Europosłanka ścigana za lajka

- To absurd, zagrożenie dla wolności słowa - komentuje uchylenie immunitetu europosłanka Beata Mazurek

Beata Mazurek, europosłanka PiS z Chełma, jest w czwórce posłów, którym Parlament Europejski uchylił przed tygodniem immunitety. Sprawa budzi wiele kontrowersji, bo eurodeputowani stracili immunitety za polubienie i udostępnienie w internecie spotu wyborczego, a ich rozliczenia domagał się skazany za malwersacje finansowe i ukrywając za granicą założyciel ośrodka monitorowania zachowań rasistowskich. – To pokazuje, że wolność słowa w internecie może być zagrożona. Spot polubiły i udostępniły tysiące osób, a my znaleźliśmy się na celowniku – komentuje B. Mazurek.

O decyzji Europarlamentu głośno było przed tygodniem w mediach. Czwórka deputowanych PiS – Patryk Jaki, Beata Kempa, Tomasz Poręba i chełmianka Beata Mazurek – straciła immunitety na podstawie oskarżenia o nawoływanie do nienawiści. To nawoływanie objawiało się polubieniem i udostępnieniem w internecie oficjalnego spotu wyborczego PiS z kampanii samorządowej z 2018 roku. Spot co prawda zawierał kontrowersyjne treści, bo ukazywał rzekomą agresję nielegalnych imigrantów i sugerował, że tak może być w Polsce, jeżeli do rządów dojdzie Platforma Obywatelska, ale odbieranie immunitetu za jego udostępniania czy „lajkowanie” może być zaskakujące.

– Tym bardziej, że materiał polubiły tysiące osób i tysiące przekazywały go dalej, a my znaleźliśmy się na celowniku i nas chce się za to karać – mówi Beata Mazurek.

Kontrowersje pojawiły się też wokół osoby, przez którą doszło tego głosowania. Bo jest nim Rafał Gaweł, założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który został skazany w Polsce za malwersacje finansowe, a teraz ukrywa się za granicą i poszukuje go policja.

Mazurek pokazuje absurd wniosku, który przegłosował Europarlament.

– Sprawozdawca wniosku, francuski autorytet prawny Gilles Breton, rekomendował odrzucenie go, dowodząc, że spot nie przekracza akceptowalnych w życiu politycznym granic wypowiedzi. Mówił też, że nikt w Polsce nie został za jego treść skazany (polska prokuratura dwukrotnie odmawiała wszczęcia postępowania w tej sprawie) i że został złożony z zamiarem zaszkodzenia nam w działalności politycznej. A tak naprawdę jest to spot, który ostrzegał przed przyjęciem do Polski imigrantów i przymusowej relokacji, z której Unia Europejska ostatecznie się wycofała – broni się B. Mazurek. Podkreśla, że decyzja Parlamentu Europejskiego pokazuje, że wolność słowa w internecie może być poważnie zagrożona – tak, jak było to w przypadku słynnej dyrektywy Acta 2.

Odebranie immunitetu nie jest jednoznaczne z wydaniem werdyktu w sprawie europosłów. Umożliwia jedynie przeprowadzenie postępowania sądowego wobec deputowanego. (bf)