Przed szpitalem i siedzibą włodawskiego starostwa w ubiegłym tygodniu pojawiły się znicze i banery w formie nekrologów. W sieci poziom dyskusji już dawno sięgnął dna i teraz w stronę starosty Andrzeja Romańczuka lecą nie tylko wulgaryzmy, ale również groźby. Wiele wskazuje na to, że to nie autentyczny wyraz troski mieszkańców o przyszłość włodawskiej lecznicy, ale zorganizowana, polityczna akcja wymierzona w starostę.
Najpierw we Włodawie i wielu miejscowościach powiatu włodawskiego rozwieszono ulotki w formie nekrologów pediatrii i oddziału noworodkowego włodawskiego szpitala z informacją, że osobami odpowiedzialnymi za agonię szpitala jest starosta włodawski Andrzej Romańczuk (PSL) oraz dyrektor lecznicy Teresa Szpilewicz. Autorzy plakatu nawoływali, by spotkać się 1 listopada pod siedzibą starostwa i szpitalem i w akcie protestu przeciw działaniom wyżej wspomnianych osób zapalić symboliczne znicze. Oprócz lampek trzy zakapturzone osoby zawiesiły również przed wejściem do starostwa wielki baner. Zrobiono to oczywiście bez zgody starostwa, a ponieważ plakat uniemożliwiał wejście do budynku, wezwano policję i oficjalnie go zdjęto. Choć organizatorzy akcji nawoływali do licznego przyjścia pod starostwo również w Dzień Zaduszny, to tym razem pojawiło się o wiele mniej osób. Akcja protestacyjna jest od kilku dni prowadzona również w Internecie. Nie pojawiają się jednak pomysły na ratowanie szpitala, poza jednym – odwołaniem dyrektor i starosty. Bardzo mocno uaktywnili się przeciwnicy tych dwóch osób, a na domiar złego wielu z nich nie gryzie się w język przy pisaniu komentarzy. W stronę A. Romańczuka lecą inwektywy, a nawet groźby.
– To jest bardzo przykre, że ludzie, którzy nie znają rzeczywistych przyczyn problemów włodawskiego szpitala, próbują grać na emocjach i eskalować niepotrzebnie napięcie – mówi Andrzej Romańczuk. – Na pewno taka forma „pomocy” naszemu szpitalowi się nie przysłuży. Mało tego, po takiej promocji trudno będzie przyciągnąć do nas lekarzy. A właśnie przede wszystkim o problem braku lekarzy, poza finansami, toczy się cała walka. Co ponadto smutne, anonimowi inicjatorzy akcji nie mieli odwagi do mnie przyjść i porozmawiać o swoich receptach na uzdrowienie sytuacji. Oskarża się mnie o tchórzostwo, a samemu nie ma się odwagi firmować akcji swoim nazwiskiem. Najboleśniejsze w tym wszystkim jest to, że najgłośniej krzyczą ci, którzy nocą, ukradkiem, zakapturzeni wieszają banery i podburzają innych, wykorzystując do tego tak ważne święto, jakim jest 1 Listopada – dodaje starosta.
Zarówno nielegalne wywieszenie baneru na obiekcie starostwa, jak i zniesławiające i obraźliwe komentarze w sieci zostały zgłoszone organom ścigania. Pierwszą sprawą zajmuje się włodawska policja, druga trafiła do prokuratury.
Włodawa nie wyjątkiem, lecz regułą
Problem z rosnącym zadłużaniem się powiatowych szpitali, brakiem lekarzy i zamykaniem oddziałów to nie przypadek tylko Włodawy, ale niemal wszystkich powiatowych lecznic w kraju. W powiecie krasnostawskim – jak poinformowało właśnie tamtejsze starostwo – dług miejscowego SP ZOZ co miesiąc powiększa się o milion złotych i nic nie zapowiada poprawy, bo wycena procedur szpitalnych obowiązująca w NFZ ma się nijak do wzrostu cen spowodowanych inflacją, podnoszenia minimalnego wynagrodzenia czy wzrostu kosztów funkcjonowania placówki wynikających np. z podwyżek cen energii. W Krasnymstawie również borykają się z problemem braku obsady i zamykaniem oddziałów. Według raportu opublikowanego pod koniec sierpnia przez Najwyższą Izbę Kontroli podstawowym problemem utrudniającym funkcjonowanie szpitali powiatowych jest ich pogarszająca się sytuacja finansowa, przejawiająca się m.in. rosnącym zadłużeniem. Według danych Ministerstwa Zdrowia, w latach 2019-2021 zobowiązania ogółem szpitali powiatowych stale rosły i wynosiły – odpowiednio – ponad 6 mld zł, niemal 6,9 mld zł oraz niecałe 7,3 mld zł. Jednocześnie zobowiązania wymagalne szpitali powiatowych na przestrzeni tych lat wynosiły – odpowiednio – ok. 803 mln zł, 724 mln zł i prawie 602 mln zł. Według stanu na 30 czerwca 2022 r., zobowiązania ogółem szpitali powiatowych przekroczyły 7,3 mld zł, w tym zobowiązania wymagalne wyniosły prawie 777 mln zł. Co więcej, na 19 skontrolowanych przez NIK placówek, tylko 3 mogło się pochwalić wynikiem na plusie. Cała reszta była zadłużona po uszy.
O wiele szersze opracowanie przygotował Związek Powiatów Polskich wraz z Ogólnopolskim Związkiem Pracodawców Szpitali Powiatowych. Dane nie napawają optymizmem, bo na 211 analizowanych placówek aż 191 ma straty na działalności podstawowej.
– Według analiz zespołu pod kierownictwem prof. dr hab. Eweliny Nojszewskiej, w zdecydowanej większości szpitali powiatowych zmiana zasad wyceny świadczeń wskazana w Rekomendacji nr 65/2022 z dnia 13 lipca 2022 r. Prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji nie pozwoliła na zabezpieczenie środków na sfinansowanie obligatoryjnych podwyżek wynagrodzeń oraz pokrycia rosnących cen towarów i usług spowodowanych inflacją. Również zdecydowana większość szpitali powiatowych nie osiągnęła wskazanego w Rekomendacji poziomu 22,4 proc. wzrostu wartości umów tj. poziomu o jaki wzrosły zobowiązania płatnika. Na taki stan rzeczy miało wpływ wchłonięcie przez nowe wyceny współczynników korygujących, wprowadzanych od 2015 na sfinansowanie podwyżek wynagrodzeń w sektorze ochrony zdrowia w poprzednich latach – informuje branżowy portal politykazdrowotna.com. To jasno dowodzi, że bez zmian legislacyjnych lwia część szpitali powiatowych nie będzie mogła dłużej funkcjonować w obecnej formie.
Kto zyskuje na zamieszaniu
Ataki na szpital i powiat wyraźnie nasiliły się po wyborach parlamentarnych. Niemal na sto procent rządzić w Polsce będzie koalicja SLD, PSL, Polski2050 i Platformy Obywatelskiej, a Prawo i Sprawiedliwość będzie w opozycji. To oznacza, że PiS musi zrobić wszystko, by osiągnąć jak najlepszy wynik w nadchodzących wyborach samorządowych. Nie tylko utrzymać obecny stan posiadania w gminach i powiatach, ale go powiększyć, zdobyć władzę w kolejnych samorządach, by znaleźć stanowiska dla działaczy, którzy stracą posady w rządowych instytucjach i państwowych spółkach. By to osiągnąć, warto wykorzystać każdą okazję do podważenia zaufania wyborców i zdyskredytowania aktualnie rządzących samorządowców z innych ugrupowań (zresztą to samo starają się robić oponenci obecnych włodarzy z PiS). Piszemy o tym nie bez kozery, bo wszystko wskazuje na to, że „akcję znicz” pod starostwem i szpitalem zorganizowały osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością. We Włodawie niemal każdy już wie, kto wieszał baner blokujący wejście do urzędu i co ciekawe, były to te same osoby, które kilka tygodni wcześniej mocowały na płotach banery wyborcze kandydatów Zjednoczonej Prawicy. Co na to lider lokalnego PiS, wiceburmistrz Włodawy Wiesław Holaczuk? Zdecydowanie zaprzecza, że to jego ugrupowanie stoi za internetową nagonką na dyrektor szpitala i starostę. Jeszcze zanim W. Holaczuk został przed rokiem zastępcą lewicowego burmistrza Wiesława Muszyńskiego, jako radny powiatowy praktycznie przy każdej okazji krytykował dyrekcję szpitala. To o tyle zastanawiające, że w 2014 roku, gdy był starostą i szpital również znajdował się na skraju likwidacji, tak pisał w liście otwartym do atakującego go wtedy burmistrza Jerzego Września: „(…) SP ZOZ we Włodawie jest w trudnej sytuacji finansowej, to fakt. W podobnie trudnej sytuacji ekonomicznej są dziesiątki, jeśli nie setki szpitali powiatowych w Polsce. Nie jest jednak prawdą, Panie Burmistrzu – że „narastające przez kilka lat zadłużenie wymknęło się spod kontroli organów zarządzających”. Nic się z naszych rąk nie wymknęło. Jednak winą za obecny stan naszego szpitala, jak i wielu innych, należy obarczyć nieudolny rząd, który w kwestii ratowania służby zdrowia robi zdecydowanie za mało. Brak dobrego od wielu lat kontraktu dla naszego szpitala, niezapłacone miliony zł za nadwykonania czy permanentne niedofinansowanie służby zdrowia – to nie wina samorządu, lecz rządu. Szpitale w Polsce są bowiem finansowane z budżetu państwa, a nie z budżetu samorządu”.
– Nadal uważam, że w budżecie państwa jest za mało środków na służbę zdrowia – mówi W. Holaczuk. – Jednak oddziały w naszym szpitalu są zamykane nie ze względu na kwestie finansowe, a przez braki kadrowe, a te wynikają w mojej ocenie w dużej mierze ze złego zarządzania. Pani dyrektor często źle traktuje personel, więc część lekarzy i pielęgniarek rezygnuje z pracy we Włodawie. Jest na to wiele przykładów. W mieście mamy ośmiu pediatrów, a żaden z nich nie chce podjąć współpracy – to o czymś świadczy. Oczywiście złe stosunki na linii dyrekcja-załoga to tylko jeden z aspektów złej sytuacji tej placówki. Problemy finansowe były i będą, ale na koniec mojej kadencji starosty szpital dostawał od państwa 18 mln zł na działalność. Dzisiaj jest to podobno ponad 40 mln, a i tak to nie wystarcza. Zadłużenie szpitala na koniec mojej kadencji wynosiło 22 mln zł, dzisiaj jest to ponad 40 mln. Czy aż tak bardzo wzrosły koszty obsługi? A pamiętać należy, że wtedy działały wszystkie oddziały włącznie z SOR-em, pediatrią i położnictwem. Do tego prowadzone były największe inwestycje, dlatego w moim przekonaniu dzisiaj największym problemem jest złe zarządzanie. Szpital potrzebuje dobrego menadżera, który będzie potrafił dogadać się z personelem i od tego trzeba zacząć naprawę tej placówki. Będziemy więc nadal przyglądać się sytuacji i naciskać zarząd powiatu, by nie dopuścił do przedłużenia kadencji pani Szpilewicz – tłumaczy wiceburmistrz. (bm, fot. nadesłane)