Czarny pył osiadł na pola, chodniki, ulice i domy wokół kotłowni MPGK przy ul. Żołnierzy WiN we Włodawie – alarmuje nas mieszkający nieopodal włodawianin. Skąd takie zjawisko? Na razie nie wiadomo, ale – jak mówi prezes miejskiej spółki – mogło mieć związek z awarią i koniecznością rozpalenia kotłów grzewczych.
Jacek Dejer mieszkający tuż obok kotłowni jest zbulwersowany ponownym opadem pyłu na jego dom, samochód i nieruchomość. – To jest chore, żeby co rok męczyć się z codziennym myciem auta i innych urządzeń, nie wspominając już o elewacji domu. Co ciekawe opad ten jest zdecydowanie zintensyfikowany w nocy, gdy go nie widać. W odpowiedzi na moje pytania usłyszałem od pracowników MPGK sugestie, że to być może moi sąsiedzi czymś palą, ale ja tak naprawdę nie mam wokół sąsiadów, a ci dalsi palą jedynie drewnem. Poza tym tak wielka ilość pyłów świadczy tylko jednym: że to wina pobliskiej miejskiej ciepłowni – przekonuje mężczyzna.
Identyczna sytuacja miała miejsce ponad rok temu. Wtedy to Mariusz Zańko, ówczesny radny powiatowy, pytał oficjalnie na piśmie: – Czym pali MPGK w ciepłowni miejskiej? Dlaczego wskazany teren jest tak zanieczyszczony? Dlaczego zanieczyszczonym powietrzem muszą oddychać nasze dzieci i rodziny? Czy są używane filtry w ciepłowni miejskiej? Czy takie zanieczyszczanie terenu i powietrza nie szkodzi naszemu zdrowiu? Kto posprząta prywatne posesje, elewacje domów i teren infrastruktury publicznej (chodnik i drogi)?
Hubert Ratkiewicz, prezes Zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. we Włodawie wyjaśnia, że o zjawisku nie słyszał. – Żadne informacja o tym do mnie nie dotarły – mówi. – Będziemy sprawę wyjaśniać. Na razie mogę tylko przypuszczać, że osad mógł mieć związek z niedawną awarią zasilania. Musieliśmy wygasić kotły grzewcze i przy ich rozpalaniu mogły się uwolnić drobiny sadzy z komina – tłumaczy prezes. (pk)