Boją się Astry

Pogłoski o niepożądanych działaniach albo stanowisko Episkopatu miały wyraźny wpływ na podejście pacjentów do szczepionki firmy AstraZeneca. Ludzie przekładają terminy, żeby dostać preparaty innych firm. Słusznie?

Od miesięcy trwają szczepienia przeciwko koronawirusowi i cały czas pojawiają się wątpliwości i spekulacje dotyczące skutków ubocznych szczepionek, głównie firmy AstraZeneca. Obawy dotyczyły tzw. zakrzepicy, która miała się pojawiać u pacjentów po podaniu preparatu. O ile faktycznie do tych przypadków dochodziło, to jednak – uwzględniając ogólną liczbę podanej szczepionki – były to ilości śladowe. A lekarze cały czas przekonywali, i uważają tak nadal, że nawet potencjalne ryzyko wynikające z podania szczepionki jest znacznie mniejsze niż korzyści, które daje szczepienie. Bo dzięki preparatom przebieg Covid-19 jest zdecydowanie łagodniejszy. Nie wymaga nie tylko używania koncentratorów tlenu czy podłączania do respiratora, ale nawet hospitalizacji.

Gdy wydawało się, że udało się rozwiać część wątpliwości dotyczących szczepienia preparatem firmy AstraZeneca, pojawiło się stanowisko Episkopatu Polski, według którego korzystanie ze szczepionek od firm AstraZeneca i J&J budzi moralne zastrzeżenia. A dlatego, że w technologii produkcji preparatów tych firm korzystano z linii komórkowych stworzonych na materiale biologicznym pochodzącym od abortowanych płodów.

– Ten fakt budzi poważny sprzeciw moralny – napisał bp Józef Wróbel, przewodniczący Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych. Zaznaczył, co prawda, że ze szczepionek tych firm mogą skorzystać bez winy moralnej wierni, którzy nie mają możliwości wyboru innej szczepionki i są wprost zobligowani określonymi uwarunkowaniami (np. zawodowymi, posłuszeństwa w ramach określonych zespołów, struktur, urzędów, służb, dla których przeznaczono właśnie te szczepionki).

Piętrzące się wątpliwości mają teraz swoje odzwierciedlenie w punktach szczepień. W mniejszych ośrodkach wiejskich ludzie rezygnują z terminów, jeśli mają być szczepieni preparatami AstraZeneca. Szukają innych miejsc albo przekładają podanie zastrzyku na inny termin. A ci, którzy dostali już pierwszą dawkę preparatu AstraZeneca, pytają czy kolejna dawka może być od innego producenta.

– Na razie nie ma takiej możliwości. Zalecenie ministerstwa zdrowia jest takie, aby druga dawka była tej samej firmy, co pierwsza – mówi Mariusz Żabiński, dyrektor Miejskiego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Chełmie. – Wiem, że prowadzone są badania na temat możliwości łączenia szczepionek różnych firm, ale na razie nie ma żadnych danych na temat zastępowalności tych preparatów.

Dyrektor Żabiński przyznaje, że daje się zauważyć istotny odpływ pacjentów, którzy są zapisywani na szczepionkę od firmy Astra Zeneca. – Kiedy dowiadują się, że mają być szczepieni tym preparatem, rezygnują. Nie jest to jednak odpływ dramatyczny i nie mamy problemu z wykorzystaniem szczepionek, bo nadal większość nie ma żadnych wątpliwości co do szczepienia – mówi.

MSPZOZ ma mieć niebawem sporą pulę szczepionek Moderny, która produkowana jest – podobnie jak preparaty firmy Pfizer – w technologii mRNA. A ta nie budzi wątpliwości moralnych Episkopatu.

Przypadki rezygnacji ze szczepień pojawiają się też w szpitalu w Chełmie. – Być może ten problem nawarstwi się od połowy maja, kiedy będziemy wykonywać znacznie więcej zabiegów – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w chełmskiej lecznicy. – Na razie jest jednak problem z dostępem do preparatów AstraZeneca i u nas szczepimy głównie Pfizerem i Moderną.

Szczepionek AstraZeneca nie zabraknie dla tych pacjentów, którzy przyjęli już jej pierwszą dawkę – tak jak nauczyciele. Przed tygodniem szpital rozpoczął drugie szczepienie pedagogów. (bf)

News will be here