Tłuste koty z Chełma

Chełmscy radni pokazali, na czym im zależy. Wykorzystali zmianę przepisów i zafundowali sobie pokaźne podwyżki. Większość z nich będzie dostawała o ponad tysiąc złotych więcej. W projekcie uchwały o podwyżkach diet nie ma konkretnych kwot. Radni, żeby nie narażać się na krytykę mieszkańców, wpisali procenty od maksymalnej stawki, której wysokości również nie podali. Na sesji też zabrakło im odwagi, żeby o tym głośno powiedzieć. Wstyd!

Longin Bożeński, Mirosław Czech, Dorota Rybaczuk, Adam Kister, Kamil Błaszczuk, Joanna Lis, Agnieszka Ostrowska, Piotr Krawczuk vel Walczuk, Marek Sikora, Stanisław Mościcki, Tomasz Otkała, Maciej Baranowski, Katarzyna Janicka, Piotr Jabłoński i Irena Machowicz – to chełmska lista tłustych kotów. Te nazwiska warto zapamiętać i przypomnieć je sobie przed kolejnymi wyborami samorządowymi. Kiedy wszystko drożeje, wielu chełmian ledwo wiąże koniec z końcem, czwarta fala koronawirusa szaleje, a w szpitalach umiera mnóstwo chorych, piętnaścioro radnych lekką ręką dało sobie sowite podwyżki wynagrodzeń. Uznali, że to najlepszy moment, by w końcu zafundować sobie wyższe diety, bo dotychczasowe im najwyraźniej nie wystarczały.

Zamiast przeznaczyć fundusze na 100 czy 200 metrów nowego chodnika, bądź ustawienie kilku słupów oświetleniowych na osiedlach, chełmscy radni wyszli z założenia, że miejskie pieniądze im się należą! Skandal! Tym bardziej, że większość radnych piastuje kierownicze stanowiska w administracji samorządowej czy publicznej, bądź miejskich spółkach i co widać po oświadczeniach majątkowych, dobrze zarabia. Niejeden człowiek zapewne w takiej sytuacji i po fali krytyki spaliłby się ze wstydu, ale nie radni z Chełma, którzy – jak widać – nie wiedzą, co znaczy zachować umiar.

Wykorzystali nowe przepisy

Najprawdopodobniej w obawie przed krytyką ze strony mieszkańców temat diet oficjalnie pojawił się dopiero w dniu obrad plenarnych 29 listopada, a nie 7 dni przed posiedzeniem, kiedy to Biuro Rady Miasta przekazywało radnym materiały na sesję. Kilka godzin przed komisją budżetu i rozwoju gospodarczego spotkali się szefowie klubów radnych: Mirosław Czech (PiS), Piotr Krawczuk vel Walczuk (Porozumienie dla Chełma), Stanisław Mościcki (Polska 2050) i Marek Sikora (Koalicja Obywatelska), by ustalić wysokość podwyżek.

Nie wiadomo dlaczego, zaproszenia do rozmów nie dostali radni niezrzeszeni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że największą zachłannością miał wykazać się Mirosław Czech, który chciał przede wszystkim zadbać o swój interes. Domagał się, by wszyscy przewodniczący komisji – on sam kieruje pracami jednej z nich – mieli wyższe diety od wiceprzewodniczących rady. Ostatecznie pomysł pazernego radnego nie znalazł akceptacji wśród pozostałych szefów klubów radnych.

O podwyżkach diet chełmscy radni, zwłaszcza ci z PiS, mówili już na przełomie ubiegłego i bieżącego roku. Wtedy to za wzrostem ryczałtów optował m.in. radny… Mirosław Czech. W grę wchodziły wówczas kwoty o około tysiąc złotych wyższe od tych, jakie dostawali. Ostatecznie pomysłodawcy wycofali jednak projekt uchwały, bo rzekomo nie był skonsultowany ze wszystkimi klubami radnych. Radni do tematu mieli wrócić i omówić stawki ze wszystkimi klubami oraz radnymi niezależnymi. Czekali na okazję rok i się doczekali.

Podstawą wyliczenia wysokości diet radnych jest kwota bazowa, określona w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Wraz z jej wzrostem, idą w górę wynagrodzenia radnych. W 2021 roku kwota bazowa wynosi 1 789,42 zł. Diety radnych dotąd nie mogły przekroczyć 1,5-krotności tej kwoty, czyli 2 684,13 zł, uważanej za maksymalną.

W ostatnim czasie przepisy w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych, a także naliczania diet dla radnych uległy zmianie. Zwiększono podstawę do obliczenia wysokości wynagrodzenia. Wynosi ona już nie 1,5 a 2,4-krotność kwoty bazowej, czyli 4 294,60 zł. W miastach takich jak Chełm, dieta dla radnego nie może przekraczać 75 proc. maksymalnej kwoty. W tym przypadku jest to już 3 220,95 zł, czyli o prawie 1 000 zł więcej niż dotychczas. Jeśli kwota bazowa w danym roku wzrośnie, w górę automatycznie pójdą też diety radnych.

O ponad tysiąc złotych więcej

Nowe przepisy bez wątpienia są niezwykle korzystne dla radnych. Dają im możliwość uchwalenia sowitych podwyżek, ale nie oznacza to, że rady mają korzystać z nich bez opamiętania. Nie wszędzie jednak radni wiedzą, co to umiar i zdrowy rozsądek. Do tej grupy od poniedziałku 29 listopada zalicza się większość chełmskich rajców.

Szefowie klubów radnych ustalili, że przewodniczący rady będzie dostawał 73 proc. maksymalnego wynagrodzenia, wiceprzewodniczący – 52 proc., przewodniczący komisji – 47 proc., a pozostali radni – 40 proc. Konia z rzędem temu, kto w projekcie uchwały i uzasadnieniu znajdzie konkretne sumy. Nie ma też wpisanej kwoty maksymalnego wynagrodzenia. Wydaje się, że zrobiono to celowo, by nie kłuła w oczy tych, którzy zechcą przeczytać uchwałę. Same procenty osobom, niemającym czasu szukać szczegółowych zapisów w ustawach, rozporządzeniach, niewiele powiedzą. W tej kwestii chełmskim radnym ewidentnie zabrakło cywilnej odwagi, tym bardziej, że wiele samorządów w uchwałach stara się podawać kwoty przyjętych diet, bo mieszkańcy mają prawo wiedzieć konkretnie, ile radni dostają pieniędzy z miejskiej kasy.

Policzyliśmy więc sami. Na konto przewodniczącego Longina Bożeńskiego miasto co miesiąc przeleje 3 135,05 zł (diety radnych są nieopodatkowane). O takich poborach netto zapewne marzy wielu zatrudnionych w magistracie urzędników, pracujących po osiem godzin dziennie. Dotychczas Bożeński, który ostatnio awansował w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej na stanowisko pełnomocnika zarządu, dostawał dietę w wysokości około 1 950 zł.

Wiceprzewodniczący rady, Maciej Baranowski i Dariusz Grabczuk, otrzymają po 2 233,19 zł. Do tej pory ich uposażenia nie przekraczały 1 400 zł. Przewodniczący komisji, a jest ich łącznie sześć, dostaną po 2 018,46 zł miesięcznie, a więc o prawie 1 150 zł więcej, niż wcześniej. Diety tej wysokości otrzymają: Mirosław Czech, Stanisław Mościcki, Dorota Rybaczuk, Adam Kister, Tomasz Otkała i Piotr Krawczuk vel Walczuk.

Wynagrodzenia dla pozostałych radnych natomiast wynoszą 1 717,84 zł. Dotąd radni brali o około 1 000 zł mniej. Wszyscy radni zgodnie z nowymi przepisami dostaną wyrównania od 1 sierpnia. Na konto każdego z nich z tego tytułu wpłynie dodatkowo po około 4 tys. zł.

Miesięcznie na diety radnych miasto wyda prawie 44 tys. zł, a rocznie ponad 525 tys. zł! Do tej pory utrzymanie rajców kosztowało niespełna 270 tys. zł w skali roku.

Nie zagłosował, choć chciał…

W poniedziałkowej zdalnej sesji rady miasta uczestniczyło siedemnaścioro radnych. Piętnaścioro zagłosowało za podwyżkami. Od głosu wstrzymała się jedynie Agata Fisz, była prezydent Chełma, która nie należy do żadnego klubu. – Projekt nie był ze mną konsultowany, dlatego wstrzymałam się od głosu. Pamiętam, że rok temu była mowa o podwyżkach diet, ale nad stawkami mieli pochylić się szefowie klubów i radni niezależni. O tych ostatnich zapomniano – mówi Fisz.

W głosowaniu udział wziąć chciał też niezależny radny Mariusz Kowalczuk. Od początku zapowiadał, że nie poprze uchwały o podwyżkach, bo jego zdaniem ich wysokość jest mocno przesadzona. – 100 zł może 200 zł byłoby do przyjęcia, ale nie 1 000 zł – mówi Kowalczuk. – Poza tym nikt nie konsultował ze mną zaproponowanych stawek, a projekt uchwały do porządku obrad dołączono w dniu sesji.

Przed jego nazwiskiem w elektronicznym protokole z głosowania widnieje jednak napis „brak głosu”. Taka sama sytuacja miała miejsce na komisji budżetu i rozwoju gospodarczego, która opiniowała projekt uchwały o podwyżkach. – Na obu posiedzeniach chciałem głosować. Klikałem, klikałem, a system nie przyjmował głosu. Na sesji kilkakrotnie prosiłem przewodniczącego o powtórzenie głosowania, bo chciałem wziąć w nim udział. Dziwne jest to, że kilka minut wcześniej bez problemów mogłem oddać głos za uchwaleniem wynagrodzenia prezydentowi, a gdy przyszły podwyżki diet radnych, nagle coś nawaliło. To samo było na komisji – opowiada zaskoczony radny Kowalczuk.

Przewodniczący Bożeński na powtórkę głosowania nie wyraził zgody. Stwierdził jedynie, by w przyszłości radny Kowalczuk lepiej przygotował się do zdalnej sesji i zadbał o szybkie łącze internetowe. – Całą sesję spędziłem w domu. Mam bardzo szybki internet, nigdy nie było z nim problemów, czego dowodem jest mój udział w poprzednich głosowaniach – wyjaśnia Kowalczuk. (cz)

News will be here