Yak spod igły

Trzy koleżanki i jedna pasja. Karolina, Gosia i Ewelina o szyciu mogłyby opowiadać godzinami. Czas spędzony przy maszynie nad tworzeniem ubrań, torebek czy nerek często przedkładają nad odpoczynek czy sen, bo wychowując jedenaścioro dzieci niełatwo o wolną chwilę. Ale zgodnie przyznają, że szycie to ich odskocznia i sposób na relaks. Efekty swojej pracy prezentują w internecie na stronie Yak Szyje.

Poznały się przez dzieci. Łącznie mają ich jedenaścioro. Dzieci Gosi i Karoliny chodziły do jednego przedszkola, a Ewelina, tak jak Karolina, mieszka pod Chełmem, w Janowie. Z czasem okazało się, że oprócz posiadania pociech w podobnym wieku łączy je także wspólna pasja, jaką jest szycie.

– We mnie to szycie „siedziało” od bardzo dawna, a kiedy poznałam Karolinę, która ma podobne zainteresowania, to już jakoś tak – jak to się mówi – poleciało – mówi Gosia Jenda.

– Nasza przygoda z szyciem, podobnie jak nasza znajomość, też zaczęła się od dzieci. Były szczupłe i trudno było im kupić pasujące ubrania, więc siłą rzeczy siadałyśmy przy maszynie i próbowałyśmy uszyć coś, co będzie na nie pasowało, a zarazem będzie wygodne – dodaje Karolina Komczyńska.

W rodzinnym domu Eweliny Dzwonek maszyna była „od zawsze”. Początkowo używała jej głównie mama Eweliny pracująca w ChZO. Tato zatrudniony w tym samym zakładzie w razie potrzeby był w stanie ją naprawić.

– Mama nie szyła od podstaw, bardziej przerabiała różne rzeczy – zwężała, skracała. Trochę podpatrywałam, a z czasem sama zaczęłam próbować swoich sił. I tak to już trwa od kilku dobrych lat – mówi Ewelina.

Jakiś czas temu koleżanki postanowiły szerzej zaprezentować rzeczy, jakie wychodzą spod ich igieł. Założyły na Facebooku stronę Yak Szyje, na której prezentują uszyte przez siebie ubrania, torebki, nerki i plecaki.

– Długo nosiłyśmy się z tym zamiarem, ale ciągle nas coś powstrzymywało. Kilka miesięcy temu w końcu się udało. Długo myślałyśmy też nad nazwą. Zastanawiałyśmy się jak to nazwać i doszłyśmy do wniosku, że może właśnie… yak. To trochę gra słów, ale uznałyśmy, że pasuje, tym bardziej, że nie robimy jednej rzeczy, a wiele. W logo mamy jaka. Ono też powstało w specyficzny sposób. Narysowała go moja córka, w programie graficznym, który ma w telefonie. Ja naniosłam tylko drobne poprawki – mówi Karolina.

– Później wpadłyśmy jeszcze na pomysł, że mogłybyśmy nazywać się też EKG Szycia; EKG od pierwszych liter naszych imion. To nasza nazwa rezerwowa – dodaje Gosia.

Dziewczyny nie szyją komercyjnie, a głównie dla swoich dzieci, znajomych, także dla samych siebie, choć to akurat najrzadziej. Obecnie są na urlopach wychowawczych, ale nie ukrywają, że może kiedyś w przyszłości, chciałyby uczynić z szycia pełnoetatowe zajęcie.

– Marzy mi się takie miejsce, w którym mogłybyśmy pracować i do którego klienci mogliby przychodzić, oglądać, przymierzać lub np. zamówić sobie bluzkę, torebkę czy nerkę z wybranego materiału. Jednocześnie zastanawiamy się czy Chełm byłby w stanie nas przyjąć. Materiały nie są tanie, a w ostatnim czasie podrożały jeszcze bardziej. Można oczywiście sprzedawać przez interent, ale zdjęcia niestety nie są w stanie w pełni oddać koloru ani faktury materiału – mówi Karolina.

Godziny spędzone przy maszynie sprawiały, że dziewczyny radzą sobie z szyciem bardzo dobrze. Swoje umiejętności szlifowały także na kursie w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Chełmie. Gosia jest już po egzaminie zawodowym, Karolina i Ewelina będą zdawać go w czerwcu.

– Zanim zapisałyśmy się na kurs, byłyśmy samoukami. Uczyłyśmy się od podstaw i do wielu rzeczy dochodziłyśmy same. Na kursie okazało się, że pewne rzeczy robi się trochę inaczej, ale wszystkie jesteśmy zgodne, że czasem tą metodą prób i błędów dochodziłyśmy do łatwiejszych rozwiązań. Najlepsze w metodzie prób i błędów jest to, że kiedy chcesz uszyć np. plecak, czasem wychodzi z niego torebka – śmieje się Ewelina.

– Ale to też jest fajne – dodają dziewczyny. – Grunt, że coś wychodzi, bo początki bywały ciężkie. Do tej pory zdarza się, że coś nie wyjdzie tak, jak byśmy chciały. Wtedy trzeba pruć, zaczynać od nowa. Ale na pewno dużą satysfakcją jest to, kiedy ktoś pochwali nasze prace. To bardzo podbudowuje i sprawia, że chce się być jeszcze lepszą.

Karolina, Gosia i Ewelina szyją w zasadzie wszystko: czapki, kominy, sukienki, spodnie, bluzki, dresy, komplety dziecięce, marynarki, a także torebki, plecaki i nerki. Te ostatnie – jak przyznają – są dość pracochłonne. Aby uszyć nerkę od podstaw, trzeba poświęcić wiele godzin.

– Potrzebne są też specjalne maszyny. Na takiej zwykłej jest to bardzo trudne, ale lubimy wyzwania. Dziś dla mnie uszycie nerki jest dużo przyjemniejsze i daje mi chyba więcej satysfakcji niż uszycie ubrania. Fajne jest też to, że można dać komuś na prezent coś wyjątkowego, coś w co włożyło się serce i czego nie można dostać w sieciówce. Najlepsza zapłata to zachwyt obdarowanych – mówi Gosia.

Materiały i inne potrzebne do szycia akcesoria dziewczyny zamawiają najczęściej przez internet. Tworząc ubrania, bazują głównie na dzianinach, zaś nerki, torebki czy portfele częściej powstają z tkanin.

– Staramy się kupować lepsze materiały, aby nasze rzeczy uprane nawet w 60 stopniach zachowały formę, a nie – jak to bywa w niektórych sklepach – że po pierwszym praniu jedna nogawka spodni jest krótsza, a szwy przesunięte. Przywiązujemy dużą uwagę do szczegółów, bo efekt wizualny to ważna sprawa, dlatego. To, co szyjemy, musi nam się podobać – podkreślają.

Zapytane o to, co oprócz poczucia satysfakcji daje im szycie, zgodnie przyznają, że na pewno wyrabia manualne zdolności i uczy kreatywności.

– Uczy też cierpliwości, pobudza wyobraźnię. Człowiek staje się bardziej pomysłowy. Jest to też dla nas pewnego rodzaju odskocznia od problemów i stresów. Siadasz przy maszynie i się wyłączasz. Ale trzeba przyznać, że jest to dość czasochłonna pasja. Najczęściej wygląda to tak, że kiedy dzieci pójdą spać, my zamiast też się położyć i odpocząć, siadamy do maszyny. A kiedy już znajdziemy chwilę, aby włączyć jakiś film, to często ma się ten telefon w dłoni i szuka się nowych inspiracji i materiałów, więc chyba można to już nazwać uzależnieniem. Wciągnęło nas bardzo – mówią dziewczyny. (w, fot. Yak Szyje | Facebook)