Obywatelskie wołanie na puszczy

Stawianie prywatnych pojemników na śmieci przy publicznym chodniku jest – zdaniem pani Jolanty – niezgodne z prawem. Jej interwencje w tej sprawie w kolejnych urzędach trafiają jednak w próżnię, a kontenery jak stały, tak stoją

Na pozostawianie przez właścicieli domków jednorodzinnych pojemników po odpadach bio na chodnikach skarży się jedna z naszych Czytelniczek. Skierowała w tej sprawie pisma do lubelskiego Ratusza, Straży Miejskiej, a w końcu skargę do Głównego Inspektora Sanitarnego. Ten co prawda kazał wojewódzkiemu sanepidowi zbadać sprawę, ale po wyjaśnieniach, ostatniej z tej instytucji, skargę oddalił.

– Na mojej ulicy ludzie wystawiają kubły na śmieci na ogólnodostępny chodnik i choć jest to niezgodne z przepisami, to jak jak widać żadnego z urzędów i żadnej z instytucji, to nie interesuje – denerwuje się Jolanta Brzustowska, która od ponad roku bezskutecznie walczy z tym procederem.

Według naszej Czytelniczki system śmieciowy jest w Lublinie niedoskonały. Chodzi jej o sprawę gromadzenia odpadów pochodzących z domków jednorodzinnych. Kobieta uważa, że „w tej sprawie od lat panuje dowolność”. – Polega ona na tym, że pojemniki z frakcją bio i zmieszaną przez znaczną część mieszkańców nie są przechowywane na posesjach, tylko na chodnikach, uczęszczanych przez przechodniów. Muszą oni oglądać te „dzieła sztuki”, które czasem są po prostu brudne oraz wąchać ich zawartość. Wśród odpadów są przecież takie eksponaty, jak zużyte pampersy czy odchody zwierząt domowych, a obecnie mogą być też odpady wytworzone przez osoby chore na Covid-19 – wylicza starsza kobieta, która napisała w tej sprawie do Głównego Inspektora Sanitarnego. Pismem podzieliła się też z naszą redakcją.

Lublinianka dodała, że problem ma charakter ogólnomiejski i nie dotyczy tylko jej ulicy. Kobieta od dłuższego czasu zabiega o jego rozwiązanie. Kontaktuje się w tej sprawie z Urzędem Miasta Lublin, Lubelski Urzędem Wojewódzkim czy z radnymi. Bezskutecznie. – Wymóg ustawiania pojemników z zawartością bio na swojej posesji jest nadal ignorowany przez niektórych właścicieli domów jednorodzinnych, uważających, że odpowiednim miejscem na ich prezentowanie, jest chodnik – denerwuje się starsza pani. Oczekuje od urzędników „odgórnych i zdecydowanych działań” w kwestii pozostawiania pojemników. – Działanie powinno mieć wymiar kompleksowy, a nie incydentalny, ponieważ to uciążliwe zagadnienie ma wymiar społeczny – zaapelowała J. Brzustowska i poprosiła Główny Inspektorat Sanitarny o poważne podejście do sprawy. – Mam nadzieję, że moje pismo nie będzie odsyłane od Annasza do Kajfasza, ponieważ oznaczałoby to zaproponowanie takim, mieszkańcom Lublina, jak ja, nieposłuszeństwa obywatelskiego – zapowiedziała.

Brzustowska przypomina, że w Lublinie obowiązuje regulamin dotyczący gromadzenia odpadów. – Samowola właścicieli prywatnych posesji trwa nadal, czemu towarzyszy ignorancja różnych instytucji. Jedynym chlubnym wyjątkiem na tym lokalnym padole jest prasa lokalna, jak „Nowy Tydzień”, który odważył się nagłośnić temat – zauważyła nasza Czytelnicza.

Krzysztof Saczka, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego skierował petycję Brzustowskiej do Marii Korniszuk, szefowej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. Urzędnicy zbadali sprawę nie przychylili się do uwag pani Jolanty. Skarga została oddalona. – Czy zatem bezzasadne są uchwały rady miasta i ministerialne rozporządzenia? – zastanawia się starsza pani, która nie kryje rozczarowania decyzją urzędników. – W okresie PRL-u pracowałam kiedyś jako administrator na jednym z osiedli, a zatem ta problematyka nie jest mi obca. Gdybym jako pracownik administracji, podchodziła do problemów zgłaszanych przez mieszkańców, tak jak to robią współcześni urzędnicy, wyleciałabym z pracy – kwituje pani Jolanta. TN

News will be here