Draka na basenie

Kilka dni temu na miejskiej pływalni jeden ratownik uderzył w twarz drugiego. Stało się to w godzinach pracy basenu, przy świadkach, a całe zajście zarejestrował monitoring. Co ciekawe, dyrekcja MOSiR-u konsekwencji wyciągać nie zamierza, choć przyznaje, że do takiej sytuacji nigdy nie powinno dojść.

Do tej pory nie wiadomo, o co poszło. Od słowa do słowa, między dwoma ratownikami zatrudnionymi do pilnowania bezpieczeństwa na włodawskim basenie doszło do utarczki słownej. W czasie wymiany zdań jeden z mężczyzn z całej siły uderzył drugiego w twarz otwartą dłonią. Wszystko działo się w godzinach pracy pływalni. Poszkodowany zgłosił się na policję, ale w takiej sytuacji mundurowi pouczyli go, że jedyne konsekwencje wobec agresora może wyciągnąć na drodze cywilnej.

Do zdarzenia doszło w pierwszej połowie lipca, gdy dyrektor MOSiR-u, Teresa Zaleńska-Sak była na wyjeździe. – Niestety, nie było mnie podczas tego zdarzenia, byłam w delegacji – mówi dyrektor MOSiR-u. – A szkoda, bo gdybym była, to zapewne do tej sytuacji by nie doszło. To przykre, że taki incydent w ogóle miał miejsce, ale mam nadzieję, że – mówiąc kolokwialnie – jest już po sprawie i obaj panowie co mieli, to już sobie powiedzieli. Jestem przekonana, że więcej do tego typu zdarzeń nie dojdzie – tłumaczy Zaleńska-Sak. (bm)