Deniszczuk schował się przed AGROunią

Piotr Ikonowicz z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej i Michał Kołodziejczak – lider AGROunii wraz z uczniami znaleźli sposób na Deniszczuka i uratowanie liceum w Dubience. – Wystarczy nagłośnić sprawę, zaprosić kamery i on zrobi się taki malutki – pokazywał palcami Ikonowicz. I tak właśnie zrobili. Weszli do gabinetu i zajęli fotel Deniszczuka. Nagłośnili problem na całą Polskę, pokazując arogancję i butę starosty, który zamiast przyjść porozmawiać z dziećmi nasłał na nie policję, a sam schował się w domu. – Patrzcie, to jest partyjniak Kosiniaka-Kamysza, tak ludowcy dbają o wieś i ludzi! – krzyczał Kołodziejczak. Gdy Deniszczuk chował się w domu, konflikt musiał zażegnywać wojewoda lubelski.

Od tygodni pisaliśmy o zamiarach cichej likwidacji Liceum w Dubience. Powiat chciał się pozbyć szkoły po nieudanej próbie przekazania jej tamtejszej gminie, będącej najbiedniejszą w powiecie. Dla tego samorządu obciążenie kosztami utrzymania szkoły byłoby wielkim problemem. Starosta Piotr Deniszczuk poszedł dalej i zakazał dyrektor Liceum przeprowadzenia naboru do pierwszej klasy. Nie mógł tego robić, bo zgodnie z prawem najpierw rada powiatu powinna przyjąć uchwałę o wygaszeniu albo likwidacji liceum. Ale Deniszczuk znany jest z tego, że przepisy ma delikatnie mówiąc „w poważaniu”.

Kazimiera Ciupa, dyrektor Liceum, zgodnie z obowiązującym przepisami i sumieniem, w ograniczony sposób, ale jednak nabór prowadziła. Za to Deniszczuk ukarał ją zmniejszeniem dodatku motywacyjnego. Dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego dyrektor zrezygnowała ze stanowiska. I chociaż wydawało się, że sprawa liceum jest przesądzona, bo po wstrzymaniu naboru rada powiatu, której większością dyryguje Deniszczuk, miała podjąć uchwałę o likwidacji szkoły, stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.

Uczniowie zainteresowali problemem szkoły Michała Kołodziejczaka, przewodniczącego AGROunii, stowarzyszenia, które w bardzo radykalny sposób walczy o sprawy rolników, organizując m.in. blokady dróg. Nikt się nie spodziewał, że Kołodziejczak zainteresuje się liceum w Dubience, a okazało się, że nie tylko przyjechał walczyć o szkołę, ale przywiózł ze sobą innego znanego społecznika, Piotra Ikonowicza, szefa Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.

– Tu nie chodzi tylko o szkołę, tu chodzi o polską wieś, która jest dewastowana – grzmiał podczas spotkania w Dubience lider Agrouni. – Zamykanie szkół w tym miejscu jest odcinaniem dostępu do kultury, zamykaniem drzwi do przyszłości i trzeba z tym walczyć. A robią to ci, którzy mówią o tradycji polskiej wsi, obronie edukacji i polskości. Oni chcą zamykać pierwszą na Lubelszczyźnie szkołę mundurową, z tradycjami i ogromną historią.

Dwa dni temu na ogólnopolskich dożynkach premier Morawiecki i prezes Kaczyński mówili, że nikt o Polską wieś tak nie walczył jak oni, że to, co inni zwijali, oni rozwijają. A co robią z tą szkołą? Nie inwestuje się w młodych. Doprowadzą do tego, że jeden hrabia będzie zarządzał wszystkim. Do jednego będzie wszystko należało. Jego będzie stać wysłać swoje dzieci do miasta do szkoły, do lekarza, bo tego też w końcu zabraknie w takiej miejscowości. Usłyszałem, że powiat chce zamknąć szkołę, bo do niej dopłaca. A ja uważam, że edukacja to inwestycja, a nie dopłacanie. To początek ścieżki kariery dla młodych ludzi.

– Nie bardzo nam się samorząd udał – dodawał Piotr Ikonowicz. – Oni z partiami i biznesem mają układy, ale z uczniami i rodzicami już nie chcą. Rola szkoły jest na wsi najważniejsza. Zabieranie szkoły ze wsi to tak, jakby się człowiekowi odcinało głowę. To w Afryce cała wioska składa się, żeby wysłać jednego zdolnego do szkoły, a u nas szkołę się likwiduje.

Ikonowicz i Kołodziejczak zapowiedzieli, że nie dadzą się przepędzić dopóki nie załatwią sprawy. I tak zrobili. Pojawili się najpierw na sesji rady gminy w Dubience a potem wspólnie z uczniami i ich rodzicami pojechali do starostwa powiatowego. Może niepotrzebnie powiedzieli o tym na „wizji”, bo cała ich wizyta była na bieżąco transmitowana w internecie. Na wieść o takiej delegacji Deniszczuk szybciutko popędził na „spotkanie służbowe”. Chociaż był to wtorek, który jest oficjalnym dniem przyjęć interesantów. A gdy w sekretariacie ludzie usłyszeli, że starosta już nie wróci, weszli do jego gabinetu i zapowiedzieli, że nie wyjdą, dopóki się z nimi nie spotka.

I tu ten cały cyrk mógłby się zakończyć, ale starosta, do którego dodzwonił się Kołodziejczak, zamiast próbować się dogadać z protestującymi, pokazał swoje prawdziwe oblicze, nazywając zachowanie protestujących „pajacowaniem”. – Jak pan ucieka z gabinetu, gdy przychodzą rodzice, to nie jest pajacowanie? – pytał go Ikonowicz. – Przecież pan stchórzył, jak zając schował się pod krzakiem, niech pan wróci.

Ikonowicz znalazł sposób na Deniszuka. Powiedział, że starosta uważa, że jest mocny, ale jak będą okupować gabinet, to pojawi się policja i kamery, a wtedy starosta stanie się malutki i będzie się musiał tłumaczyć.

– Dokładnie 41 lat temu podpisano porozumienia sierpniowe. Ale zanim do tego doszło, były strajki. Dla starosty to było pajacowanie, bo ludzie walczyli o swoje. On mówi, że wy pajacujecie – denerwował się Kołodziejczak. – To jest arogancja władzy i poniżenie was. Dzisiaj Kosiniak-Kamysz z Gowinem konferencję robili i mówili o przywracaniu siły samorządom. A jego partyjniak z PSL tak robi! Deniszczuk, który był przewodniczącym zarządu wojewódzkiego Związku Młodzieży Wiejskiej. Ludzie obudźcie się! Co się dzieje w tym kraju! Ja nie myślałem, jadąc do was, że tak wygląda polski samorząd!

Arogancja starosty, która zaskoczyła protestujących, dla mieszkańców powiatu nie jest niczym nowym. Deniszczuk doskonale znany jest z traktowania starostwa jak prywatnego folwarku, odnoszenia się z pogardą do pracowników, czy obcesowego obmawiania swoich bliskich współpracowników i partyjnych kolegów, a o przeciwnikach już nie wspominając. Nie ma również żadnych hamulców, by to robić publicznie, zwłaszcza w tandemie z żoną. – Sam byłem kilkakrotnie świadkiem takich sytuacji, kiedy trzeba było stawać przed wyborem czy kulturalnie udać, że się nie słyszy prymitywnej zaczepki czy też po prostu spoliczkować za chamskie zachowanie. Bo schodzić w rozmowie do tego poziomu naprawdę nie wypada. W swojej zagrodzie niech robi, co chce, ale jako reprezentant mieszkańców powiatu powinien zachowywać minimum kultury – mówi jeden z chełmskich samorządowców.

Starosta doskonale odnajduje się w roli „wodza”, kiedy staje przed klakierami. Ale gdy ma przed sobą ludzi, którzy obnażyli jego kombinowanie, zamiast rozmowy nasłał na nich policję. Pod gmachem pojawiło się kilkudziesięciu mundurowych a do budynku weszli negocjatorzy. Wojewoda lubelski Lech Sprawka, który dowiedział się o sprawie, kazał staroście natychmiast spotkać się z protestującymi. Ale ten uparł się, że do nich nie pojedzie. Działacze Agrounii mówili, że mają sygnały od sąsiadów Deniszczuka, że jest w domu i zapraszali go, żeby nie bał się z nimi spotkać. Całe zamieszanie z 31 sierpnia i tysiące komentarzy pod filmami można oglądać nadal na facebooku AGROunii. A ogólnopolskie portale internetowe, media papierowe i TVN 24 pokazały całe zamieszanie.

W końcu to wojewoda wziął na siebie rozwiązanie problemu. Obiecał protestującym, że pierwsza klasa zostanie otworzona a szkoła nie jest zagrożona. I dzięki jego obietnicom protest od razu się zakończył.

– Wojewoda potraktował nas poważnie, porozmawiał kulturalnie jak z normalnymi ludźmi. A przede wszystkim wysłuchał naszych argumentów i przyznał, że mamy rację a starosta łamie prawo. Deniszczuk powinien się uczyć od niego kultury – mówili nam rodzice, którzy skarżyli się, że starosta nie miał dla nich czasu i unikał kontaktu, kiedy jeździli do powiatu porozmawiać o przyszłości szkoły.

Dwa dni po całym zamieszaniu na konferencji prasowej wojewoda mówił, że jego obecność to nie próba sądu, ale znalezienia rozwiązania problemu. Chociaż nieoficjalnie wiemy, że nie było mu w smak tłumaczenie się za wpadkę peeselowskiego starosty. Tym bardziej, że lubelska kurator oświaty, Elżbieta Misiuk, wyraźnie podkreśliła podczas tejże konferencji, że uruchomienie pierwszej klasy jest jedynym możliwym w świetle prawa wyjściem.

Deniszczuk natomiast musiał spuścić głowę i obiecać, że wszystkie dzieci, które rozpoczęły naukę w Dubience, tam ją ukończą. Na dodatek podobno w zaciszu gabinetu przepraszał dyrektor Ciupę, której na kolejny rok ponownie powierzono obowiązki dyrektora liceum.

W miniony piątek naprędce dyrektor przygotowywała nowy arkusz organizacyjny uwzględniający już pierwszą klasę. Na razie chęć nauki potwierdziło dziesięcioro uczniów, ale chętni mogą ciągle składać dokumenty. – Na to liczymy i do tego zachęcamy – mówi K. Ciupa. (reb, fot. AGROunia)

News will be here