Mydło i powidło na deptaku

Rozłożone na deptaku stragany, a na nich mydło i powidło, szpecą wizerunek reprezentacyjnej ulicy miasta. Choć na targowiskach są wolne boksy, handlarze wolą pozostać w ścisłym centrum, bo dziennie przez Lwowską przechodzą tysiące ludzi i łatwiej o klienta. Chełmianom zaczyna się to nie podobać. Stowarzyszenie WeRwA w sprawie uporządkowania handlu w Śródmieściu wystąpiło do prezydenta Jakuba Banaszka i rady miasta.

– Jeżdżę po wielu miastach w Polsce i nigdzie nie widziałem, by na głównej, można powiedzieć nawet reprezentacyjnej, ulicy kwitł handel straganowy – mówi jeden z mieszkańców. – Jeszcze 20 lat temu taki widok mógł nikomu nie przeszkadzać. Dziś jest inaczej. Ścisłe centrum miasta powinno się wyróżniać czymś niekonwencjonalnym, przyciągać ludzi, a chyba tylko w Chełmie deptak służy jako miejsce do handlu i nikt nic z tym nie robi. Przynajmniej tak to wygląda, bo nie słyszałem, by ratusz próbował rozwiązać problem.

Kilka lat temu rada miasta podjęła uchwałę, zgodnie z którą łącznik między Lwowską a Popiełuszki stał się drogą. Wszystko po to, by uporządkować teren i zmusić handlarzy do przeniesienia się na miejskie targowiska. Wydawało się, że ci na stałe opuszczą ścisłe centrum miasta. Handlujący w prosty sposób postanowili obejść przepisy. Swoje stragany rozkładają na terenach należących do prywatnego właściciela. Tak jest choćby na ul. Lwowskiej przy sklepie „Majster”.

Działka przed budynkiem i za nim jest prywatna. Jej właściciel może ją wynająć, komu chce. Handlarze wykorzystali lukę w przepisach i niemal codziennie rozstawiają swoje stragany z mydłem i powidłem na deptaku. Tym, co kupują różne rupiecie na straganach, taki stan rzeczy nie przeszkadza, ale innych mocno irytuje. Grono mieszkańców, którzy nie mogą już patrzeć na szpecące ścisłe centrum kramiki, rośnie.

– W wielu miastach tego typu handel na głównej ulicy jest niedopuszczalny – mówi nasz czytelnik. – Czy na Krakowskim Przedmieściu w Lublinie, bądź na Starym Mieście w Zamościu też stoją stragany? Problemem jak najszybciej powinni zająć się urzędnicy i rada miasta. Musi być sposób na to, by zmusić handlujących do przeniesienia się na miejsca do tego przeznaczone. Miastu potrzebna jest uchwała, która uporządkuje ścisłe centrum. Handel na ulicach mógłby odbywać się jedynie od święta, gdy jest odpust w Bazylice, czy gdy są jarmarki na placu Łuczkowskiego.

Z drugiej strony, ci co swoje towary sprzedają na bazarach płacą czynsze dzierżawne, z kolei handlujący przy deptaku nie ponoszą żadnych kosztów. To nie jest sprawiedliwe względem osób, które prowadzą swoje działalności na zorganizowanych targowiskach. Ponadto mamy pandemię koronawirusa. Z tego powodu nie odbyły się jarmarki świąteczne. Dlaczego zatem jest zgoda na stragany, przy których gromadzą się grupki ludzi i nikt nie zachowuje dystansu społecznego – dodaje.

W handlu liczy się przede wszystkim odpowiednie miejsce. Przez Lwowską przechodzą tłumy ludzi i łatwiej o klienta. Dlatego też właśnie na deptaku, a nie w innym miejscu, pojawiły się stragany.

Rozstawione na deptaku szpetne stragany irytują również członków chełmskiego stowarzyszenia WeRwA, promującego turystykę, które domaga się uporządkowania handlu w mieście. W tej sprawie złożyło wniosek do prezydenta Jakuba Banaszka i rady miasta.

– Bardzo niekorzystnie wpływa to na wizerunek miasta i jego postrzeganie przez turystów – uważa Grzegorz Gorczyca ze stowarzyszenia. – W każdym mieście rynek i główny deptak to najważniejsze, najbardziej prestiżowe części przestrzeni, które podlegają szczególnemu traktowaniu. W takich miejscach powinna być dopuszczona wyłącznie sprzedaż pamiątek i produktów regionalnych, w estetycznych punktach handlowych oraz działalność ogródków gastronomicznych.

Na pl. Łuczkowskiego i deptaku na ul. Lwowskiej warto zezwolić na handel tylko podczas miejskich imprez plenerowych, takich jak np. jarmarki przedświąteczne czy festyny. Tak się dzieje w pobliskich miastach: Lublinie, Zamościu, Krasnymstawie czy Kazimierzu Dolnym. Podczas naszych podróży w różne części Europy nie spotkaliśmy się z sytuacją, że w reprezentacyjnym punkcie miasta prowadzony jest „stolikowy” handel niezbyt wyszukanymi produktami.

Grzegorz Gorczyca zwraca również uwagę na ważny aspekt. – Warto także zaznaczyć, że często stragany i samochody handlujących są ustawione w sposób uniemożliwiający przejazd deptakiem, co może być wielkim utrudnieniem dla służb ratunkowych. Obecnie osoby tam handlujące nie wnoszą żadnych opłat do kasy miasta, co jest raczej niezbyt uczciwe w stosunku do kupców legalnie prowadzących działalność na bazarach miejskich – zaznacza Gorczyca.

Stowarzyszenie przekonuje też, że docenia pracę osób prowadzących w tych miejscach swoją działalność, jednak w opinii jego członków wizerunek miasta jest ważniejszy niż „korzystne miejsce do handlowania” dla kilku osób.

– Osoby te z powodzeniem mogą prowadzić działalność w innym, przeznaczonym do tego miejscu, co będzie też sprawiedliwe w stosunku do innych kupców – podkreśla Grzegorz Gorczyca.

Urzędnicy chełmskiego magistratu zapewniają, że trwają prace nad przyjęciem odpowiednich regulacji prawnych, które kompleksowo uporządkują handel w mieście. – Celem samorządu oprócz poprawy estetyki przestrzeni miejskiej jest przede wszystkim stworzenie przyjaznych warunków dla przedsiębiorców handlujących na terenie Chełma – podkreśla Wojciech Wójcik, dyrektor Gabinetu Prezydenta Jakuba Banaszka. – Dlatego działania podejmowane przez urzędników są konsultowane m.in. ze środowiskami kupieckimi.

– Urzędnicy i rada miasta muszą coś zrobić, by stragany jak najszybciej znikły z deptaka, bo to wstyd przed turystami, którzy wcześniej czy później ponownie pojawią się w Chełmie, że na jednej z głównych ulic kwitnie handel straganowy – uważa nasz czytelnik. (s)

News will be here