Żółta kartka od burmistrza

(18 maja) – Winni zapaści klubu piłkarskiego Włodawianki są nauczyciele wychowania fizycznego – zasugerował podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej burmistrz Wiesław Muszyński. Wywołało to oburzenie niektórych radnych, dlatego burmistrz sprostował swoją wypowiedź, odnosząc ją jedynie do konkretnego nauczyciela – radnego Krzysztofa Flisa, który kiedyś szkolił młodzież w klubie.

Środową nadzwyczajną sesję Rady Miejskiej we Włodawie rozpoczęła informacja z działalności Miejskiego Ludowego Klubu Sportowego Włodawianka. Przez ponad pół godziny wiceprezes klubu Andrzej Rusiński mówił o historii i przede wszystkim o aktualnych problemach piłkarzy. Przedstawił także bilans finansowy. W 2021 r. przychody klubu wyniosły 364 tys. zł. Z tego m.in. 206 tys. zł pochodziło z Urzędu Miejskiego, a 93 tys. zł z tytułu darowizn (w tym głównie od MPGK Włodawa i 20 tys. zł od kopalni Bogdanka). W ubiegłorocznych kosztach działalności klubu najwyższa pozycja to 241 tys. zł na stypendia (czyli na wypłaty dla piłkarzy). Usługi obce to 71 tys. zł (głównie wynagrodzenie trenera). Po tym wystąpieniu miała miejsce dyskusja, momentami burzliwa, która trwała ponad godzinę.

Na pytanie radnej Renaty Kapelko, dlaczego klub nie ma do dziś numeru KRS, A. Rusiński odpowiedział, że wiele stowarzyszeń zarejestrowanych w starostwie nie ma KRS-u.

Przewodnicząca rady Joanna Szczepańska zwróciła przy tym uwagę na fakt, że brak numeru KRS powoduje mniejszą transparentność oraz ewentualne mniejsze dochody klubu. Dodała przy okazji, że klub nie płaci za wynajęcie sprzętu, za halę, za korzystanie ze stadionu etc. Pochwaliła pozyskiwanie przez klub pieniędzy od sponsorów. Zwróciła także uwagę, że jest niewielu zawodników-seniorów klubu z Włodawy – większość to przyjezdni.

Radny Krzysztof Flis zaproponował żartobliwie zmianę nazwy klubu na Uchodźca Włodawa, bo większość piłkarzy nie jest z Włodawy. Zarzucił też prezesowi „koloryzowanie”, gdyż – zdaniem radnego – jest znacznie mniej zawodników w klubie, niż on podał. Zapytał także o dotację z MPGK i dokładną kwotę wynagrodzenia trenera pierwszego zespołu, Mirosława Kosowskiego.

Anna Megiel przywołała historię ukraińskiego chłopaka, który chciał grać w piłkę we Włodawiance. Jednak zrezygnował już po kilku treningach, gdy stwierdził, że to nie są żadne treningi, bo trener tylko rzuci piłkę i przez resztę spotkania patrzy w telefon.

Mariusz Czuj pytał o stypendia – co się po tym terminem ukrywa i kto je dostaje, zaś Janina Klimczuk pytała o politykę rozwoju klubu, zwłaszcza dotyczącą dzieci i młodzieży.

Radny Krzysztof Jarząbek dopytywał, dlaczego wejść na mecz mogą tylko ci, którzy wcześniej nabyli tzw. cegiełki. Jego zdaniem jest to niezgodne z prawem. Jego zdanie potwierdziła także radca prawna obecna na sali, choć sama idea „cegiełek” jest jak najbardziej godna naśladowania.

Wiceprezes Rusiński odpowiedział, że większość prac w klubie czynionych jest w ramach społecznych prac, czyli za darmo. Pochwalił się także pozyskaniem dziesiątek tysięcy złotych od sponsorów. Mówił także o horrendalnych stawkach trenerskich oraz o tym, że niektórzy zawodnicy życzą sobie po kilka tysięcy złotych za granie we Włodawiance, a klubu po prostu na to nie stać. Jak wyliczył, seniorzy grają za ok. 1000 zł miesięcznie i jest to żenująco niska stawka. Nie chciał podać dokładnych zarobków trenera, powołując się na tajemnicę zawodową.

W obronie atakowanych władz klubu stanął burmistrz Wiesław Muszyński, który stwierdził, że w jego kadencji współpraca z zarządem układa się dobrze. Mówił też o tym, że dzisiejsza piłka opiera się przede wszystkim na pieniądzach, a we Włodawie jest ich mało. Za obecną trudną sytuację w klubie obwinił poprzednie władze. Przy okazji wbił szpilę nauczycielom w-f, mówiąc: – Nauczyciele wychowania fizycznego powinni promować naszą piłkę nożną, zachęcać młodzież do grania w naszym klubie piłkarskim, a nie chodzić po mieście i opowiadać, jaki ten klub jest zły, jak tam się beznadziejnie dzieje, jak tam jest wszystko do kitu.

Słowa te wzburzyły niektórych radnych na tyle, że burmistrz chwilę później musiał je prostować, tłumacząc, że odnosiły się one do jednego konkretnego nauczyciela – radnego K. Flisa (niegdyś szkoleniowca grup młodzieżowych we Włodawiance). (pk)

News will be here