Sąd skaże ukraińskich zwyrodnialców… po głosie?

Oleksandr S.

Po roku od pierwszego brutalnego rozboju pod Chełmem, rozpoczynającego serię napadów Ukraińców, prokuratura zakończyła śledztwo w tej sprawie. Do Sądu Okręgowego trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko Maksymowi S., Oleksandrowi F. i Oleksandrowi S. Przed sądem dla nieletnich ma odpowiadać niespełna 17-letni dziś Maksym F. Nie ma żadnych twardych dowodów, że to oni przypalali napadniętych żelazkiem i lokówką, podtapiali, bili, a dziecku grozili śmiercią. Śledczy opierają się na układających się w logiczną całość poszlakach. Czy sędziemu to wystarczy?

Pierwszy atak barbarzyńców z Ukrainy miał miejsce w nocy 3 maja 2018 r. Marta M. spała w sypialni na piętrze. Jej mąż, Maciej S., zasnął na kanapie w salonie na parterze. Drzwi ich oddalonego od pozostałych zabudowań domu w Ochoży-Kolonii nie były zamknięte na klucz. Kwadrans po godz. 23 mężczyznę obudziło warczenie psów (w domu były trzy myśliwskie psy i jamnik).

Gdy otworzył oczy, w salonie było ciemno, a błysk latarki oświetlał jednego z czworonogów. Dwaj zamaskowani mężczyźni zaatakowali leżącego Macieja S., usiłując wykręcić mu ręce. Zdołał się oswobodzić i zaczął się szarpać z napastnikami. Wtedy zauważył trzeciego z nich, który świecił na niego latarką i przystawiał do niego widły. Powalili gospodarza na podłogę, związali do tyłu wzdłuż ciała ręce i nogi czarną linką, by nie mógł się ruszyć.

– Czego chcecie – pytał przerażony i skrępowany, lecz nie odpowiadali.

Jeden ze sprawców pilnował go, a pozostali przeszukiwali dom. Bezradny Maciej S. słyszał płacz i błagania żony, aby nie robili im krzywdy. Bandyta darł się po ukraińsku do kobiety „dawaj pieniądze, gdzie je ukryłaś?”, przewrócił ją na łóżku, związał nadgarstki, bił po plecach, po czym zabrał z jej portfela 400 zł.

Po chwili przestępcy zeszli na dół, nałożyli mężczyźnie poszewkę na głowę, a jeden z nich zapytał łamaną polszczyzną, gdzie są pieniądze. Ofiara wskazała na kuchenny kubek, w którym było 1800 zł. Gdy zapaliło się światło, Maciej S. zobaczył, że bandyci mają na sobie ciemne bluzy, czarne rękawiczki, kaptury na głowach, a na twarzach czarne kominiarki. Wtedy rozpętało się prawdziwe piekło.

– Gdzie są pieniądze z samochodów? – krzyczeli, nakładając gospodarzowi z powrotem poszewkę na głowę.

Twierdzili, że Maciej S. ma komis samochodowy i pieniądze ze sprzedaży aut. Skrępowany mężczyzna próbował się tłumaczyć, że to nieprawda, że jest emerytem, ale jeden ze sprawców (miał charakterystyczny chrapliwy głos) zagroził mu, że zaraz zobaczy, co stanie się z nim i jego żoną. Znów plądrowali dom. Nic nie znaleźli, więc jeden z nich zaczął okładać leżącego na podłodze Macieja pięściami w plecy, nerki i łopatkę. Bandyci napuścili wody do wanny i zaciągnęli mężczyznę do łazienki. Żądali pieniędzy za rzekomo sprzedane przez niego w komisie uszkodzone auto.

– Więcej nie będziesz sprzedawał takich samochodów – mówili, podtapiając emerytowanego pogranicznika.

Zanurzyli go tak 3 czy 4 razy na kilka sekund, za każdym razem pytając, gdzie jest kasetka z gotówką. Dopiero gdy padło pytanie o samochód Macieja S. (napastnik był pewien, że ofiara jeździ zielonym Subaru), bandyci zorientowali się, że faktycznie pomylili się. Uciekając, zagrozili, że spalą małżeństwu dom, jeśli zawiadomią policję.

Tym, którego szukali, był najprawdopodobniej znajomy Macieja i Marty, który bywał u nich w domu (właściciel komisu, który handluje z Ukraińcami).

Oleksandr F.

Młotek i rozgrzane żelazko

Kilka dni po napadzie w Ochoży-Kolonii ukraińscy bandyci zaatakowali ponownie. Scenariusz był podobny. 9 maja Marcin C. nocował wraz ze swoją partnerką Beatą S. w domu swoich rodziców w Okszowie. Około godz. 22 para położyła się spać w sypialni na piętrze. Dom, garaż i brama były zamknięte. Po północy Marcina C. wybudziło ze snu światło latarki, zaraz potem ktoś uderzył go w skroń.

Stracił na chwilę przytomność. Ocknął się związany na podłodze, z workiem na głowie, przez który nic nie widział. Jeden z bandytów przewrócił na łóżku jego partnerkę, przydusił jej plecy kolanem i związał. Bandzior o charakterystycznym ukraińskim akcencie zaciągnął ją do łazienki za włosy, położył na podłodze, a na głowę zarzucił kołdrę lub koc.

Ciągle powtarzał, aby nie krzyczała, bo „ubijem, zabijem”. Kobieta płakała i błagała o życie. Czuła zapach ropy. Po odgłosach wywnioskowała, że sprawców było co najmniej czterech (dwóch w sypialni, jeden przy niej, a ktoś jeszcze plądrował dom).

Bandyci skrępowali Marcinowi C. nogi i ręce sznurkiem oraz taśmą. Jeden z nich odezwał się, mówiąc, że wiedzą o ukrytych 200-300 tys. zł. Pytał o sejf. Marcin C. tłumaczył mu, że skradziono go kilka miesięcy wcześniej. Przywiązali go do grzejnika. Skrępowany cały czas powtarzał, że nie ma gotówki, a ten, który żądał pieniędzy, bił go po stopach gumowym młotkiem (około 20 razy). Groził, że obetną mu palce u rąk, po czym odszedł na chwilę i wrócił z żelazkiem. Nagrzanym przypalał po kolei udo, potem podudzie i nogi ofiary od wewnętrznej strony.

– Marcin, gdzie są pieniądze? – zapytał, nim złamał mężczyźnie lewy obojczyk.

Wyjąc z bólu, poszkodowany przyznał, że w samochodzie ma 20 tys. zł. Poprosił o wodę do picia. Ten, który się nad nim pastwił, zdjął mu worek i wylał wodę na głowę. Wtedy Marcin C. zauważył czarne kominiarki na twarzach sprawców o drobnej posturze, a na rękach rękawice. Nie chcieli jego karty bankomatowej, kilka razy jeszcze wymierzyli mu ciosy w żebra, po czym zabrali kolekcję monet i odznaczeń, 2 szable, wkrętarkę i pozłacane sztućce (należące do ojca Marcina), a także złoty zegarek i bransoletkę Beaty S. Straty oszacowano na 121,5 tys. zł

Po ucieczce bandytów kobieta zdołała odciąć Marcina C. od kaloryfera i oboje przeczołgali się na taras. Sąsiad usłyszał ich wołanie o pomoc.

Maksym S.

Rozgrzana lokówka i dziecko w pokoju

Miesiąc później, w nocy z 20/21 czerwca, Tomasz O. był sam ze swoim synkiem w domu na os. Słoneczne w Chełmie. Po północy obudził go trzask pękającej szyby. Napastnicy weszli do środka, rozbijając przeszklone drzwi tarasowe. Gdy Tomasz O. wstał, aby zobaczyć, co się dzieje, w drzwiach jego sypialni stał już jeden z bandytów, oślepiając go latarką. Doszło do szarpaniny. Napastnik złapał mężczyznę za szyję, rzucił na podłogę i dusił przedramieniem.

Wtedy do pokoju wszedł drugi z bandziorów. Związali ofiarę taśmą i sznurkiem, i wciągnęli do łazienki. Żądali pieniędzy, kopali go po plecach i głowie. Dwaj przypalali nogi, pośladki, brzuch i bok mężczyzny rozgrzaną lokówką do włosów, a pozostali bandyci plądrowali w tym czasie dom. W pewnej chwili ci, którzy go torturowali, wyszli z łazienki. Gdy wrócili, zaczęli się znęcać nad poszkodowanym ze zdwojoną siłą – kopali i przypalali. Grozili 10-letniemu synkowi mężczyzny (związali dziecko i zostawili w jego pokoju). Gdy Tomasz O. zaczął symulować ból serca, spłoszeni bandyci uciekli, zabierając ok. 60 tys. zł, w tym ok. 40 euro.

Wielka obława pod granicą

Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Chełmie ustalili, że sprawcy brutalnych rozbojów przebywają na terenie prywatnej posesji w Berdyszczach. Na parkingu przed domem zatrzymali Bohdana S., Valeriia S. i Bohdana D., a w zabudowaniach Maksyma S., Oleksandra K. i Romana S. Ustalono też, że bandyci poruszali się srebrnym Audi A6 na zamojskiej rejestracji. Auto zatrzymano 21 czerwca w Okopach-Kolonii, a razem z nim braci Oleksandra S. i Yuriia S. oraz Oleksandra F. (do którego należało audi) i nieletniego Maksyma F., którzy tego samego dnia zameldowali się w hotelu „Albatros” w Chełmie. Bracia S. jechali golfem Yuriia. Na zabezpieczonych z obu pojazdów sportowych ubraniach znaleziono DNA braci Oleksandra F. i 16-letniego wówczas Maksyma F.

Śledczy przeanalizowali logowania telefonów zatrzymanych, zweryfikowali ich wyjaśnienia (zgodnie z którymi Ukraińcy kręcili się bez pieniędzy i pomysłu na zabicie czasu między powiatem chełmskim a Ukrainą) i sprawdzili pieczątki w paszportach. Wobec braku dowodów większość zatrzymanych trzeba było wypuścić. Do tymczasowego aresztu trafiła czwórka Ukraińców z obwodu wołyńskiego. W chwili zatrzymania mieli po 17, 18, 20 i 35 lat (jednego z nich później sąd wypuścił). Maksyma F., na niekorzyść którego świadczyły zebrane materiały, musieli wypuścić, bo chłopak był nieletni.

Proces będzie poszlakowy

Za wyjątkiem pierwszej „wpadki” bandyci wiedzieli do kogo idą, robili wcześniej rozpoznanie (wiadomo, że przed domem na os. Słoneczne byli już noc wcześniej). Byli dobrze przygotowani i wyposażeni (do domu Tomasza O. zabrali nawet „narzędzie przypominające lokówkę”). W Okszowie bandyci odkręcili zamek od drzwi garażowych i tak dostali się do środka domu. Działali schematycznie: najpierw doprowadzali ofiary do stanu bezbronności, związywali je w sposób profesjonalny, a nie przypadkowy. Z każdym następnym przestępstwem stawali się coraz bardziej brutalni. Działali wspólnie i w porozumieniu, z podziałem na role.

„Niewątpliwie w napadach brały udział także inne nieustalone osoby, gdyż z zeznań pokrzywdzonych wynikało, że sprawców było co najmniej czterech, jednak w toku śledztwa nie zdołano ich ustalić i będzie to przedmiotem oddzielnego postępowania” – czytamy w aktach sprawy.

Pierwsza ofiara rozpoznała głos Oleksandra F., z kolei Marcin C. bez żadnych wątpliwości wskazał po głosie na Oleksandra S., jako tego, który przypalał go żelazkiem i wydawał polecenia. Wszystkie ofiary zgodnie rozpoznały też charakterystyczny, chropowaty, gardłowy i niski głos, jako należący do Maksyma S.

Zapis z kamery na domu sąsiada trzeciej ofiary zarejestrował trzech uciekających mężczyzn – młodych, średniego wzrostu, szczupłej budowy ciała. Śledczy pobrali od zatrzymanych materiał porównawczy w postaci nagrania sposobu poruszania się, a także zdjęć twarzy z obu profili i sylwetki, który przekazany został biegłemu z zakresu antropologii i profilowania kryminalnego. Biegły orzekł, że wszystkie rozboje dokonane były przez tę samą grupę około 10 Ukraińców, którzy działali w różnych konfiguracjach osobowych, zaś Oleksandr F. i Maksym S. mogą posiadać szczegółowe informacje na temat pierwszego napadu lub być z nim bezpośrednio związani. To samo dotyczy Oleksandra F. i pozostałych napadów (Oleksandrowi S. przypisano udział w ostatnim). Jednocześnie biegły podkreślił, że żaden z dowodów nie ujawnia bezpośrednio tożsamości sprawców.

Z domu w Ochoży-Kolonii zabezpieczyli sznury, taśmy oraz poszewkę, ale oprócz DNA ofiar nie znaleziono na nich żadnych śladów linii papilarnych sprawców. Podczas oględzin miejsc zdarzenia zabezpieczono ślady kół samochodu, którym najpewniej uciekli napastnicy, ziemię oraz ślady obuwia sprawców. Według biegłego traseologa te ostatnie nie są tożsame ze śladami butów zabezpieczonymi w audi i VW Passacie. Tak samo nie udało się dopasować pozostałych pobranych próbek. Z powodu braku konkretów i współpracy ze strony Ukraińców śledczy oparli się zatem na rozpoznanych przez ofiary głosach i zgadzającym się wzroście napastników z zatrzymanymi (170-175 cm).

„Mamy do czynienia z szeregiem poszlak, które pozwalają na postawienie ich w stan oskarżenia. Ich wyjaśnienia zawierają sprzeczności i nie są prawdziwe nawet co do dat i miejsc przebywania w Polsce, co potwierdzają chociażby połączenia telefoniczne. Jedynie wyjaśnienia braci F. i S. z ostatniej doby przed zatrzymaniem pokrywają się” – czytamy w 12-tomowych aktach sprawy.

Niekarany dotąd, bezrobotny Maksym S. (18 lat) z Lubomla został oskarżony o udział we wszystkich trzech rozbojach z użyciem niebezpiecznego przedmiotu. Utrzymujący się z handlu samochodami, karany w przeszłości, Oleksandr F. (21 lat) z Lubomla został oskarżony o rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia na małżeństwie z Ochoży-Kolonii. Oleksandr S. (36 lat) z Lubomla, niekarany dotąd mąż i ojciec czworga dzieci, również utrzymujący się z handlu samochodami, został oskarżony o udział w brutalnym rozboju w Okszowie. Wszystkim grozi im od 3 do 12 lat więzienia. Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Jeden twierdzi, że był wtedy na Ukrainie, pozostali nie pamiętają do końca, czy byli wtedy w Polsce czy na Ukrainie. Brat Oleksandra F. (17-letni dziś Maksym F.) będzie odpowiadał przed sądem rodzinnym i dla nieletnich oraz jako świadek w sprawie karnej przeciwko bratu i kolegom z Lubomla. Oczywiście, jeśli przyjedzie do Polski na wezwanie sądu… (pc)

News will be here