Minister Soboń chce ciąć podatki

W zaledwie w dwa miesiące od powołania na stanowisko wiceministra finansów, świdniczanin Artur Soboń przygotował nową reformę podatkową i proponuje obniżenie stawki podatku PiT z 17 do 12%. Co więcej, zmiany miałyby wejść w życie z początkiem przyszłego roku, ale obowiązywać… wcześniej, już od lipca tego roku. Obniżenie podatków wszystkich cieszy, ale jeśli faktycznie zacznie obowiązywać od połowy roku, to ile do końca roku będzie obowiązywać systemów podatkowych, chyba nie wie nikt.

Rząd, wprowadzając z początkiem tego roku Polski Ład, mówił wręcz o podatkowym raju dla Polaków. Dzięki podniesieniu kwoty wolnej od podatku z 8 do 30 tys. złotych i podniesieniu drugiego progu podatkowego do 120 tysięcy zł (od niego obowiązuje stawka 32%) w naszych kieszeniach miało zostać ponad 17 mld zł. Zmiany miały być korzystne lub neutralne dla 90% podatników. Skorzystać mieli wszyscy zarabiający do 5700 złotych miesięcznie, ok. 9 mln podatników osiągających rocznie dochód poniżej 30 tys. zł, czyli zdecydowana większość emerytów, podatku nie płaciłoby w ogóle. Dla osób zarabiających od 5 700 do 12 800, dzięki wprowadzeniu tzw. ulgi dla klasy średniej, zmiany podatkowe miały być co najmniej neutralne, a więcej zapłaciliby tylko najbogatsi, głównie przedsiębiorcy, bo nie mogliby już odliczać od podatku składki zdrowotnej.

W praktyce okazało się, że przygotowane naprędce przepisy, zawierające sporo luk i niejasności, wywołały wielkie zamieszanie, a dobre i korzystne dla wielu podatników rozwiązania, przyćmił bałagan i wrzawa kolejnych grup zawodowych: mundurowych, nauczycieli, górników, że pensje jakie dostali za styczeń były mniejsze niż rok temu. Rząd najpierw zapewniał, że to tylko błędy w naliczeniu i niezwłocznie wszyscy dostaną wyrównania.

Później premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli ktokolwiek zarabiający do 12,8 tys. złotych na koniec roku stwierdzi, że stracił na Polskim Ładzie będzie mógł się rozliczyć na podstawie przepisów obowiązujących w 2021 roku i strata zostanie mu zwrócona, co wprawiło w osłupienie wielu ekspertów od prawa podatkowego i ekonomistów, podnoszących, że to oznaczałoby, że jednocześnie obowiązują dwa systemy podatkowe. W końcu winnym całego zamieszania uznano ministra finansów, który podał się do dymisji, a premier, który formalnie przejął kierowanie resortem finansów zapowiedział, że uporządkowaniem podatkowego bałaganu zajmie się świdnicki poseł PiS Artur Soboń, uważany w rządzie za człowieka do zadań specjalnych, który stanowisko wiceministra rozwoju i technologii zamieni na wiceministra finansów.

Dokładnie dwa miesiące od powierzenia Soboniowi nowego wyzwania, 24 marca, przedstawiał on na wspólnej konferencji z premierem Morawieckim założenia przygotowanych nowych porządków podatkowych. Nie mówiono na niej o poprawianiu Polskiego Ładu, ale „tarczy antyputinowskiej” obejmującej również sferę podatków. Co przewiduje? Obniżenie stawki podatkowej z 17 do 12%, przy zachowaniu kwoty wolnej od podatku na poziomie 30 tys. zł i drugiego progu podatkowego na poziomie 120 tys. zł. Zlikwidowana zostałaby ulga dla klasy średniej, ale przedsiębiorcy rozliczający się liniowo mogliby odliczać składkę zdrowotną od dochodu albo zaliczyć do podatkowych kosztów. Ryczałtowcy mieliby odliczać połowę składki od przychodu, a korzystający z karty podatkowej obniżyć podatek o 19 proc. składki.

Wróciłaby możliwość wspólnego rozliczenia z dzieckiem. Ustawa, którą niebawem miałby zająć się sejm, formalnie weszłaby w życie od stycznia 2023 roku, ale obowiązywałaby wstecznie, już od lipca tego roku. Nowe rozwiązania oznaczałyby koniec podatkowego Polskiego Ładu i byłyby korzystne dla wszystkich bez wyjątku podatników, ale księgowi już łapią się za głowę, jak w końcu wyglądałoby podatkowe rozliczenie na koniec tego roku, skoro do lipca obowiązywałyby rozliczenia na podstawie Polskiego Ładu, a i zapowiedź premiera, że podatnicy, którzy straciliby na Polskim Ładzie, mogą rozliczyć się tak, jak w 2021 roku, pozostaje aktualna. RD

News will be here