Radni dali popalić

zdjęcie poglądowe

Najpierw podczas komisji a potem podczas sesji radni miejscy dali „popalić” – co prawda kulturalnie – prezesowi spółki EMKA, która planuje budowę w Chełmie spalarni odpadów medycznych. Dopytywali o najdrobniejsze szczegóły planowanej inwestycji i to czy do pieców trafią zwierzęce truchła i ludzkie tkanki.

Plany firmy EMKA w Chełmie, tj. „Budowa zakładu do odzysku energii z opadów o wydajności maksymalnej 400 kg/h” budzi dużo emocji, bo pod nazwą przedsięwzięcia kryje się tak naprawdę spalarnia odpadów medycznych. Szczegóły przedsięwzięcia chcieli poznać radni miejscy z klubu Polska 2050, którzy zawnioskowali o informację prezydenta na ten temat na posiedzeniu komisji rodziny, zdrowia i ochrony środowiska. Podczas posiedzenia obecny był także prezes spółki, Krzysztof Rdest, który przygotował dla radnych prezentację i odpowiadał na ich pytania. I lekko nie miał. Podobnie było podczas sesji, na którą wróciła sprawa firmy EMKA.

Na jakim etapie jest przedsięwzięcie?

O formalnych krokach podjętych przez spółkę mówił pokrótce Ziemowit Nowosad, dyrektor departamentu komunalnego Urzędu Miasta Chełma. Przedstawił radnym procedurę uzyskania decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia.

– Wniosek firmy EMKA SA, dotyczący budowy zakładu, wpłynął do Urzędu Miasta 15 grudnia 2022 roku. Był kompletny. Po stwierdzeniu zgodności z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego organ zawiadomił strony o wszczęciu postępowania – mówił dyrektor.

Zgodnie z procedurą informacja o planach firmy i możliwości zapoznania się z dokumentami i wypowiedzenia się w przedmiotowej sprawie została umieszczona w BIP. Miasto zwróciło się jednocześnie do sanepidu, Wód Polskich i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o opinię i uzgodnienia dla planowanej budowy.

– Inwestor na wezwanie tych organów dokonuje teraz uzupełnień i wyjaśnień w związku ze złożonym raportem – mówił Nowosad.

Czym zajmuje się EMKA?

K. Rdest przedstawił obszerną prezentację na temat swojej firmy, która od ponad 30 lat zajmuje się odbiorem i unieszkodliwianiem odpadów z sektora medycznego. Firma ma siedzibę w Żyrardowie, ale działa na terenie całej Polski. Budowa zakładu w Chełmie to jedna z kolejnych planowanych przez firmę inwestycji. Przy okazji prezentacji pojawiały się zapewnienia o najwyższych standardach, restrykcyjnych normach i zaawansowanej technologii, którym ma hołdować firma.

– Zdaję sobie sprawę, jak bardzo wrażliwy społecznie jest to proces. Mam pełną świadomość, że tego typu inwestycje od początku do końca muszą być w pełni transparentne, bezpieczne a jednocześnie muszą funkcjonować w efekcie synergii z najbliższym otoczeniem, lokalną społecznością – mówił i przekonywał, że taką współpracę i akceptację udało się uzyskać firmie m.in. w Kędzierzynie Koźlu i Redzikowie. I to na przykładzie tamtych inwestycji pokazywał radnym, co ma powstać w Chełmie.

Radni nie odpuszczali

Ale radni mówili, że długa prezentacja zawierała za mało konkretów. I wprost pytali: kiedy powstanie zakład, co trafi do pieców zakładu, w jakiej temperaturze będzie spalane, z jakiego terenu będą zwożone odpady? Czy w dotychczasowych zakładach dochodziło do awarii? Kto zapłaci za instalację, która połączy firmę z miejska siecią i czy były już rozmowy na ten temat z władzami spółki?

– Na stronie można znaleźć informację, że zajmujecie się utylizacją martwych zwierząt, więc rozumiem, że oprócz utylizacji sztucznych odpadów zajmujecie się kremacją? – dociekali i dodawali, że jest tam też informacja o współpracy z zakładami pogrzebowymi.

Mówili, że inwestycja wymaga konsultacji społecznych nie tylko z mieszkańcami miasta z okolicy, ale też Okszowa i Srebrzyszcza. I pytali, jakie konkretnie korzyści będzie miało miasto z tego, że firma będzie spalać odpady i produkować energię. I jakie korzyści będzie miał chełmski szpital z tego, że w pobliżu powstanie spalarnia.

K. Rdest zapewniał, że firma nie kremuje martwych zwierząt. Zajmuje się jedynie ich odbiorem z gabinetów weterynaryjnych i transportem do firmy Farmutil, która je utylizuje. A od zakładów pogrzebowych odbiera zniszczoną odzież i ewentualne odpady posekcyjne od zakładów, w których są prosektoria.

– Nasza instalacja jest dedykowana tylko i wyłącznie do odpadów medycznych – mówił K. Rdest i zapewniał, że 99 procent strumienia odpadów stanowią środki ochrony osobistej, strzykawki, wenflony, tekstylia, a 1 procent to te powstające w wyniku operacji, amputacji czy sekcji. – I one podlegają innemu reżimowi, jeśli chodzi o przechowywanie i czas unieszkodliwienia.

Bliskość MPEC to był główny argument dla lokalizacji zakładu. – Rozmawiałem z każdym z sąsiadów tej nieruchomości i prezesami MPRD i MPEC – mówił Rdest.

A firma, według zapewnień K. Rdesta, w przyszłości nie zamierza rozbudować instalacji ani rozszerzać kodu odpadów, które będą w niej spalane.

Co zyska miasto?

Prezes Rdest mówił też o pewnych konkretnych korzyściach dla Chełma. Firma ma stworzyć około 40 nowych miejsc pracy. Zaproponowała odbiór odpadów od chełmskiego szpitala po zaskakująco wręcz korzystnych cenach – 10 groszy za kilogram – dzięki czemu lecznica miałaby oszczędzić ponad milion złotych rocznie.

Natomiast energia, która zasiliłaby miejską sieć, miałaby być warta nawet 6 mln zł, co niewątpliwie miałoby przełożenie na cenę ciepła dla mieszkańców. Ale pomimo tego prezydent Jakub Banaszek podkreślił, że nie ma to wpływu na jego stanowisko w tej sprawie i miasto podchodzi do planów spółki wyłącznie jako organ administracyjny i czeka na proces konsultacji i opinii z konkretnych instytucji. (bf)

News will be here