Lepiej dmuchać na zimne

Wśród setek wolontariuszy pomagających uchodźcom na granicy znajdują się osoby, które niekoniecznie kierują się dobrym sercem czy poczuciem obowiązku. Do urzędników z Woli Uhruskiej pretensje ma mieszkaniec tej gminy, który przywiózł do domu młodą Ukrainkę z małymi dziećmi. Jego dom odwiedzili pracownicy Urzędu Gminy i przekonali kobietę, by przeniosła się do pobliskiej świetlicy. Decyzję urzędników chwalą za to sąsiedzi.

Mieszkaniec gminy Wola Uhruska pojechał na granicę i przywiózł do domu młodą Ukrainkę z dwójką małych dzieci. Zaraz udał się do Urzędu Gminy, by uchodźców zarejestrować i zapytać, kiedy będą wypłacane pieniądze na ich utrzymanie. Urzędnicy byli bardzo zdziwieni, bo człowiek ten jest im doskonale znany i to bynajmniej nie z altruizmu, ale z tego, że jego rodzina praktycznie od zawsze utrzymywała się wyłącznie ze świadczeń socjalnych.

– Znając warunki, jakie ma w domu ten człowiek, postanowiliśmy w towarzystwie pracownika GOPS-u odwiedzić go i przekonać kobietę, którą przywiózł z Dorohuska, żeby przeniosła się do pobliskiej świetlicy wiejskiej, gdzie dostałaby osobny pokój i byłaby w towarzystwie rodaków z Ukrainy – mówi Katarzyna Wnuk z Urzędu Gminy w Woli Uhruskiej, która odpowiada za korodynowanie pomocy uchodźcom na terenie gminy. – Pani była na poczatku bardzo wystraszona, ale zgodziła się bez problemu na przeniesienie – dodaje Wnuk. Razem z dwójką małych dzieci ma w świetlicy osobny pokój i jest bardzo zadowolona, że zdecydowała się na przeniesienie.

Błyskawiczną i zdecydowaną decyzję urzędników chwalą mieszkańcy wsi. – Tak wiele słyszy się w telewizji o tragediach, do których doszło, bo sąsiedzi albo służby socjalne pozostawały bierne na ludzką krzywdę. Nikt nie mówi, że ten człowiek miał złe zamiary wobec tych Ukraińców, ale wszyscy byli zdziwieni, skąd u niego wzięła się tak nagłą chęć niesienia pomocy. Chodzą słuchy, że od jakiegoś czasu jest on wyznawcą jakiegoś dziwnego odłamu religijnego, ale jak tam jest naprawdę, nikt nie wie. Jedno jest pewne, zaufania we wsi ten mężczyzna nie ma na pewno – tłumaczy jeden z mieszkańców miejscowości.

Co ciekawe, ten sam człowiek na początku kryzysu na Ukrainie dostarczał do kilku świetlic wiejskich na terenie gminy uchodźców z Ukrainy. Robił to zupełnie na własną rękę, bez jakiegokolwiek pozrozumienia z gminnym koordynatorem albo z osobami, które opiekowały się na miejscu uciekinierami zza Buga. Wszystkich stawiał przed faktem dokonanym, więc kobiety z dziećmi były przyjmowane. O tym, że coś jest nie tak, samorząd poinformowali dopiero mieszkańcy jego rodzinnej wsi. W efekcie gminny koordynator przeprowadził rozmowę z mężczyzną oraz powiadomił o jego działaniach wolontariuszy z punktu recepcyjnego w Dorohusku oraz policjantów działających przy tym punkcie. (bm)

News will be here