Trwa rykowisko jeleni i bukowisko łosi. Zwierzęta w poszukiwaniu partnerów migrują i bardzo często przekraczają Bug. Niestety, nie wszystkim się to udaje. Niektóre giną w straszliwych męczarniach zaplątane w zasieki z żyletkowego drutu, o którym władze dawno zapomniały, a które nadal zalegają na niektórych odcinkach rzeki, m.in. w okolicach Dołhobród (gm. Hanna).
Wkrótce ma zostać ogłoszony przetarg na zabezpieczenie granicy polsko-białoruskiej biegnącej przez Bug. Wzdłuż rzeki mają być rozmieszczone zaawansowane urządzenia elektroniczne, dzięki którym Straż Graniczna będzie mogła jeszcze skuteczniej chronić ten obszar przed migrantami z Białorusi. Technologia ma zastąpić zasieki z drutu żyletkowego, które rozmieszczono tu w czasie kryzysu migracyjnego. Po jego zakończeniu nasi rządzący zapowiedzieli, że zapora zniknie, ale okazuje się, że choć od tamtego czasu mija już drugi rok, to zasieki w niektórych miejscach zostały i zmieniły się w śmiertelną pułapkę dla wielu zwierząt. Tak jest m.in. na odcinku od Pawluk do Hanny. Zapora została położona niechlujnie i dzisiaj są tego efekty. W czasie jej stawiania wojsko nie patrzyło ani na teren, w którym ją ustawia, ani nie słuchało głosów mieszkańców, że rzeka wylewa i może zatopić i poplątać te druty. Dzisiaj są one tak mocno „zakorzenione” w roślinność i naniesiony przez Bug muł, że aby je usunąć, trzeba je ciąć na małe kawałki i wyrywać ciężkim sprzętem, ale nic nie wskazuje na to, by ktoś chciał się tym zająć. Dla obecnej władzy ważniejsze jest promowanie się na trójstyku granic i chwalenie się ultranowoczesną zaporą elektroniczną niż usunięcie starej z drutu żyletkowego. A jest to problem ogromny, zwłaszcza dla dużych zwierząt, jak łosie czy jelenie, które giną zaplątane w tę pułapkę. Wrzesień i początek października to dla nich czas rui, więc migrują w poszukiwaniu „drugiej połowy” i wpadają w te sidła, czego dowodem są liczne zdjęcia zamieszczane m.in. w mediach społecznościowych.
– Dla zwierząt nie ma czegoś takiego jak granica. One mają swoje szlaki, wędrują w poszukiwaniu wody, powiększenia stada. W lesie toczy się życie. Tak jak słonie wędrowały przez cały kontynent, tak przez nasze lasy migrowały niedźwiedzie, wilki. Teraz jest płot, a kiedyś pula genów zostanie wyczerpana. Część zwierząt zabiją myśliwi, kłusownicy, drapieżniki i jeszcze te zasadzki, których kiedyś nie było. Przecież nikt nie chce zmian, wszyscy oczekują tylko, co nowego wymyśli polityk – czytamy w jednym z komentarzy pod taką właśnie fotografią.
Obecnie nasze władze gotują się do budowy kolejnej zapory wzdłuż rzeki, tym razem elektronicznej. Mieszkańcy, przyrodnicy, naukowcy mają nadzieję, że tym razem wykonawcy wezmą pod uwagę ich rady.
– Trzeba pamiętać, że nasza przyroda, szczególnie ta położona na terenie Rezerwatu Biosfery UNESCO Polesie Zachodnie, zasługuje na najwyższą ochronę – mówi dr Jarosław Krogulec z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, członek Regionalnej Rady Ochrony Przyrody przy lubelskim RDOŚ. – Obecnie kluczowym problemem są zasieki
pozostawione m.in. w okolicach Dołhobród. Zwoje drutu żyletkowego często są zatopione w rzece, więc stanowią śmiertelną pułapkę dla wielu zwierząt, szczególnie dla dużych ssaków, jak sarny, dziki, jelenie czy łosie. Oczywiście stoimy na stanowisku, że granica powinna być chroniona, ale bezpieczeństwo narodowe może być zapewnione w zgodzie z zachowaniem dziedzictwa przyrodniczego, a takim jest bez wątpienia dolina Bugu. Dlatego powinien być powołany zespół, który będzie zwracał uwagę na sposób wykonywania nowej zapory elektronicznej na tym terenie, by nie było zbyt dużej ingerencji w środowisko. Jego członkowie powinni również rozmawiać ze Strażą Graniczną i apelować do jej dowódców, by kontaktowali się z odpowiednimi instytucjami, które zajęłyby się usunięciem concertiny z brzegów Bugu – dodaje Krogulec. (bm, fot. Facebook/Romek Bednaruk)