Poderżnął żonie gardło i powiesił się

(1 czerwca) Najpierw kuchennym nożem zabił swoją żonę, potem wysłał synowi sms-a o tym, a następnie odebrał sobie życie – taki prawdopodobnie przebieg miała tragedia w domu przy ul. Kościelnej w Parczewie. Zamordowana kobieta pochodzi z Włodawy, podobnie jak i sprawca, ale od wielu lat mieszkali w Parczewie.

Policjanci z parczewskiej komendy przyjechali natychmiast po zgłoszeniu, którego dokonał syn małżeństwa. To, co zobaczyli, przeraziło nawet tych najtwardszych, którzy widzieli niejedno.

– Do tego tragicznego zdarzenia doszło późnym popołudniem w Parczewie. Do parczewskiej jednostki wpłynęło zgłoszenie, że w jednym z domów jednorodzinnych znaleziono ciała dwóch osób. Policjanci, którzy pojechali na miejsce zdarzenia, potwierdzili zgłoszenie. Na terenie posesji doszło do zgonu 60-letniego mężczyzny oraz jego 54-letniej małżonki – czytamy w komunikacie policji.

Mężczyzna był właścicielem firmy pogrzebowej założonej w 1993 r. Według wstępnych ustaleń w relacjach małżeńskich w ostatnim czasie nie działo się najlepiej. Mówiło się nawet o tym, że choć w jednym domu, to od dłuższego czasu mieszkali jakby oddzielnie. I zdaniem niektórych to właśnie chęć rozwodu wyrażona przez kobietę miała być bezpośrednią przyczyną furii 60-latka.

Tego dnia bowiem mężczyzna miał otrzymać pozew rozwodowy. Jedna z wersji mówi, że w przypływie zazdrości i złości posuniętej do szaleństwa wziął nóż kuchenny i poderżnął gardło swojej partnerce. Były to na tyle mocne pchnięcia, że głowa trzymała się tylko na samej skórze. Następnie, widząc, co zrobił, wysłał smsa do syna z krótką informacją, co uczynił. Chwilę później powiesił się w domu. Syn, gdy przyjechał niedługo potem, zobaczył najstraszniejszy widok. Najpierw na parterze znalazł wiszącego ojca, a później na piętrze matkę niemal pozbawioną głowy.

Zdaniem śledczych doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego.

Po przybyciu policjanci przez wiele godzin na miejscu prowadzili czynności, polegające głównie na zabezpieczaniu śladów i szukaniu motywów tej makabrycznej zbrodni. Oczywiście wszystko wykonywane było pod nadzorem prokuratury. Sekcja zwłok zapewne potwierdzi przyczyny zgonów.

54-letnia ofiara pochodziła z Włodawy – tu się urodziła, uczyła i wychowała. – To straszna wiadomość. Była taką sympatyczną kobietą, pełną energii i chęci życia – mówi Tomasz z Włodawy.

60-letni mężczyzna też pochodził z Włodawy, gdzie w latach 80. XX wieku mieszkał i pracował m.in. jako fotograf. Później małżeństwo przeniosło się do Parczewa, gdzie odziedziczyli firmę pogrzebową. Uchodzili za majętnych ludzi. (pk)

News will be here