80 rocznica mordu w Wierzchowinach. Historia nie do końca wyjaśniona

Jedne z poprzednich obchodów rocznicy mordu przy mauzoleum w Wierzchowinach upamiętniającym jego ofiary

6 czerwca przypada 80 rocznica mordu w Wierzchowinach, wsi w dzisiejszej gminie Siennica Różana. Zginęło wtedy 194 mieszkańców – mężczyzn, kobiet i dzieci narodowości ukraińskiej. Według oficjalnej wersji mordu dokonali żołnierze NSZ, ale do dziś są w tej kwestii wątpliwości. Wielu działaczy z ZŻ NSZ w Lublinie twierdzi, że ta historia została zmanipulowana i sfałszowana.

Zaczęło się już w kwietniu
W kwietniu 1945 roku lubelski oddział Narodowych Sił Zbrojnych rozpoczął walkę z Ukraińcami. Władze NSZ opracowały specjalną instrukcję. Była w niej mowa o konieczności likwidacji band ukraińskich w powiatach hrubieszowskim i chełmskim. Był tam też zapis o konieczności pacyfikowania Ukraińców i wszelkich kolaborantów. Zdaniem władz NSZ Ukraińcy szybko się sowietyzowali, szli na współpracę z PKWN, wstępowali do UB, KBW i do służby więziennej. Decyzją Komendy Okręgu Lubelskiego NSZ z 30 kwietnia 1945 r. utworzono zgrupowanie z oddziałów „Jacka”, „Sokoła”, „Zemsty” i „Romana”, w sumie 300 żołnierzy. Dowódcą mianowano majora „Szarego”, wtedy jeszcze kapitana (dr med. Mieczysław Pazderski). Te połączone siły utworzyły oddział do zadań specjalnych. 21 maja w Stefanowie została sporządzona lista 19 osób, mieszkańców Wierzchowin do likwidacji. Na 4 czerwca zarządzono koncentrację oddziałów w Woli Żulińskiej. Stąd 300 żołnierzy pod dowództwem „Szarego” ruszyło w stronę Woli Krupskiej i dalej do Wierzchowin – wioski dziś w gminie Siennica Różana w powiecie krasnostawskim na pograniczu z powiatem chełmskim. W roku 1945 była zamieszkana była w większości przez Ukraińców wyznania prawosławnego o sympatiach lewicowych. Przed wojną część mieszkańców należała do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. W czasie okupacji mieszkańcy wspierali partyzantkę radziecką i AL, a potem działali w PPR. Chętnie wstępowali do MO i UB. Niektórzy pracowali w chełmskim więzieniu.

Trzy wersje wydarzeń w Wierzchowinach
Pierwsza wersja, ta oficjalna mówi, że mordu 194 mieszkańców Wierzchowin dokonali żołnierze NSZ przebrani w mundury Wojska Polskiego. Anonimowy świadek opowiadał, że wojsko otoczyło wieś, nauczyciel miejscowej szkoły informował, gdzie mieszkają Ukraińcy. Żołnierze chodzili od zagrody do zagrody, legitymowali mieszkańców. Ukraińców rozstrzeliwali na miejscu. Strzelali do dzieci, kobiet i starców. Według wspomnień Stanisława Nieworaja w oddziale „Szarego” było dwóch chłopców piętnastolatków. Jeden z nich przyznał się, że zabił szpadlem dwoje staruszków. Istnieją jednak dokumenty mówiące o tym, że u „Szarego” nigdy nie było nieletnich żołnierzy. – Przeważnie strzelano bez wyboru, od najmniejszych dzieci do starców, taki był rozkaz Mieczysława Pazderskiego ps. „Szary” – tak zeznał w UB Marian Lipczak ps. „Doniec”, żołnierz „Szarego”. Po latach okazało się, że „Doniec” kłamał na życzenie przesłuchujących go ubeków. W 1946 roku za działalność w „reakcyjnym podziemiu” został skazany na karę śmierci. Kłamał, żeby ratować życie, liczył na ułaskawienie. Niestety, nie udało się. Po złożeniu zeznań na życzenie, wyrok wykonano.
Propaganda PRL przez lata rozpowszechniała tę wersję wydarzeń z tym, że podawano różne liczby ofiar w zależności. Raz było to 194 innym razem 250, a były też informacje o 400. Pierwsze relacje o mordzie w Wierzchowinach podał „Sztandar Ludu”, ilustrując je zdjęciami. – Przeglądałem kilkadziesiąt tomów akt dotyczących Wierzchowin – opowiadał dr Rafał Drabik z lubelskiego IPN. Znalazłem wiele zdjęć z czego większość to zdjęcia Polaków pomordowanych w pogromach na Wołyniu. Trafiły one do śledztwa w sprawie Wierzchowin i ilustrowały relacje w „Sztandarze Ludu”. Jest w aktach zdjęcie podpisane Wierzchowiny a na nim kobieta w kożuchu i śnieg. W czerwcu 1945? bzdura. Według dr. Drabika nie jest prawdą, że w Wierzchowinach rozstrzeliwano Ukraińców tylko dlatego, że byli Ukraińcami. Nie było też sprawdzania dokumentów. Technicznie było to niemożliwe. Wierzchowiny to wieś rozległa a NSZ-owcy nie mieli aż tyle czasu. Jest taki termin historyczny, jak Proces Wierzchowiński zwany też Procesem 23. Dziwne, ale w tym procesie nikogo nie skazano za Wierzchowiny.
Jest druga wersja wydarzeń. „Szary” z żołnierzami przyszedł do Wierzchowin wykonać wyroki według opracowanej wcześniej listy. Rozstrzelał 12 osób. Trzech z listy akurat nie było w domu. Po godzinie 15.00 Polscy Powstańcy z Oddziału Akcji Specjalnej NSZ (tak się oficjalnie nazywała grupa dowodzona przez mjr. „Szarego”) opuścili Wierzchowiny zabierając skonfiskowany majątek rozstrzelanych i niezwłocznie ruszyli w kierunku Kasiłanu. Po jakichś dwóch godzinach do Wierzchowin weszła grupa złożona z funkcjonariuszy UB przebrana w mundury NSZ i żołnierzy Wojska Polskiego wracających z frontu. To oni dokonali mordu. Wszystko po to, żeby ta prowokacja na zawsze pogrzebała zbrojne podziemie. Są dokumenty na to, że 6 czerwca 1945 roku puszczono w teren grupę pozorowaną. Nie ma natomiast dokumentów, jakie ta grupa miała zadanie, co robiła i gdzie.
Jest również trzecia wersja wydarzeń przedstawiona przez prokuratora lubelskiego IPN. Według tej wersji, 6 czerwca 1945 roku „Szary” z oddziałem zjawił się w Wierzchowinach. Po wykonaniu wyroków śmierci i konfiskacie mienia rozstrzelanych poszedł w kierunku Kasiłanu, a następnie Putnowic i Huty. Wtedy do Wierzchowin przyszli mieszkańcy sąsiednich wsi. Dokonali samosądu w odwecie za zastraszania i krzywdy wyrządzone przez Ukraińców. Może chodziło o donosy i wydanie ubekom ich najbliższych. A iskrzyło od początku wojny. Po sąsiedzku, w gminie Rejowiec 1 kwietnia 1941 roku gestapo przeprowadziło aresztowania nauczycieli, pracowników Cukrowni Rejowiec, urzędników, kolejarzy, rzemieślników i niektórych rolników. Do dziś ten dzień wspominany jest w Rejowcu jako czarny prima aprilis albo czarny wtorek. Głównymi sprawcami tego nieszczęścia byli miejscowi nacjonaliści ukraińscy. Od pierwszych dni okupacji poszli na współpracę z Niemcami. Rozstrzelano wtedy 41 osób, w tym 6 nauczycieli.
Są też dokumenty PUBP, że partyzanci w strukturach poakowskich, na przykład samodzielny oddział Stanisława Sekuły ps. „Sokół” dokonywał samowolnych rekwizycji w gospodarstwach ukraińskich. Zachowało się też sprawozdanie dekadowe PUBP z kwietnia 1945 roku …” banda około 100 osób napadła na wieś Pniaki, gmina Staw, gdzie została otoczona cała wioska i wypędzano Ukraińców do Rosji” … Wiadomo, że na tych terenach grasowały też pospolite bandy rabunkowe, które mogły skorzystać z okazji. Niestety do dzisiaj historia z Wierzchowin nie została do końca wyjaśniona.
Z inicjatywy ks. mitrata Jana Łukaszuka z parafii prawosławnej p.w. św. Jana Teologa w Chełmie powstało w Wierzchowinach mauzoleum mające upamiętniać ofiary pogromu z 1945 roku. Każdego roku podczas obchodów Święta Męczenników Ziemi Chełmskiej i Podlaskiej, po zakończeniu nabożeństwa w chełmskiej cerkwi duchowieństwo wraz z pielgrzymami gromadzi się przy tej symbolicznej mogile, aby uczestniczyć w sprawowanej panichidzie za spokój dusz zamordowanych prawosławnych mieszkańców tej wsi. Juliusz Stachira