Niewiarygodne bywają przykłady łatwowierności naszych seniorów. Po telefonie od „policjanta”, czy „wnuczka” potrafią wyrzucić reklamówkę z pieniędzmi i kosztownościami przez okno, czy wystawić ją za drzwi. 76-letnia chełmianka chyba jednak przebiła wszystkich. Na szczęście straty nie są rekordowe. Wynoszą „tylko” 38 tys. zł.
(13 marca) Do dyżurnego chełmskiej komendy zgłosiła się 76-lata, która padła ofiarą oszustów. Z jej relacji wynikało, że dwa dni wcześniej skontaktowała się z nią osoba podająca się za pracownika banku.
– Kobieta usłyszała, że ktoś próbuje zaciągnąć na nią kredyt, a jej oszczędności są zagrożone. Aby je chronić, dostała informację, że musi je najpierw wypłacić z banku, a następnie wpłacić w bitomacie – mówi nadkomisarz Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa chełmskiej komendy policji.
Seniorka wypłaciła z banku 50 tys. zł, zamówiła taksówkę i pojechała do Lublina, gdzie znajduje się bitomat (urządzenie podobne do bankomatu, w którym można również kupować i sprzedawać kryptowaluty), gdzie wpłaciła część pieniędzy. Tak polecił jej bowiem „pracownik banku”. Następnego dnia znów zadzwonił do niej rzekomy bankier, który ponownie kazał jej jechać taksówką do bitomatu w Lublinie i wpłacić kolejną sumę pieniędzy. Seniorka spełniła polecenie. Dopiero kiedy kolejnego dnia dostała telefon, że ma jechać pociągiem do Warszawy i tam dokonać wpłaty, zwątpiła. – Skontaktowała się z krewną, która upewniła ją, że faktycznie została oszukana. Seniorka straciła 38 tysięcy złotych – dodaje nadkomisarz Czyż.
Policjanci próbują namierzyć oszusta i apelują o ostrożność. (p)