie wzejdą i pole trzeba wówczas przeznaczyć szybko pod inną uprawę – zaznacza.

Hodowcy dyń niechętnie mówią o zarobkach. Zresztą, jak podkreślają opłacalność jest różna, zależy i od odmiany i urodzaju, i nakładu pracy oraz stosowanych oprysków, a ceny w skupie wahają się i ostatnio np. spadły. Najpopularniejsze w powiecie włodawskim są dynie na pestki.

Koszt zasiania hektarowego pola takimi dyniami wynosi ok. 1000 zł. Właśnie trwa ich zbiór. Dynie układa się ręcznie na polach w rzędach, a specjalny kombajn zbiera je i zgniata oddzielając pestki do specjalnego pojemnika. Rozdrobiony miąższ pozostaje na polu, jako nawóz. Z hektara w bardzo dobrym sezonie można zebrać nawet tonę mokrych pestek. Trzeba potem je jednak wysuszyć. Ze zbytem raczej nie ma problemu. W skupie kilogram pestek kosztuje ok. 12 zł/kg, więc dochód z hektara może wynieść nawet do 12 tys. zł. Od tego trzeba odjąć koszty uprawy, które mogą wynieść nawet do 8 tys. na hektar. Z kolei dynie w całości kosztują w skupie od 1,20 do 3,5 zł za kilogram w zależności od odmiany, a plony w wynoszą od 10 do nawet 40 ton z hektara. (pk)