Wybłagany zaciąg uratował szkołę

Aż dziewięciu nowych nauczycieli zatrudniła w tym roku szkolnym dyrektor szkoły rolniczej w Korolówce-Osadzie. Łączy ich to, że mają pełne etaty w innych szkołach i są bliższymi lub dalszymi znajomymi pani dyrektor. Szefowa „rolniczaka” twierdzi, że nauczycieli szukała wszędzie, ale nikt inny nie chciał dojeżdżać do pracy w Korolówce.

Niedawno pisaliśmy o tym, że dyrektor włodawskiej biblioteki Dorota Redde-Sawczuk dorabia do pensji jako nauczycielka w ZSCKR w Korolówce-Osadzie. Po tym artykule do naszej redakcji przyszła informacja, że w resortowej szkole zajęcie w tym roku szkolnym znalazła nie tylko dyrektor Redde-Sawczuk, ale jeszcze ośmiu innych nauczycieli. Większość z nich to pedagodzy zatrudnieni w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 i II LO we Włodawie, gdzie każdy z nich ma dużo więcej godzin, niż wynosi nauczycielskie pensum.

Jak twierdzi nasz informator, łączy ich również bliższa lub dalsza znajomość z dyrektor ZSCKR w Korolówce-Osadzie Renatą Holaczuk, która to stanowisko piastuje od tego roku szkolnego. I jak twierdzi, tylko dzięki temu, że ci pedagodzy zgodzili się uczyć również w Korolówce, bez zakłóceń realizowany jest program nauczania.

– Z chwilą obejmowania tego stanowiska zostałam postawiona w bardzo trudnej sytuacji, przede wszystkim kadrowej. Od września trzech nauczycieli – w tym dwóch przedmiotów zawodowych – przebywało na urlopach: macierzyńskim i rodzicielskim – tłumaczy dyrektor Holaczuk. – Na urlopie dla poratowania zdrowia do tej pory jest matematyk, więc trzeba było szybko uzupełniać braki, w innym wypadku nie miałby kto poprowadzić zajęć. W tamtym czasie szukałam zastępstw wszędzie, ale odzewu nie było.

Gdybym oparła się tylko na dotychczasowej kadrze, nie udałoby się realizować podstawy programowej, więc wybłagałam dyrektora ZSZ nr 1 i II LO we Włodawie, by wskazał nauczycieli, którzy mogliby mi pomóc i na te kilka godzin w tygodniu przyjeżdżać do nas na zajęcia. Tak naprawdę to dzięki nim uratowany został plan lekcji i realizacja podstawy programowej. Wszyscy są doświadczonymi nauczycielami, więc mogli „z biegu” zacząć lekcje. Co zaś się tyczy mojej rzekomej znajomości z tymi ludźmi, to owszem, przyjaźń łączy mnie tylko z jedną panią, resztę znałam przede wszystkim z pracy w II LO – dodaje Holaczuk.

Nasz informator jest jednak zdania, że po ubiegłorocznych zwolnieniach w wielu szkołach w regionie, przy odpowiednim nagłośnieniu rekrutacji, zapewne znaleźliby się nauczyciele, gotowi dojeżdżać do pracy w Korolówce. A tak jedni mają „po dwa etaty” i naprawdę dobre pieniądze, a inni musieli pożegnać się z zawodem. (bm)

News will be here