Był szał, będzie płacz?

Dzieje się to, co przewidywali niedawno pośrednicy nieruchomości z Chełma. Lawinowo przybyło ofert sprzedaży domów, mieszkań i działek. Ale chętnych na zakup ze świeczką szukać. – Tak źle jeszcze nie było – przyznaje Ireneusz Rolewicz, który pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości zajmuje się od 25 lat.

W ubiegłym i na początku tego roku nieruchomości schodziły na pniu. Ogłoszenia o sprzedaży mieszkań czy działek pojawiały się tylko na chwilę. Szał zakupów był ogromny, tak jak i ceny. Kupujący nie zwracali tak bardzo uwagi na lokalizację czy standard lokali. Chcieli inwestować pieniądze i uciekać przed rosnącą inflacją. Ale kto zadłużył się po uszy albo czekał ze sprzedażą, teraz ma kłopot.

– Przez podnoszone aż 11 razy stopy procentowe raty kredytów wystrzeliły, co przygwoździło zadłużonych, a ci którzy chcieliby teraz coś kupić, nie mają przez to zdolności kredytowej – mówią pośrednicy w sprzedaż nieruchomości. Oni pierwsi poczuli stagnację na rynku, podobnie jak biura pośredniczące przy udzielaniu kredytów.

– Tak źle nie było, odkąd prowadzę działalność, a to już 25 lat – mówi Ireneusz Rolewicz z biura VETO. – U nas, w Chełmie, jak w soczewce kumulują się te wszystkie negatywne czynniki, bo jesteśmy małym ośrodkiem, żyjemy głównie z budżetówki, nie mamy przemysłu i dużych zakładów pracy. A zarobki są dużo niższe niż średnia w kraju. Tendencja jest słaba, a perspektywa mało pocieszająca. I trudno wyrokować, jak długo potrwa ta stagnacja – rok czy dłużej.

Zdaniem Rolewicza w pierwszej kolejności zapaść odczują firmy pośredniczące w kredytach, które otrzymują za to prowizje od banków. – To jest ich jedyne źródło utrzymania i oni są tak naprawdę w przededniu upadłości – mówi. – Po nich przyjdzie niestety czas na biura nieruchomości.

W niewielkim Chełmie działa ich co najmniej dziesięć. Stagnację odczują rzeczoznawcy i kolejno wszyscy, którzy żyli na tym, że rynek nieruchomości dobrze się kręcił, czyli składy z materiałami budowlanymi, sklepy z wyposażeniem wnętrz itd. Jak sobie poradzą? – Kto ma jakieś „zapasy”, poduszkę finansową, to może jakoś przeczeka – uważa I. Rolewicz. – Ale wystarczy spacer po mieście, żeby zobaczyć, ile jest pustych lokali z wywieszką „sprzedam albo wynajmę”.

W jednym z popularnych serwisów ogłoszeniowych w ubiegłym tygodniu naliczyliśmy ponad 120 ofert sprzedaży mieszkań i kilkadziesiąt domów – tylko w samym Chełmie, nie licząc najbliższej okolicy. A w szczycie takich ofert było raptem kilka i szybko znikały.

– Sprzedający liczą, że wysoka cena nieruchomości będzie się utrzymywała, ale ceny są czasami absurdalne, co zrzucam na karb nieznajomości rynku. Z drugiej strony zostali już tylko kupujący za gotówkę, którzy mają w czym przebierać i szukają tylko superokazji. Na wszystko nakłada się niepewna sytuacja za wschodnią granicą, strach przed inwestowaniem itd. – uważa właściciel VETO.

Kręci się jeszcze rynek najmu. Ale co stanie się, jeśli ci, którzy wynajmują mieszkania, będą tracić pracę? (bf)