Gdzie są jego prochy?

Urodzony 18 grudnia 1924 roku w Strupinie Małym. Syn Jana i Anny Matwiejczuków. Miał starszą siostrę. W czasie wojny razem z innymi młodzieńcami ze Strupina został wcielony do wojska. Miał 19 lat, kiedy założył mundur. Po pewnym czasie zdezerterował. Mimo błagalnych próśb matki, by nie szedł na pewną śmierć, włączył się do działalności konspiracyjnej. Razem
z kilkoma kolegami z wojska został zwerbowany przez Witolda Jerzego Fałkowskiego ps. „Wik”. Znali się jeszcze przed wojną – wszyscy pochodzili z tej samej wsi. Nie wiadomo dokładnie, co się działo później.
Z jedynych przekazywanych przez pokolenia informacji wynika, że partyzant walczył pod dowództwem „Wika” w obronie Wojsławic, w 1944 r. Była to największa bitwa partyzancka stoczona na ziemi chełmskiej
w tamtym okresie. Wielu oddało życie, by uratować Wojsławice od zagłady. Wśród bohaterów był Gustaw.
– Wówczas była wielka nagonka Ukraińców na Polaków. Kiedy szli, aby wziąć odwet, Gustaw był na przedzie. Ukrainiec strzelił, zabił go. Żołnierze po bitwie pochowali poległych. Nikt nie wiedział,
w którym miejscu. Po wszystkim dziadek próbował się dowiedzieć, gdzie jest grób Gustawa. Jeździł i szukał kontaktów, ale na próżno – mówi siostrzenica zamordowanego żołnierza.
Jednym z kolegów z oddziału Gustawa był Antoni Nizio. To właśnie on przekazał rodzicom Gustawa wiadomość o jego śmierci. Przyszedł jednak czas na masowe aresztowania przez UB. Nizio został osadzony w więzieniu w Chełmie, przy ul. Reformackiej. – Mieszkaliśmy z rodzicami na Wolwinowie. Ojciec był funkcjonariuszem MO i przynosił mu paczki do więzienia. Po wyjściu z aresztu Antoni miał pokazać mu, gdzie leży Gustaw, ale nie zdążył. Wywieźli go do Kumowa – miał powiedzieć komunistom, gdzie jest ukryta broń partyzancka. Udało mu się uciec, ukrył się w zbożu. Nie mogli go znaleźć, ale dziecko, które widziało, jak Antoni chowa się pod beczką, wskazało im miejsce. Ubecy wyprowadzili go z kryjówki i zastrzeli na miejscu, w tym Kumowie. A kilka miesięcy później ogłoszono amnestię dla żołnierzy podziemia. Dlaczego nie przywieźli go z powrotem do chełmskiego więzienia? Żyłby, a tak leży na cmentarzu w Kumowie… – opowiada kobieta. – Pamiętam też, że gdy oddział Fałkowskiego ukrywał się w lesie, Gutek przychodził nocą do naszego domu. Zakradał się, żeby przenocować. Za szafą, obok siebie, stały karabiny funkcjonariusza milicji i partyzanta – wspomina.
Po upływie lat los „Niezłomnych” jest wciąż owiany mgłą tajemnicy. O wielkich dowódców historia się upomniała, jednak nazwiska wielu żołnierzy, którzy oddali życie, odeszły w zapomnienie. Nie ma żadnych śladów, dokumentów, niczego… Ale ich rodziny pamiętają. Zapowiadają, że nie ustaną w próbach odnalezienia mogiły Gustawa i kogokolwiek, kto pomógłby w poszukiwaniach.
– Rodzice zmarli w latach dziewięćdziesiątych. Została nas szóstka. Wiemy, że jednym z kolegów Gustawa był też Bogusław Sołdon ps. „Majtek”. Może ktokolwiek posiada informacje o tamtych wydarzeniach, wie cokolwiek na temat Gustawa Matwiejczuka, miejsca jego pochówku. Chcemy ekshumować szczątki i go godnie pochować. Niech nie będzie zapomniany – mówi siostrzenica partyzanta.
Jeżeli ktokolwiek jest w stanie pomóc rodzinie żołnierza walczącego o wolność, proszony jest o kontakt z redakcją Nowego Tygodnia (tel. 82 565 44 44). (pc)

News will be here