Stacje ostrzegą przed promieniowaniem

Państwowa Agencja Atomistyki uruchomiła w województwie lubelskim dwie nowe stacje wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych – w Horodyszczu pod Chełmem i w Krasnymstawie. Dzięki nim skończą się domysły i plotki o ewentualnych radioaktywnych chmurach, które mogą dotrzeć nad Polskę w wyniku wojny na Ukrainie.

Polska Agencja Atomistyki poinformowała o uruchomieniu dwóch nowych stacji wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych. Oby nigdy nie musiały informować nas o faktycznym zagrożeniu, ale w obliczu tego, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, lepiej dmuchać na zimne.

– To początek realizacji planów PAA związanych z rozwojem monitoringu radiacyjnego w 2023 roku – informuje Agencja. Stacje zainstalowano w Krasnymstawie i Horodyszczu. Przyrządy służą do pomiaru poziomu promieniowania jonizującego w powietrzu. Na terenie Polski działają już 54 stacje PMS a docelowo, do końca 2033 roku, ma ich być 145.

– Więcej stacji w sieci krajowego monitoringu radiacyjnego to lepsza ocena sytuacji i możliwość właściwej reakcji w sytuacjach awaryjnych – wyjaśnia PAA.

Dzięki urządzeniem skończą się plotki i sianie paniki o radioaktywnych chmurach znad Czarnobyla. Kilka lat temu internet obiegł taki fake news podparty nawet filmem nadciągającego zagrożenia. Według plotki radioaktywna chmura miała przemieszczać się w kierunku województwa lubelskiego.

Podobna pogłoska pojawiła się kwietniu minionego roku. A wiarygodności miały jej dodać prawdziwe informacje o pożarach lasów w okolicy Czarnobyla i wtargnięciu wojsk rosyjskich na teren elektrowni atomowej. Wtedy także Państwowa Agencja Atomistyki uspokajała, że sytuacja jest pod kontrolą, a w Chełmie mamy stację wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych. Pomimo tego ludzie kupowali w aptekach płyn Lugola i szukali możliwości zaopatrzenia się w jodek potasu. Chociaż informacje o radioaktywnej chmurze nie potwierdziły się, to jednak zagrożenie cały czas było realne.

Pod koniec minionego roku w związku z trwającymi walkami na Ukrainie i ostrzelaniem Zaporoskiej Elektrowni Atomowej rządzący zdecydowali o dystrybucji tabletek jodku potasu. Leki trafiły do ośrodków zdrowia, szkół, świetlic wiejskich i ochotniczych straży pożarnych. Ale służby wojewody lubelskiego uspokajały, że plan dystrybucji tabletek jodku potasu jest standardową prewencyjną procedurą, związaną z zarządzaniem kryzysowym i ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom.

– W obecnej chwili zagrożenie radiacyjne nie występuje, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana przez Państwową Agencję Atomistyki, która informuje, że rosyjskie działania militarne na Ukrainie oraz ataki na Zaporoską Elektrownię Jądrową nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia dla mieszkańców Polski. Nie ma więc podstaw, żeby rozpoczynać wydawanie tabletek jodku potasu – informowała wówczas Agnieszka Strzępka, rzecznik wojewody lubelskiego. (bf)

News will be here