Były komendant wybiela się

W ubiegłym tygodniu wyemitowano odcinek „Interwencji” z Krzysztofem B. w roli głównej. Włodawianin, który był wysokim funkcjonariuszem Straży Granicznej, wylewał przed kamerami rzewne łzy, utyskując na polski wymiar sprawiedliwości, który skazał go na więzienie m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Krzysztof B. mieszka we Włodawie. Przez lata był funkcjonariuszem Straży Granicznej. Na szczeblach kariery doszedł do stanowiska zastępcy komendanta placówki w Sławatyczach. Służbę zakończył w 2010 roku. Trzy lata później został zatrzymany i postawiony przed sądem. Przedstawiono mu zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej specjalizującej się w przemycie osób przez granicę polsko-białoruską. Sąd uznał B. za winnego i skazał go na łączny wyrok 2,5 roku pozbawienia wolności. Obrońca byłego komendanta złożył do Sądu Najwyższego wniosek o kasację tego wyroku.

Decyzji jeszcze nie ma, więc kara też pozostaje zawieszona. Przed kamerami Polsatu Krzysztof B. usiłował dowodzić swojej niewinności. Mężczyzna twierdził, że był wzorowym funkcjonariuszem, a został pomówiony przez człowieka, który zajmował się na początku wieku przemytem głównie Azjatów ze wschodu do Niemiec. Cały materiał wyemitowany w programie „Interwencja” podważał nie tylko wiarygodność świadków, ale też wyraźnie wskazywał, że jego bohater podpadł u jakiejś szychy ze Straży Granicznej. Tymczasem materiał zgromadzony przez śledczych wydaje się bardzo mocny. Z lektury wyroku dowiadujemy się, że Krzysztof B. od początku lipca 2005 do 2 września 2005 r. brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw polegających na organizowaniu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, przemytu ludzi przez zieloną granicę.

Według śledczych jego rola polegała na tym, że będąc zastępcą komendanta placówki SG wskazał miejsce dogodnego przekraczania przez imigrantów granicy białorusko-polskiej a przemytników informował o patrolach Straży Granicznej w tym rejonie. Za te dwie akcje miał przyjąć łącznie 5500 zł, co na owe czasy było kwotą dość znaczną. Trzeba też pamiętać, że przyjęcie tych dwóch korzyści majątkowych zostało zawarte w akcie oskarżenia i w uzasadnieniu wyroku, ale podejrzenia śledczych wobec działalności B. były o wiele szersze. Niestety, większość materiałów z tej sprawy jest ściśle tajna i ma wagę państwową, więc nikt nie ma do nich dostępu.

We Włodawie materiał Polsatu wywołał spore emocje. Rozmawialiśmy z osobami, które były związane w tamtym czasie ze Strażą Graniczną, a które były zniesmaczone i oburzone postawą

B. w telewizji. Choć nie chciały one się oficjalnie wypowiadać, to anonimowo zwracały uwagę na fakt, że w połowie pierwszej dekady XXI w. rodzina Krzysztofa B. cieszyła się sporym majątkiem, choć jego żona w tym czasie nie pracowała, a zarobki zastępcy komendanta placówki aż tak wysokie wtedy nie były. (bm)

News will be here