Tłusty czwartek. Pączkami od Hetmana przez lata zajadało się całe miasto

Wojciech Hetman i jego cukiernia rozpieszczali słodkościami chełmian przez kilkadziesiąt lat. Od ponad trzech lat cukiernia już nie działa, ale wiele osób wciąż namawia cukiernika, by choć na tłusty czwartek znów usmażył swoje słynne pączki. - Chętnie bym to zrobił, ale zdrowie już nie to. Choć kto wie, może jeszcze nie powiedziałem w tej sprawie ostatniego słowa… – mówi Wojciech Hetman

Puszyste, delikatne ciasto, przełamane konfiturą np. z róży i oblane lukrem. Słodkie, ale nieprzesadnie. Trudno oddać ten smak słowami, ale właśnie tak smakowały pączki Wojciecha Hetmana. Dziś jego cukiernia to już historia, ale receptury i wieloletnie doświadczenie chełmskiego cukiernika nadal inspirują… zagranicznych cukierników.

Mieszkańcy Chełma doskonale pamiętają specjały Wojciecha Hetmana. Przez dekady jego cukiernia przy ul. Lwowskiej była jedną z najbardziej znanych w mieście. Trzy lata temu lokal zamknął swoje podwoje, pozostawiając po sobie wspomnienia o doskonałych tortach, ciastach i – rzecz jasna – pączkach, które sprzedawały się nie tylko w tłusty czwartek. Każdy, kto ich spróbował, przyzna, że były wyjątkowe. Miały smak tradycyjnych, domowych, ale ich perfekcyjna konsystencja i balans smaków sprawiały, że wyróżniały się na tle innych. Cukiernik przyznaje, że technologię ich przygotowania dopieszczał przez wiele lat.

– Przepisy mogą być różne, ale kluczowe są „reżim technologiczny” i „reżim czasowy” – tłumaczy. – Jeśli w recepturze jest 120 żółtek, to musi być dokładnie 120 żółtek. Jeśli ciasto powinno odpoczywać przez 120 minut w określonej temperaturze, to trzeba tego przestrzegać z zegarkiem w ręku – dodaje.

Jego doświadczenie i unikalne metody produkcji są doceniane nie tylko w Polsce. Z jego wiedzy wciąż korzystają zakłady cukiernicze m.in. we Włoszech, Francji, Niemczech i Danii.

– Czasem proszą mnie, bym przyjechał i coś doradził, ale mam już 80 lat i takie podróże są dla mnie męczące – przyznaje.

Szczególnie ciepło wspomina współpracę z Duńczykami, których ceni za zawodową uczciwość.

Osładzał życie chełmian

Wojciech Hetman pochodzi z Radomia, ale jego domem i ostoją od lat jest Chełm. Już jako 14-letni chłopiec podjął pracę w cukierni mieszczącej się w kamienicy w Radomiu, w której mieszkał wtedy z rodziną. Ukończył Technikum Przemysłu Spożywczego w Warszawie, a wiele lat później także studia w zakresie przetwórstwa i przechowalnictwa przemysłu spożywczego. Jego ścieżka zawodowa jest długa i bogata. Będąc inspektorem produkcji spożywczej (kontrolował zakłady w województwie lubelskim) podczas jednej z podróży służbowych poznał w pociągu swoją żonę – chełmiankę. To dzięki niej pan Wojciech przeniósł się do Chełma. Pełnił wiele funkcji: był doradcą w Krajowej Izbie Gospodarczej, biegłym sądowym, działaczem Towarzystwa Jana Karskiego, jednym ze współzałożycieli Polskiego Towarzystwa Promocji Zdrowego Życia i Żywności, a przede wszystkim założycielem i właścicielem znanej nie tylko w Chełmie „Cukierni Hetman”. Kapituła Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP nominowała „Cukiernię Hetman” do nagrody gospodarczej w kategorii „Małe Polskie Przedsiębiorstwo”. Lista jego odznaczeń i nagród także jest imponująca. Znajdziemy na niej m.in. „Krzyż Kawalerski” i tytuł „Chełmianina Roku”.

Choć cukiernia już nie istnieje, wciąż pojawiają się prośby o to, by Wojciech Hetman usmażył swoje słynne pączki.

– Chętnie bym to zrobił, ale zdrowie już nie to – mówi. Obecnie dochodzi do siebie po niedawnym zabiegu, ale dodaje: – Kto wie, może jeszcze nie powiedziałem w tej sprawie ostatniego słowa… (w, fot. Cukiernia Hetman)