Wyjątkowa szkoła, wybitne osobowości. Zbliża się V Zjazd Absolwentów II LO w Chełmie

– To wydarzenie, które na długo pozostało w sercach i pamięci – tak uczestnicy wspominają pierwszy Zjazd Absolwentów II Liceum Ogólnokształcącego im. gen. Gustawa Orlicz-Dreszera w Chełmie. Teraz, z okazji 75-lecia szkoły, ponownie nadarzy się okazja do wzruszeń, rozmów i spotkań po latach. Absolwenci powrócą w szkolne mury, by odświeżyć dawne znajomości, podziękować nauczycielom i ponownie poczuć ducha szkolnej wspólnoty. Ogromne zainteresowanie wydarzeniem pokazuje, jak silne więzi łączą kolejne pokolenia uczniów tej wyjątkowej placówki. Zapisać można się do 15 maja.

V Zjazd Absolwentów i Nauczycieli II LO w Chełmie odbędzie się w dniach 13-14 czerwca 2025 r. Organizatorzy zadbali o bogaty i zróżnicowany program. W piątek, 13 czerwca, zaplanowano „Wieczór Wspomnień”, który będzie okazją do nieformalnych rozmów i zwiedzania szkoły. Przewidziano także piknik, „Otwartą scenę muzyczną” oraz występ gwiazdy wieczoru. Główne uroczystości odbędą się w sobotę, 14 czerwca. W programie znalazły się: msza święta w intencji uczestników zjazdu oraz zmarłych nauczycieli i uczniów, jubileuszowy korowód, odsłonięcie tablicy pamiątkowej, uroczysta gala, występy artystyczne i zespołów muzycznych, zawody sportowe, a zwieńczeniem wydarzenia będzie „Bal Absolwenta” w Zajeździe „Trzy Dęby”.

Zainteresowanie zjazdem jest duże. Jak przyznaje Zbigniew Niderla, dyrektor II LO, chęć udziału w uroczystościach wyraziło już około 400 osób, a ponad 200 zapisało się na „Bal Absolwenta”. Zapisy trwają do 15 maja. Aby się zarejestrować, należy wypełnić formularz dostępny online (www.2lochelm.pl/ogloszenia/vzjazdabsolwentow/). Formularz w wersji papierowej można pobrać ze strony internetowej szkoły, w sekretariacie lub przesłać pocztą. Istnieje również możliwość zamówienia „Pakietu zjazdowych prezentów” oraz okolicznościowych koszulek i bluz – szczegóły znajdują się w formularzu rejestracyjnym. W razie pytań organizatorzy proszą o kontakt pod adresem e-mail: zjazd2025@2lochelm.pl.

Lekcje na całe życie

Okres nauki w szkole ponadpodstawowej to szczególny czas, w którym kształtują się charaktery młodych ludzi, zapadają decyzje o wyborze dalszej ścieżki życiowej i zawierane są przyjaźnie, często na całe życie. Tak swoje lata w „Drugim” wspomina  dr Marlena Gołębiowska, wykładowczyni w Instytucie Ekonomii i Finansów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz analityczka w Instytucie Europy Środkowej. Autorka publikacji naukowych z zakresu wpływu nowych technologii na gospodarkę, transformacji cyfrowej, sztucznej inteligencji i innowacji. Pasjonatka dydaktyki akademickiej. Współtwórczyni innowacji społecznej skierowanej do nauczycieli – „Laboratorium Design Thinking”.

– Gdy myślę o moich latach w II Liceum Ogólnokształcącym w Chełmie, przychodzi mi na myśl jedno słowo: fundamenty – mówi M. Gołębiowska. – To właśnie tam, w murach naszego liceum, położone zostały podwaliny tego, kim jestem dzisiaj. Byłam w klasie humanistycznej, co dało mi szansę odkryć, że słowo pisane może być potężnym narzędziem wpływania na rzeczywistość. Nasza wychowawczyni – Pani Beata Tomaszewska – uczyła nas nie tylko jak precyzyjnie formułować myśli i argumenty, ale przede wszystkim inspirowała do doskonalenia warsztatu pisarskiego. Dzięki temu dziś jako nauczycielka akademicka, doskonale rozumiem, jak wielką moc ma wsparcie i inspiracja ze strony mentora. I jako „numerek 31” – jak zwykł Pan Łukasz Łukiewicz wywoływać mnie do odpowiedzi na lekcjach historii – nie mogę nie wspomnieć też o naszej klasowej społeczności. Bo moje fundamenty to też relacje, budowane wówczas w szkolnych ławach. Z uśmiechem wspominam te czasy, cieszę się i dziękuję, że mogłam być częścią II LO – miejsca, gdzie odnalazłam swoją drogę i przyjaciół na całe życie – podkreśla dr Gołębiowska, która, tu pochwalimy się, była przez długi dziennikarką „Nowego Tygodnia”.

Powrót do szkoły

Z II Liceum Ogólnokształcącym w Chełmie przez połowę swojego życia związana była Lidia Dubaj – najpierw jako uczennica, a po studiach jako nauczyciel biologii. Przez lata swojej pracy zawodowej dała się poznać jako wyśmienity pedagog, jeden z najlepszych w Chełmie biologów, potrafiący bardzo dobrze przygotować młodzież do egzaminów na studia.

– Pierwsze lata spędzone w murach swojego liceum były dla mnie niesamowitym przeżyciem – wspomina L. Dubaj. – Wymagały wiele pracy, uczyły samodzielności, gdyż mieszkałam na stancji, a więc wiązały się z opuszczeniem rodzinnego domu. Moim wychowawcą był Pan prof. Franciszek Kurek, pseudonim „Kedy”. Wielka osobowość, pasjonat historii. Jego lekcje były ciekawe, fascynujące. Podziwialiśmy go. Nie wypadało, ze względu na szacunek, nie uczyć się historii, chociaż nie byłam humanistką. Był bardzo serdeczny i ciepły. Wszystkich swoich nauczycieli wspominam bardzo mile. Byli wybitnymi fachowcami, pełnymi sympatii, wyrozumiałości. Wymagającymi, ale rozumiejącymi młodego człowieka wchodzącego w dorosłość. Ich postawa nauczyła mnie zaufania i empatii dla ludzi, którzy znaleźli się na mojej życiowej drodze.

Powrót do szkoły w roli nauczyciela był stresujący. Szybko okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie.

– Spotkałam się z ogromną sympatią i życzliwością, chęcią pomocy młodszej koleżance. Spełniło się moje pragnienie, gdyż marzyłam o zawodzie nauczyciela. Przed rozpoczęciem roku szkolnego dostałam propozycję pracy w Kuratorium Oświaty w Chełmie. Nie skorzystałam. Oceniając tę decyzję z perspektywy czasu, nie żałuję. Trzeba robić to, co się kocha i ku czemu ma się powołanie. Szkoła była miejscem, do którego szłam z przyjemnością, była moim drugim domem. Przyjazna atmosfera mobilizowała do wytężonej pracy, wyzwalała ambicje. Jestem dumna, że mogłam służyć II Liceum, swojej szkole, pracować dla dobra młodzieży, którą kochałam. Tuż przed przejściem na emeryturę powiedziałam uczniom, że są moją pierwszą miłością, a mąż drugą. Dziewczynka z klasy zapytała czy mąż o tym wie. Odparłam: „Oczywiście, ale nie czuje zagrożenia z waszej strony” – opowiada emerytowana dziś nauczycielka.

Szczególnie w pamięci „sorki” Dubaj zapisały się także przeglądy, służące promocji wszechstronnych uzdolnień artystycznych młodzieży z II LO.  Pomysł ich organizacji sfinalizował ówczesny dyrektor, Marek Sikora. Odbywały się one cyklicznie na deskach ChDK-u,  przyciągając młodzież i rodziców. Wspaniałym wydarzeniem był także I Zjazd Absolwentów.  Nad jego organizacją również czuwał M. Sikora.

– Włożył w to całe swoje serce, ale było warto. Zjazd okazał się wspaniałą imprezą, niesamowitym przeżyciem dla wszystkich uczestników. Przyciągnął absolwentów rozsianych po całym świecie. Niezapomniane spotkania, niekończące się rozmowy, łzy wzruszenia, wspomnień czar, świetna zabawa. Trudno było się rozstać. To wydarzenie, które pozostaje w sercu i pamięci – wspomina L. Dubaj.

Nasza (zgrana) klasa

Do zacnego grona absolwentów II LO w Chełmie należy również prof. dr hab. Radosław  Dobrowolski – rektor UMCS w Lublinie, profesor nauk o Ziemi. Tytuł doktora zdobył w 1996 roku, habilitację w 2007,  profesurę w 2014 roku, a niedawno został odznaczony tytułem „Ambasadora Miasta Chełm”.

– Do II Liceum Ogólnokształcącego w Chełmie chodziłem na początku lat 80. XX w., w niezwykle trudnym okresie we współczesnej historii Polski – opowiada. – Byłem uczniem klasy o profilu matematyczno-fizycznym, klasy ze wszech miar wyjątkowej. Tworzył ją w dużej mierze zespół indywidualności, ludzi o niezwykle silnych osobowościach, jasno określonym światopoglądzie, a przy tym obdarzonych dużym potencjałem naukowym. Wśród nas było kilkoro finalistów okręgowych i centralnych etapów olimpiad przedmiotowych i to nie tylko z zakresu nauk ścisłych, jak sugerowałby profil klasy. Oczywiście nie tylko to decydowało o naszej sile jako zespołu klasowego, ale przede wszystkim bardzo dobre relacje między nami. Nasze więzi umacniały wspólne imprezy towarzyskie, wyjazdy integracyjne, rajdy, koncerty (wspomnę choćby występy kultowego dla mojego pokolenia chełmskiego zespołu „Rdza”, w którym grało kilku kolegów z liceum), ale także codzienne wsparcie w sytuacjach losowych. Doskonale pamiętam też egzamin maturalny z matematyki, który pisaliśmy na sali gimnastycznej wspólnie z klasą o profilu humanistycznym (do dziś zastanawiam się, czy nie był to celowy zabieg organizacyjny dyrekcji szkoły /śmiech/). Nie brakowało wśród nas matematycznych geniuszy. Jeden z moich kolegów skończył pisać egzamin maturalny już 15 minut po jego rozpoczęciu, oczywiście rozwiązując perfekcyjnie wszystkie zadania. Z sali wyszedł jednak jako ostatni. Dzięki niemu wiele osób z klasy humanistycznej było w stanie zaliczyć maturę z tego przedmiotu. Zdecydowanie byliśmy zgraną klasą, mogliśmy liczyć na siebie nawzajem w różnych sytuacjach. Czas mojej nauki w chełmskim liceum wspominam bardzo dobrze.

Dwie interpretacje Antygony

Absolwentem II LO w Chełmie jest także ks. prof. dr hab. Ryszard Moń, emerytowany pracownik Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Akademii Katolickiej w Warszawie. Autor wielu publikacji naukowych, podejmujących problematykę związaną m.in. z wartościami, relacjami międzyludzkimi, prawami człowieka, wolnością, odpowiedzialnością czy teorią narracji; autor kilku monografii.

– Wspomnień z pobytu w II LO w Chełmie mam bardzo wiele, na ogół pozytywnych. Jedno z nich ożyło we mnie około roku 1988, kiedy to czytałem książkę Paula Ricoeura O sobie samym jako o innym, w której analizował on Antygonę Sofoklesa. Przypomniały mi się wtedy lekcje z języka polskiego z panem Antonim Hemplem. Na jednej z nich tłumaczył nam, jak niedobry był Kreon. I uwierzyliśmy mu. Na następnej przekonywał, że to Antygona była zła, z tym samym skutkiem. Na trzeciej, że oboje mieli trochę racji, ale też się mylili. To samo mówi również P. Ricoeur, tłumacząc, jaką rolę pełni narracja w poszerzaniu pola poznania praktycznego (mądrościowego), podpowiadając adwersarzom to, czego sami nie są w stanie zauważyć. A to dlatego, że oczyszcza ona nasze myślenie, skłania do naśladowania bohaterów, zachęca do działania, wzbudza głębszy namysł. Rolę takiej narracji w tragediach greckich pełnił chór. Przywołując to dzieło literackie, Ricoeur pokazuje, jak dobrze uzupełniają się dwa, zdawałoby się przeciwstawne, kierunki etyczne, to znaczy eudajmonizm i deontologizm. Po latach zrozumiałem, że pan Hempel wcielił się wtedy w rolę greckiego chóru. Od tej pory, ile razy mówiłem studentom filozofii o znaczeniu teorii narracji w poszerzaniu naszych możliwości poznawczych, przywoływałem to wspomnienie. Nie wiem, czy mój polonista powiedział nam, że będzie odgrywał tę rolę, czy też nie, ale praktycznie tego dokonał. Niekiedy korzystałem z jego metody sprawdzania znajomości treści przeczytanych książek, kiedy to jedną ręką wywoływał ucznia do odpowiedzi, a drugą wskazywał już kolejnego. Odpytywał wszystkich. Trudno mi nie wspomnieć o naszym wychowawcy panu Marianie Młodziankowskim i jego słynnych quizach z geografii. Nasz klasa C podzielona była na dwie grupy językowe – niemiecki i łacinę. To, czego nauczyłem się u pani Teresy Białobłockiej-Sztanke, wystarczyło mi do połowy III roku w Seminarium Warszawskim, gdzie zakres godzinowy był znacznie większy. I jeszcze jedno wspomnienie, sprawdzone doświadczalnie. U historyka, pana Franciszka Kurka nic nie usprawiedliwiało nieprzygotowania się na daną lekcję. Wystarczyło jednak powiedzieć, że nie było prądu. Kiedy ze studentami wybrałem się do Puszczy Kampinoskiej, a tam jest wioska Wiersze, gdzie urodził się mój nauczyciel, zrozumiałem, dlaczego takie stwierdzenie chroniło przed oceną niedostateczną – wspomina ks. Moń.

„Kabaret z Jajem”

Mateusz Grzeszczuk, autor popularnego podcastu „Podróż bez paszportu” to również „Dreszerczyk”. Ostatnio było o nim głośno za sprawą debiutanckiej powieści pt. „Światy lękowe”, która zebrała bardzo dobre recenzje.

– Liceum miało swój niepowtarzalny klimat – coś, co czuć było w każdym kącie budynku – opowiada M. Grzeszczuk. – Najbardziej zapadły mi w pamięć stare, metalowe szafki, pokryte warstwą zadrapań, naklejek i wgnieceń, które były niemym świadkiem historii kolejnych roczników. Czasem skrzypiały, czasem trzeba było przytrzymać drzwiczki kolanem, żeby się domknęły, ale miały w sobie coś surowego, coś autentycznego. A do tego ta szkolna piwnica – ciemniejsza, chłodniejsza, pachnąca wilgocią i kurzem. To tam prowadziły się najciekawsze rozmowy, to tam można było na chwilę uciec od zgiełku. Była w tym wszystkim jakaś dziwna nostalgia, która wraca do mnie nawet teraz.

W pamięci zapisało mi się także występy w „Kabarecie z Jajem”

– Bycie w szkolnym kabarecie to było coś. Nie chodziło tylko o występy, ale o cały ten chaos, kombinowanie, zwalnianie się z lekcji pod pretekstem „ważnych przygotowań artystycznych” i wieczne poszukiwanie miejsca, gdzie można by w spokoju przećwiczyć scenariusz. Sale lekcyjne odpadały – zawsze ktoś miał tam zajęcia. Korytarz? Za dużo świadków i nauczycieli kręcących się wokół. W końcu lądowaliśmy w różnych dziwnych miejscach – czasem w pustej świetlicy, czasem w kącie sali gimnastycznej, a kiedyś nawet w tej piwnicy, gdzie echo niosło każde słowo jak w teatrze. A scenariusze? Czysta improwizacja. Coś tam było zapisane na kartkach, ale i tak najlepsze momenty rodziły się na spontanie. Wszyscy śmialiśmy się do łez, czasem zapominając, że wypadałoby się też nauczyć tego, co wymyśliliśmy. Ale właśnie ten luz, ten bałagan i cała konspiracja sprawiały, że to były jedne z najlepszych momentów w liceum. Nauczyciele nie zawsze byli zachwyceni naszym humorem – zdarzało się, że jakiś tekst uznawali za „niestosowny” albo „zbyt odważny”, a raz nawet dostaliśmy „bana” na występy. Ale kiedy pojawiała się okazja, by zaprezentować szkołę na zewnątrz, nagle wszyscy przypominali sobie, że jesteśmy świetni. I oczywiście – to my mieliśmy wystąpić – wspomina M. Grzeszczuk.

Na Zjeździe nie zabraknie również prezydenta Chełma, Jakuba Banaszka, który przy każdej okazji zaznacza, że jest absolwentem II LO i wyraża się o szkole z wielkim sentymentem. (w)