Dyrektor nie chciała zarabiać mniej

Lekarze z włodawskiego szpitala, którzy od kilku miesięcy nie otrzymali wynagrodzeń, postawili staroście ultimatum: albo dostają pieniądze, albo odchodzą z pracy. – Sytuacja jest dramatyczna i aby w ogóle mówić o przetrwaniu, wszyscy pracownicy szpitala muszą zgodzić się na obniżkę pensji – mówi starosta Mariusz Zańko. Jako pierwsza taką propozycję otrzymała dyrektor SP ZOZ. Nie przyjęła jej, więc zarząd powiatu wypowiedział jej warunki płacy i obniżył wynagrodzenie o 6 tys. zł.

Dramatyczna sytuacja szpitala jest znana każdemu mieszkańcowi powiatu włodawskiego. Problem nawarstwia się od 30 lat. Obecnie szpital jest zadłużony na około 60 mln zł, a to przewyższa kontrakt. Same wynagrodzenia pożerają ponad 50 mln zł rocznie. W obliczu poważnych trudności finansowych i niewystarczających środków z Narodowego Funduszu Zdrowia lecznica zmaga się z ciągłym kryzysem.

– Przejęliśmy szpital w dramatycznej sytuacji, z długami w parabanku i brakiem zdolności kredytowych. Aby ratować tę jednostkę, zarząd powiatu wsparł ją finansowo kwotą 2 mln zł. Pieniądze te zostaną przeznaczone w przeważającej większości na spłatę zaległych i bieżących wynagrodzeń pracowników szpitala. Obiecywaliśmy wsparcie finansowe dla szpitala i to zrobimy. Jeśli pracownicy szpitala, zwłaszcza lekarze, zgodzą się na ograniczenia, to wówczas powiat dołoży do tego jeszcze 3 mln zł. Niestety, na więcej nas nie stać, więc będzie to z całą pewnością ostatnia tego typu „pożyczka” – mówi Mariusz Zańko, starosta włodawski.

Wspomniane 2 mln zł to kwota zaległych wypłat dla lekarzy. Niektórzy z nich nie otrzymywali wynagrodzeń od kilku miesięcy i, znając sytuację SPZOZ-u, postawili staroście ultimatum: albo dostają zaległe pensje, albo odchodzą. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jaką katastrofę by to spowodowało. Niestety, pomoc szpitalowi oznacza kłopoty również dla powiatu, który musi się dodatkowo zadłużyć.

– Trzeba będzie na pewno zaciskać pasa, nie tylko np. na inwestycjach, remontach dróg, ale i na wydatkach administracyjnych starostwa, jednostek oświaty i kultury. Przed nami poważne reformy i wyzwania, aby ustabilizować system finansów powiatu włodawskiego – zapowiada starosta.

Jedną z pierwszych decyzji było zaproponowanie dyrektor szpitala Elżbiecie Korszli obniżki jej wynagrodzenia z 25 na 19 tys. zł miesięcznie za porozumieniem stron. Ta jednak nie zgodziła się na to, więc zarząd powiatu w piątek (24 stycznia) wypowiedział jej warunki płacy, obniżając pensję o 6 tys. zł. E. Korszla od 2019 r. była zastępcą dyrektora SPZOZ we Włodawie, zaś w styczniu ub.r., za poprzedniego zarządu, została dyrektorem. Początkowo miała „tylko” 20 tys. zł pensji, jednak ówczesny (od lutego do maja 2024 r.) starosta Adam Panasiuk tuż przed zmianą władzy podwyższył jej wynagrodzenie o 5 tys. zł.

Obecnie szpitalowi brakuje około 10% – 20% na zbilansowanie swojej działalności. Jedną z możliwości przetrwania i zapewnienia miejsca pracy dla ponad 200 pracowników jest ich zgoda na obniżenie wynagrodzeń. Według niektórych pomysłów może to być prośba o zgodę na 10%. Wielu pracowników mówi, że dla ratowania miejsc pracy zgodzi się na takie rozwiązanie, ale uważa także, że przykład powinien iść z góry i najpierw powinno się obniżyć pensje dyrekcji i lekarzy. Każdy procent zaoszczędzony na wynagrodzeniach daje wymierne oszczędności, ale czy załoga przyjmie warunki, jakie zaproponuje jej zarząd powiatu, okaże się wkrótce.

– Rozumiem oczywiście, że są to bardzo trudne decyzje, jednak bez solidarnych działań tego szpitala nie uratujemy. Redukcja kosztów i liczby pracowników w ostatnich miesiącach dała minimalną poprawę sytuacji. Niestety, obsługa kredytu (9 mln zł odsetek i raty kapitałowe) w parabankach wziętego w czasach poprzedniej pani dyrektor zabija ten szpital. Jedyne co możemy, to w zasadzie szukać oszczędności. Niestety, bez wsparcia ze strony Ministerstwa Zdrowia sami nie damy rady – mówi Zańko.

Zdaniem starosty wsparcie finansowe od powiatu i możliwość zmniejszenia kosztów utrzymania szpitala (w tym tych na płace) jest warunkiem do restrukturyzacji w początkowej fazie. Działania powiatu mają dać szpitalowi przede wszystkim czas, aby wywiązywał się ze swoich bieżących zobowiązań i nadal miał płynność finansową. Niezbędne są jednak zdecydowane działania dyrekcji SPZOZ i pomoc władz centralnych dotycząca uruchomienia programów wspierających szpitale powiatowe i procesy oddłużające. Niestety, zapowiadane procesy restrukturyzacyjne Ministerstwa Zdrowia zostały przesunięte na kolejne lata. Szpitale powiatowe, np. w Parczewie, Opolu Lubelskim czy Lubartowie, również są w trudnej sytuacji. Bez wsparcia ze strony państwa będą padały jeden po drugim.

– Mam nadzieję, że nasz szpital mimo wszystko przetrwa ten dramatyczny okres. Odpowiedzialne państwo dba o wszystkich swoich obywateli, również mieszkających nad tak niebezpieczną granicą. Dlatego będziemy walczyć ze wszystkich sił o tę jednostkę. Rozpoczynamy akcję protestacyjną. Chcemy, aby w to zaangażowali się wszyscy mieszkańcy powiatu z pracownikami SPZOZ na czele. Wierzę, że pod naszym apelem do minister zdrowia podpiszą się wójt gminy Włodawa i burmistrz – dodaje starosta.

W działania protestacyjne chcą się zaangażować inne zagrożone upadkiem szpitale powiatowe w województwie lubelskim. Rozpoczyna się akcja nagłaśniania problemów SPZOZ-ów i przekazania minister zdrowia wyraźnego sygnału do jak najszybszego wdrożenia programu wsparcia szpitali powiatowych. (pk)