Dwa słupki i poprzeczka…

WŁODAWIANKA WŁODAWA – GRANIT BYCHAWA 0:2 (0:0)
0:1 – Strug (70), 0:2 – Strug (90+2).


WŁODAWIANKA: Polak – Gontarz (82 Naumiuk), Błaszczuk, Nielipiuk, Kwiatkowski, Kornacki, Czarnota, Chodziutko, Pacek, Waszczyński (46 Skrzypek), Budzyński (65 Musz).

We Włodawie zmierzyły się dwie drużyny z górnych rejonów tabeli. Zapowiadał się zatem dobry mecz i tak też było. Jak na czwartoligowe warunki, kibice na poziom sportowy narzekać nie mogli. Po kwadransie dość wyrównanej gry, zarysowała się lekka przewaga Włodawianki.

– Oddaliśmy więcej strzałów od przeciwnika, byliśmy groźniejsi pod jego bramką, ale brakowało nam szczęścia – twierdzi Mirosław Kosowski, trener włodawskiej drużyny. – Na listę strzelców mógł wpisać się Waszczyński, jednak piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę. Potem gości od utraty gola uratował jeszcze słupek. Przeciwnik natomiast w pierwszej połowie oddał dwa strzały, ale oba były niecelne.

W 45 min. czerwoną kartkę ujrzał Patryk Błaszczuk. Zawodnik Włodawianki nieprzepisowo powstrzymał wychodzącego na czystą pozycję przeciwnika. – Całą drugą połowę graliśmy w dziesięciu i na pewno miało to wpływ na końcowy wynik – zauważa trener Kosowski. – W każdym bądź razie jeszcze przy bezbramkowym wyniku gola mógł strzelić Michał Budzyński, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Granit natomiast poczekał na odpowiedni moment. Widać, że ta drużyna ma w składzie zawodników, którzy potrafią grać w piłkę. W 70 min. goście przedarli się prawym skrzydłem, poszło zagranie wzdłuż linii bramkowej, Daniel Polak pilnował krótkiego słupka i niepilnowany przez nikogo napastnik Granitu trafił niemal do pustej bramki. Popełniliśmy w tej sytuacji proste błędy w kryciu – opowiada szkoleniowiec Włodawianki.

Gospodarze mogli doprowadzić do remisu, ale znów zabrakło szczęścia. Pacek w dododnej sytuacji trafił piłką w słupek. Włodawianka szukała wyrównującego gola, ale w doliczonym czasie gry nie ustrzegła się kolejnego błędu. – Dostaliśmy kontrę, po której padła druga bramka dla przeciwnika. Muszę jednak pochwalić swoją drużynę za zaangażowanie, ambicję i walkę do samego końca. Zabrakło nam dziś szczęścia, piłka po naszych strzałach nie chciała wpaść do siatki. Myślimy o kolejnych meczach, zostało sześć kolejek, chcemy wygrywać i powiększać swój dorobek punktowy – dodaje Mirosław Kosowski.

W 10. kolejce Włodawianka zmierzy się w Biłgoraju z tamtejszą Ładą. Początek spotkania w sobotę 5 października o 16.00. (r)

News will be here