Turystyczny rozkwit albo pusty skansen

Mapa planowanego Sobiborskiego Parku Narodowego obejmuje praktycznie w całości Lasy Sobiborskie.

Zwolennicy powstania Sobiborskiego Parku Narodowego zapraszają mieszkańców do wypełniania ankiet, a przeciwnicy do podpisania protestu przeciw powołaniu takiego tworu. W sieci trwa wzajemna przepychanka, a my prezentujemy główne argumenty obu stron tego ciągle przybierającego na sile sporu. Być może jest on bezcelowy, bo minister obrony ogłosił właśnie budowę pasa umocnień wzdłuż granicy i jasno dał do zrozumienia, że bezpieczeństwo ludzi będzie ważniejsze od ochrony przyrody.

Zarówno poprzedni jak i obecny rząd deklarowały wsparcie dla powstawania nowych parków narodowych. Przyrodnicy opracowali wstępną koncepcję parku w Lasach Sobiborskich, między Chełmem a Włodawą i zapraszają miejscowych mieszkańców i samorządy do zapoznania się z propozycją i do dyskusji.

Wystosowali list do mieszkańców sobiborskich gmin, zapraszają też do wypełnienia specjalnej ankiety dostępnej m.in. na stronie www.ekolublin.pl/sobibor, a także na stronach lokalnych samorządów. Autorzy koncepcji przekonują, że w świetle badań Lasy Sobiborskie to istna perła natury i jeden z najbogatszych przyrodniczo zakątków Polski.

Dużą część zajmują torfowiska, podmokłe lasy i śródleśne jeziora. Występuje tu ponad 200 szczególnie cennych i priorytetowych gatunków roślin i zwierząt. Dla prawie 40 z nich, w tym np. puszczyka mszarnego czy żółwia błotnego, Lasy Sobiborskie to jedne z najważniejszych miejsc w Polsce. Gniazduje tu na przykład większość polskich osobników skrajnie nielicznego gadożera. Dla wielu gatunków jest to jedyne miejsce występowania na Lubelszczyźnie.

Przedstawiona koncepcja to propozycja parku w znacznym stopniu otwartego, nieodcinającego mieszkańców od ich lasu. Projekt zawiera podział na cztery strefy o bardzo zróżnicowanym stopniu ochrony, z których trzy byłyby dostępne dla mieszkańców do swobodnego poruszania, pozyskiwania runa i innych darów lasu oraz duży udział powierzchni, która nie wykluczałaby gospodarki leśnej i pozyskania drewna.

– Zdajemy sobie sprawę, że powołanie parku może być postrzegane jako szansa na nowe możliwości, ale też budzić obawy. Chcemy o tym rozmawiać z mieszkańcami, zanim sprawę rozpatrywać będą ministerialni urzędnicy – mówi Krzysztof Gorczyca z lubelskiego Towarzystwa dla Natury i Człowieka.

– Proponujemy dość miękką formułę parku, która wystarczy, naszym zdaniem, aby wyraźnie pomóc przyrodzie, a mieszkańcom nie wywrócić życia do góry nogami. Warto pamiętać, że zdecydowana większość terenów proponowanych do ścisłej ochrony już dziś jest wyłączona z normalnej gospodarki leśnej.

Warto też dodać, że park oznacza solidne, bezpośrednie wsparcie dla lokalnych samorządów. W proponowanym kształcie do gminnych i powiatowych budżetów trafiałoby ok. 20 mln zł rocznie – przekonuje aktywista i trzeba przyznać, że ten ostatni argument chyba najbardziej trafia do samorządowców, bo dodatkowe środki w budżecie to dodatkowe inwestycje.

By jednak nie było tak różowo, prezentujemy wypowiedź leśnika i człowieka, który mieszka w sąsiedztwie Magurskiego Parku Narodowego. Jego obserwacje są bardzo ciekawe.

– Ten ekologiczny, planowy walec robi z Polski skansen – pisze Mirosław Sternik z Nadleśnictwa Gorlice. – Ubożeją coraz bardziej kolejne obszary Polski. O lasach również mogę sporo szczegółów napisać, ale dzisiaj kilka słów o tych, których to zwijanie Polski dotyka najbardziej, tzn. o mieszkańcach tak zwanych gmin okołoparkowych (parki narodowe).

Ludzie, którzy przez lata skromnie żyli, pracowali w PGR-ach, później w Lasach Państwowych, ludzie, dzięki którym te tak cenne obszary zachowały się w tak nienagannym przyrodniczo stanie i kondycji do dzisiaj, ci mieszkańcy cierpią najbardziej. Przykładem jest gmina Krempna w Beskidzie Niskim. Dawniej Nadleśnictwo Nowy Żmigród.

Tam rodowici mieszkańcy płacą najwyższą cenę za to, że 25 lat temu zgodzili się na powstanie na terenie ówczesnego Nadleśnictwa Żmigród Magurskiego Parku Narodowego. Ci, którzy ochronili te piękne pod względem przyrodniczym tereny, płacą za to swoim ubóstwem i bezrobociem. Obiecywano im szklane domy, dochody z turystyki, kraj miodem i mlekiem płynący. Dzisiaj jest bieda, łopaty nie wolno wbić w ziemię, postawić wychodka, bo park narodowy! Nie ma mowy o żadnej, nawet małej inwestycji.

Żadnych, ale to żadnych korzyści dla mieszkańców. A największym sloganem powtarzanym przez wszelkiego rodzaju i maści pseudoekologów jest to, że utworzenie nowych parków, rezerwatów przyczyni się do zwiększenia ruchu turystycznego, a w konsekwencji przyniesie większe dochody mieszkańcom. Kłamstwo, jakich mało. Obłuda totalna. Efekt jest taki, że w zeszłym roku w gminie Krempna urodziło się czworo dzieci. Taki los czeka również pozostałe gminy okołoparkowe. Do tego bambinizm wszędzie panujący, tu biedny wilk, tam robaczek, a człowiek zdycha na ulicy i nikt się nim nie interesuje.

Patologia totalna i ekoterrozyzm panoszący się wszędzie, bo jak nazwać inaczej fakt, że wszelkie formy ochrony przyrody pokrywają się i nachodzą terytorialnie na siebie. Przekręt jakich mało. I tak mamy np. Park Narodowy wraz z jego otuliną, a na tym mamy Obszar Natura 2000, w tym jeszcze specjalny obszar ochrony Natura 2000, oczywiście są rezerwaty, jest jeszcze obszar ochrony krajobrazu, a nad tym wszystkim, jakby było mało, jest projektowany kolejny park krajobrazowy. Rośnie biurokracja.

RDOŚ prześcigają się i wymyślają setki opinii dotyczących tych obszarów, żeby czasem nowe gospodarstwo rolne nie powstało lub jakaś inwestycja. Same zaś RDOŚ nie potrafią uchwalić prawa – to jest planów ochrony przyrody dla obszarów Natura 2000. W Magurskim Parku nie ma zatwierdzonego planu ochrony od 10 lat, no bo po co konsultować taki plan z mieszkańcami, skoro i tak kiedyś wymrą. To nie jest przypadek. To jest zaplanowana, powolna katastrofa, zabijanie i śmierć, no bo jaki jest inny sens, żeby na jednym obszarze było kilka powielających się form ochrony przyrody?!

A każda ma swojego dyrektora i sztab urzędników. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas i ludzie wykopią i wywalą na zbity pysk ten lewacki nierząd nierobów i autokratów, by zakończyć to unicestwianie naszych małych lokalnych ojczyzn – przekonuje leśnik. Trzeba przyznać, że to bardzo mocne słowa, ale rozumiemy rozgoryczenie takich ludzi. Może się jednak okazać, że park na trójstyku Polski, Ukrainy i Białorusi wcale nie powstanie. I nie stanie się tak dzięki protestom mieszkańców czy sprzeciwie samorządowców, ale szeroko pojętemu bezpieczeństwu narodowemu (piszemy o tym na str. 3). (bm)