Atak suma

Wielki sum zaatakował pływającego w Jeziorze Białym nastolatka. Ryba ugryzła go w stopę, pozostawiając na skórze charakterystyczne ranki. – Dobrze, że skończyło się tylko na strachu, bo gdyby na miejscu wnuka było mniejsze dziecko, mogłoby zostać wciągnięte pod wodę – mówią dziadkowie chłopca.

Swego czasu Jezioro Białe zasłynęło na cały kraj z powodu krokodyla, który według plotek miał się osiedlić w jego odmętach. Byli nawet świadkowie, którzy zarzekali się, że widzieli bestię, jednak dowodów na jej istnienie do dzisiaj nikt nie przedstawił. Okazuje się, że w głębinach jeziora kryje się inna, o wiele bardziej realna bestia. To sum, który już raz zaatakował człowieka.

Szymon przyjechał do Okuninki z mamą i dziadkami. Mają tu domek letniskowy na brzegu jeziora. W niedzielę (11 lipca) tuż przed południem nastolatek korzystał z pięknej pogody i wraz z kuzynem wybrał się popływać na desce. Był upał, więc wskoczył do wody, by się nieco ochłodzić. – Gdy płynąłem spokojnie na plecach w stronę deski, nagle poczułem, że w czymś uwięzła mi stopa – relacjonuje Szymon.

– Mocno szarpnąłem nogą i udało mi się oswobodzić. Gdy wszedłem na deskę, zobaczyłem, że mam zdartą skórę ze stopy, a z rany leci krew. Popłynęliśmy do brzegu, gdzie oczyściliśmy skaleczenie. Po umyciu rany i obejrzeniu przez dziadka i kilku innych wędkarzy, wszyscy jednogłośnie orzekli, że to było ugryzienie suma – mówi nastolatek. I faktycznie, zarówno charakterystyczny kształt rany układający się w podkowę, jak i mnóstwo drobnych, ale bardzo licznych ranek wyglądających jak od tarki, wskazują, że sprawcą ugryzienia był duży sum.

W Polsce sumy to największe ryby żyjące w środowisku naturalnym. Rekordowe okazy osiągają wagę ponad 100 kilogramów i mierzą ponad 2,5 metra. To bardzo skuteczne drapieżniki, które żywią się przede wszystkim mniejszymi rybami, ale nie gardzą też padliną, ptactwem wodnym, bezkręgowcami.

– W naszych wodach żyją tylko dwa gatunki ryb, które świadomie i z premedytacją mogą ugryźć człowieka – mówi Jacek Kolendowicz, wielokrotny mistrz Polski w wędkarstwie spinningowych, autor wielu książek i publikacji o tematyce wędkarskiej, redaktor naczelny „Wiadomości Wędkarskich”. – To węgorz i właśnie sum. Te ostatnie bardzo często wabi się, używając tzw. kwoka.

To zazwyczaj drewniane narzędzie, którym uderza się w powierzchnię wody. Dźwięki, które przy tym powstają, imitują cmokanie sumów, a więc naturalny odgłos, jaki wydają te ryby w czasie żerowania. Podobny odgłos mogła wydawać deska, na której pływał chłopiec, więc wcale nie jestem zdziwiony, że mogło to wywołać u tego osobnika agresję – dodaje Kolendowicz. Po wielkości rany i samej stopy doświadczeni wędkarze stwierdzili, że ryba musiała mieć przynajmniej 1,5 metra długości. (bm)

News will be here