Spotkanie ze świadkiem historii

Spotkaniem z panem Leszkiem Zabłockim, więźniem KL Lublin, Muzeum na Majdanku upamiętniło 76. rocznicę przybycia do obozu pierwszego transportu polskich więźniów politycznych z Pawiaka

17 stycznia br. w czwartek w Muzeum na Majdanku odbyło się spotkanie z jego byłym więźniem Leszkiem Zabłockim.


W ten sposób uczczono 76. rocznicę przybycia do KL Lublin – bo tak oficjalnie nazywał się zlokalizowany w naszym mieście obóz koncentracyjny – pierwszego transportu polskich więźniów politycznych z więzienia Pawiak w Warszawie. Zostali oni aresztowani za działalność konspiracyjną. Wśród nich był 18-letni Leszek Zabłocki, ps. „Jola”, członek Związku Jaszczurczego, aresztowany razem z konspirującymi przyjaciółmi z podwórka – Adamem Nowosławskim, ps. „Marysia” i Jerzym Giergielewiczem, ps. „Rudy”.

Chłopcy trafili do aresztu śledczego gestapo na Pawiaku, a po pięciu miesiącach brutalnych przesłuchań wysłano ich do KL Lublin. Ich historia zainspirowała pracowników Muzeum na Majdanku do zorganizowania spotkania „Koledzy z podwórka. »Jola«, »Marysia«, »Rudy« w więzieniu gestapo na Pawiaku i w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku”. Jego gościem był jedyny z trójki żyjących przyjaciół.

95-letni wspaniały gawędziarz

Ich historia określiła przebieg wydarzenia. Zgromadzeni najpierw obejrzeli prezentację poświęconą gestapowskiej katowni na Pawiaku, a następnie zapoznali się z historią Majdanka. Następnie głos zabrał 95-letni były więzień lubelskiego obozu, który okazał się znakomitym gawędziarzem.

Opowiedział słuchaczom o 4-miesięcznym samotnym pobycie w izolowanej celi, bez kontaktu z ludźmi, wyjąwszy funkcjonariuszy więzienia, o biciu kijem tak, że pękła mu skóra na głowie, a w lewym ramieniu, którym osłaniał się przed ciosami, zebrała się ropa (wyleczył go więzienny lekarz, zakładając mu dren), o prymitywnych warunkach życia w celi, o karnych ćwiczeniach w razie, gdyby kontrolujący porządek w jego celi gestapowiec znalazł choć ślad kurzu na swojej białej rękawiczce. Jego opowieść, choć traktująca o dramatycznych przeżyciach – w momencie aresztowania miał 18 lat – tchnęła optymizmem, ponieważ niezależnie od okoliczności i niepewnej przyszłości nie załamał się.

Narzucił sobie dyscyplinę

Przy pomocy zaimprowizowanego narzędzia z ułamka metalu prowadził na ścianie kalendarz, by nie stracić rachuby czasu. Z fatalnej jakości więziennego chleba ulepił sobie warcaby, jako że w nie mógł grać sam z sobą. Ponieważ w paczce od rodziny mógł otrzymać dwie książki – podręcznik do nauki języka niemieckiego i Biblię – skwapliwie z tego skorzystał i otrzymał Nowy Testament po polsku, a Stary – po niemiecku.

Choć do więzienia trafił w dobrej kondycji – był w stanie przepłynąć Wisłę w obie strony – to bicie nadszarpnęło ją. Zaczął więc ćwiczyć. Jako że ulubioną karą w więzieniu były tzw. żabki, czyli skoki w przysiadzie ze stołkiem w wyciągniętych rękach, zaczął ćwiczyć przysiady – dzienna norma: 100.

Piekło na Majdanku

Szczęście dopisał mu i na Majdanku – trafił do grupy inżyniera Zelenta, działacza obozowej konspiracji. 3 listopada 1943 r. – w dniu św. Huberta, patrona myśliwych, był świadkiem akcji „Erntefest” (niem. ‘żniwa’), kiedy to Niemcy jednego dnia rozstrzelali 18,5 tysiąca żydowskich więźniów. Wcześniej uczestniczył w kopaniu rowu – rzekomo miał być schronieniem na wypadek sowieckich nalotów, w którym Niemcy kazali się kłaść nago ofiarom, po czym do nich strzelali.

Następni mordowani musieli się kłaść na ciałach zabitych. Pozostali więźniowie zostali zamknięci w barakach, a odgłosy strzałów miała zagłuszać głośna muzyka, emitowana przez zainstalowane megafony. W marcu 1944 r. pana Leszka przetransportowano do KL Gross-Rosen. Wyzwolenia doczekał w obozie w Leitmeritz w dzisiejszych Czechach.

Przetrwanie zawdzięczał – jak sam to przyznał – rodzinie: ojcu, walczącemu podczas I wojny w polskich oddziałach na Wschodzie pod dowództwem generała Dowbor-Muśnickiego, matce – od 17. roku życia pracującej jako nauczycielka, harcerstwu oraz – jak to określił – „wychowaniu podwórkowemu”, a przede wszystkim szczęściu. Po powrocie do Polski zdał maturę i ukończył studia w Szkole Wyższej Handlowej oraz w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Całe zawodowe życie – do 1995 r., a więc do 71. roku życia – przepracował w bankowości. Przeżyli też jego aresztowani koledzy z podwórka – obaj z sukcesem poświęcili się medycynie.

Joanna Dudziak

 

News will be here