Prawnik za mocny na śląskich psychiatrów

Mija rok, odkąd sąd wysłał do biegłej psychiatry akta sprawy chełmskiego prawnika oskarżonego o usiłowanie zabójstwa swojej żony. Przez rok kolejni specjaliści od umysłu ludzkiego nie byli w stanie zdiagnozować pozostającego na wolności adwokata-nożownika. Ile lat i ilu psychiatrów jeszcze potrzeba?

14 lipca 2016 roku, gdy dziecko wyjechało z dziadkami nad j. Białe, Bartosz W. pił w domu i awanturował się z żoną, w telefonie której znalazł dowód jej zdrady. W końcu sięgnął po dwa noże myśliwskie i zadał kobiecie dwa głębokie ciosy. Ociekając krwią, ofiara rzuciła się do ucieczki, a mąż cisnął w jej stronę tasak kuchenny. Na szczęście chybił i tasak wbił się we framugę drzwi. Kobieta wybiegła z domu i zdołała dotrzeć do pobliskiej apteki, gdzie farmaceutka udzieliła jej schronienia do czasu przyjazdu karetki pogotowia.

Po wszystkim ofiara przyznała, że mąż od kilku dni znęcał się nad nią, groził, zastraszał, opluwał, okładał po głowie, uderzał pasem, kijem od mopa, a nawet pałką teleskopową. Bartosz W. nie przyznał się do żadnego z tych czynów – według jego wersji żona nadziała się na noże, a wcześniej na inne przedmioty, skąd rany i siniaki na całym ciele. Tyle ustaliła chełmska prokuratura, a po kilku miesiącach śledztwa akt oskarżenia przeciwko zawieszonemu w czynnościach prawnikowi skierowała do Sądu Okręgowego w Lublinie. W marcu 2017 roku sprawa trafiła na wokandę, a sąd od razu zwolnił z aresztu oskarżonego (wniosek o dziwo poparła ofiara).

Krwawe sceny z udziałem prawnika i jego żony rozegrały się dokładnie tydzień po tym, jak znany chełmski inżynier budownictwa zadźgał swoją żonę, a na jej ciele ułożył bukiet róż, po czym sam wyskoczył przez okno. Przemysław K. został odratowany, sprawa również trafiła do SO w Lublinie, a wyrok skazujący (25 lat więzienia) zapadł pod koniec marca 2018 roku. Jednak wyroku w sprawie przeciwko prawnikowi Bartoszowi W. na próżno chyba czekać. Proces już prawie 4 lata stoi w miejscu, bo żaden biegły psychiatra nie może zdiagnozować oskarżonego prawnika (w przypadku „zwykłego” inżyniera, jak się okazuje, nie było to takie trudne). Opinie dwóch powołanych zespołów były sprzeczne, więc sąd powołał trzeci zespół biegłych, a potem… czwarty.

Dokładnie rok temu, w lutym, akta sprawy zostały wysłane do biegłej psychiatry na Śląsku i choć właśnie mija rok, specjalistka dalej nie sporządziła swojej opinii. Wielokrotnie sąd przedłużał termin jej nadesłania (rzekomo psychiatra wnioskowała o to z uwagi na „złożoność materii”), ostatni upłynął 31 stycznia. Od tamtej pory cisza – ani opinii psychiatrycznej Bartosza W., ani kolejnego wniosku o przedłużenie terminu, ani nawet ponaglenia ze strony lubelskiego sądu. Czy przez pandemię wszyscy już zapomnieli, że – zdaniem oskarżenia, które ma mocne dowody – niebezpieczny nożownik chodzi po ulicy wolny i mimo upływu lat nie odpowiedział za swoje czyny? (pc)

News will be here