Śmiercionośna bakteria w Chełmie

Niezwykle groźna, odporna na antybiotyki bakteria New Delhi dotarła już do Chełma. Do naszego szpitala trafił pacjent, który jest jej nosicielem. Informacja szybko rozeszła się po lecznicy a wraz z nią strach wśród pracowników i pacjentów, bo bakteria bardzo łatwo przenosi się między ludźmi. Czeka nas epidemia?

New Delhi (Klebsiella pneumoniae) to pałeczka zapalenia płuc, niby zwykła bakteria, ale niezwykle odporna na antybiotyki, nawet te nazywane lekami ostatniej szansy. Niestety, zakażenie tą bakterią może skończyć się dla człowieka śmiercią. Ryzyko jest największe w przypadku osób z osłabioną odpornością, gdy przeniknie do krwi, układu moczowego i oddechowego.

Lekarzy przeraża łatwość, z jaką bakteria przenosi się z człowieka na człowieka. Wystarczy dotyk. Bakteria może występować wszędzie, nie tylko na chorym człowieku, ale na drzwiach, klamkach, poręczach schodów, naczyniach, pościeli. W Polsce jest już kilka tysięcy przypadków zakażenia. Jedyna ochrona to właściwa higiena. Bo dokładne mycie rąk i dezynfekcja podręcznych przedmiotów może zapobiec wniknięciu bakterii do organizmu, nawet jeśli jesteśmy jej nosicielem.

– Jeżeli jednak dostanie się do organizmu, to przekazuje swój gen odporności innym bakteriom, m.in. powszechnie występującej bakterii E. Coli – mówią lekarze. – Niestety, nie ma sposobu, aby uodpornić się na tę bakterię ani uniknąć zakażenia. A na to narażone są zwłaszcza osoby o niskiej odporności i często leczące się antybiotykami. Dlatego to właśnie w szpitalach dochodzi do największej ilości zakażeń.

– Niestety ten problem będzie narastał – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora ds. medycznych w chełmskim szpitalu. – Województwo mazowieckie, podlaskie i lubelskie ma już spory problem. W Warszawie niemal we wszystkich szpitalach są chorzy z tą bakterią.

Objawami, które mogą wskazywać na zakażenie są m.in. bóle w klatce piersiowej i gorączka, czasami zapalenie płuc, bóle stawów i symptomy gastryczne.

Pacjent chełmskiego szpitala, u którego wykryto New Delhi leczył się najpierw w Lublinie, potem trafił na oddział neurologiczny do Chełma. Po potwierdzeniu, że jest nosicielem, został odizolowany na oddziale zakaźnym.

– To pierwszy, ale zapewne nie ostatni przypadek – mówi doktor Litwin. – Musimy się liczyć z tym, że pacjenci z bakterią mogą trafiać na każdy oddział. To będzie duże wyzwanie dla nas, bo chory powinien być izolowany a nie mamy na to nieograniczonych możliwości.

Litwin podjął decyzję żeby pobierać wymaz w kierunku badania obecności New Delhi od pacjentów z innych szpitali, którzy będą trafiać do Chełma. – Musimy mieć tę wiedzę, żeby podejmować skuteczne działania – mówi.

Pomimo, że bakteria nie reaguje na żadne antybiotyki u osób z dobrą odpornością jest możliwa do wyleczenia. Bakteria atakuje organizmy osłabione, dlatego lepiej żeby nosiciele przebywali np. w domu a nie szpitalu, w którym może przenosić się na chorych.

– W przypadku naszego chorego musimy mieć go pod obserwacją ze względu na jego stan internistyczny, w jakim do nas trafił – mówi L. Litwin. – Ma niewydolność nerek, niedokrwistość i być może będzie wymagał dializ. A to rodzi ogrom kolejnych kłopotów związanych z przewożeniem go na dializy, dezynfekcją sprzętu, samochodu itd.

Szpital wdrożył procedury epidemiologiczne. Ograniczono kontakty z chorym, personel musi postępować według określonych standardów, używać odzieży ochronnej, masek a każda osoba, która będzie miała kontakt z pacjentem musi być ewidencjonowana. (bf)

 

News will be here