Wciągnęła go tokarka

Do tego tragicznego wypadku doszło najprawdopodobniej w nocy, gdy reszta domowników pogrążona była w głębokim śnie. 64-latek zmarł w męczarniach, wciągnięty przez tokarkę we własnym warsztacie.

Późnym wieczorem (3 grudnia) mieszkaniec osiedla Rejowiecka udał się do garażu, gdzie znajdował się jego warsztat. Zamierzał popracować. Rankiem następnego dnia syn 64-latka obudził się i odkrył, że ojca nie ma. Wyszedł z domu, by go poszukać. Gdy otworzył drzwi garażu, jego oczom ukazał się makabryczny widok. Ojciec leżał w kałuży krwi, martwy.
Zgłoszenie o ujawnieniu zwłok 64-latka dyżurny komendy odebrał w sobotę (4 grudnia), około godziny 8.

Zaraz potem pod wskazany adres wysłany został patrol policji i prokurator dyżurny. Jak wstępnie ustalono, prawdopodobnie przez nieuwagę mężczyzna został wciągnięty przez pracującą tokarkę. Udział osób trzecich został definitywnie wykluczony, ale przyczyna śmierci pozostaje nieznana. Szczegółowe wyniki badań dadzą odpowiedź na pytanie, czy mężczyzna zmarł w wyniku wykrwawienia się (maszyna wciągnęła mu rękę) czy np. dostał zawału serca. (pc)

News will be here