Blamaż Włodawianki

Padali na raty, teraz sięgnęli dna. Włodawianka po kilku meczach, w których zebrała tęgie lania, wycofała się z rozgrywek IV ligi i przystąpiła do chełmskiej klasy „A”. Po takim blamażu zadziwiające jest tłumaczenie prezesa klubu, Ryszarda Nilipiuka, który komentując sytuację twierdzi, że drużyna… dostała szansę na drugie życie. Włodawski klub stał się pośmiewiskiem całego lubelskiego światka piłkarskiego.

Po klęsce 2:10 we Włodawie z Hetmanem Zamość do siedziby Chełmskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej wpłynął wniosek złożony przez działaczy Włodawianki Włodawa o przystąpienie do chełmskiej A klasy. Zarząd ChOZPN, po konsultacjach z klubami z klasy A, zgodził się na to, doceniając ponad 90-letnią historię Włodawianki oraz chęć przetrwania trudnego okresu, pomimo że liga rozpoczęła się 19 sierpnia. Ta decyzja spowodowała, że we Włodawie seniorska piłka nożna przetrwa…
Tym samym zakończyła się przygoda z rozgrywkami czwartoligowymi. Oficjalnie przyczyną były pieniądze, a w zasadzie ich brak i związane z tym olbrzymie problemy kadrowe. Jednak coraz głośniej we Włodawie mówi się o fatalnym zarządzaniu klubem, o braku perspektywicznego myślenia, kolesiostwie, niegospodarności. Przypomnijmy, że jeszcze przed przystąpieniem do rozgrywek IV ligi borykająca się z problemami Włodawianka mogła połączyć się z Eko Różanka, jednak osobiste animozje prezesów sprawiły, że do aliansu nie doszło (kilku zawodników podstawowego składu Włodawianki i tak odeszło z klubu, głównie do Eko Różanki i Startu Krasnystaw).
Wycofanie się włodawskiej drużyny z rozgrywek po czterech meczach spowodowało niemałe zamieszanie nie tylko w IV lidze, ale i też w A klasie. Tego wszystkiego można było uniknąć, gdyby nie ambicje działaczy, którzy za wszelką cenę chcieli, by drużyna grała w czwartej lidze. Teraz śmieje się z nich cały piłkarski światek. Złości na Włodawiankę nie kryje Polesie Kock, które spadło do lubelskiej ligi okręgowej, ale gdyby włodawski zespół nie przystąpił do rozgrywek, drużyna z powiatu lubartowskiego zostałaby na czwartym szczeblu.
– Jeszcze będzie z tego pożytek, odrodzimy się jak Feniks z popiołów – zapewnia Ryszard Nilipiuk, prezes klubu. – Po porażce 2:10 z Hetmanem Zamość do dymisji podał się Marek Drob. Nie mamy innego trenera z odpowiednią licencją, który mógłby prowadzić drużynę w IV lidze. Wniosek złożyliśmy po rozmowie z zawodnikami. Chcieliśmy, by we Włodawie nadal była piłka seniorska. Dostaliśmy szansę na drugie życie. Mamy obiecujących juniorów i trampkarzy. Jest naprawdę bardzo duża szansa, że w ciągu roku czy dwóch podniesiemy się z kolan i powrócimy – najpierw do ligi okręgowej, a potem ponownie do czwartej – dodaje Nilipiuk. Prezes tłumaczy też, że był pomysł, aby zawiesić działalność seniorów na rok. Taki wariant przed laty przerabiano m.in. w Hannie i wtedy odtworzenie drużyny okazało się bardzo trudne. – Zdecydowanie lepiej grać, nawet w najniższej klasie niż wcale – mówi R. Nilipiuk. – Ponadto w tej klasie występuje aż pięć zespołów z naszego powiatu, zatem derby będą bardzo często – żartuje.
Przyczyn rezygnacji z IV ligi szukać należy w finansach. Zawodnicy mieli już dość grania praktycznie za nic, do tego w skandalicznych warunkach, których musieli się wstydzić. Wystarczy dodać, że szatnia Włodawianki przez przyjezdnych od lat była nazywana „norą”. Ponadto brakowało pieniędzy niemal na wszystko, a odkąd jeszcze główny prywatny dobrodziej klubu, Dariusz Koziej, popadł w tarapaty z powodu likwidacji hodowli trzody, to dalsza egzystencja w IV lidze okazała się niemożliwa.
W kuluarach, na trybunach czy na internetowych forach nie brakuje komentarzy (i jest ich coraz więcej), że głównymi winowajcami tak fatalnej sytuacji klubu są działacze, z prezesem Nilipiukiem na czele. Zapewne sam sternik klubu doskonale zdaje sobie sprawę, że mógł zrobić więcej, że popełniał błędy, ale bez pieniędzy, a tych we Włodawie zawsze brakowało, nie można egzystować. Kluby z innych miast województwa lubelskiego mają komfort pracy, bo zawsze mogą liczyć na pomoc ze strony samorządu. Włodawianka też dostawała wsparcie z miasta, ale ono nigdy nie było hojne, zarówno za burmistrza Jerzego Września, jak i obecnego Wiesława Muszyńskiego. Za 90 tys. zł miejskiej dotacji na rok nie da się grać w czwartej lidze. Te pieniądze nie wystarczą nawet na jedną rundę. Włodawianka mogła tylko pozazdrościć Lewartowi Lubartów, Unii Hrubieszów, Tomasovii Tomaszów Lubelski, Ładzie Biłgoraj czy Orlętom Radzyń Podlaski, bo te kluby od lat dostają olbrzymią pomoc z budżetu samorządu. A włodawski klub nie otrzymywał nawet połowy tego, co dostawały Lewart, Tomasovia czy Unia.
Włodawscy działacze, żeby przetrwać kolejny sezon w czwartej lidze, zbudować kadrę gwarantującą utrzymanie, musieliby ściągnąć do klubu bogatego sponsora, który wyłożyłby ponad 100 000 zł na sezon. A przecież Włodawa do bogatych regionów województwa lubelskiego nie należy… Trudno znaleźć sponsora, który da kilka tysięcy złotych na rok, nie mówiąc już o kilkunastu czy kilkudziesięciu.
Zdaniem niektórych, gra Włodawianki w A klasie i spore szanse na awans do wyższej ligi w przyszłym roku wyborczym, to pokusa dla burmistrza. I tym może się on kierować, kiedy nie będzie chciał cofnąć 90-tysięcznej dotacji miejskiej dla klubu czy też przeforsować pomocy na kolejny rok. Burmistrz złożył obietnicę budowy nowego zaplecza dla klubu, w którym mają znaleźć się szatnie dla zawodników z prawdziwego zdarzenia. Ale cała nadzieja na przyszłość klubu tkwi jednak w młodzieży i profesjonalnym prowadzeniu klubu. Obecnie, po odejściach, trzon składu stanowią zawodnicy trzydziestokilkuletni. Jednak trampkarze czy juniorzy do klubu się garną. Całkiem niedawno, dzięki pomocy radnego powiatowego Mariusza Zańki, juniorzy trenowali w Kodniu na obozie szkoleniowym. Radny pomógł załatwić na to pieniądze z ministerstwa sportu.
Włodawiankę na boiskach A klasy tymczasowo poprowadzi Stanisław Dąbek. Po uzyskaniu niezbędnej licencji drużynę przejmie obecny zawodnik Włodawianki, Artur Nielipiuk. (pk)

News will be here