Niesmak pozostanie

Urzędnicy z powiatu chełmskiego pokazali w końcu umowę użyczenia samochodu służbowego staroście Piotrowi Deniszczukowi. Oczywiście wysłali nam ją dopiero po tym, jak starosta wrócił z wypadu z żoną do kurortu. Ciekawe dlaczego? Starosta chce wszystkich przekonać, że nic się nie stało i że samochód wziął zgodnie z przepisami. Niestety, niesmaku, który temu towarzyszy, jakoś nie sposób się pozbyć.

Niedawno ujawniliśmy, że starosta chełmski Piotr Deniszczuk wziął służbowe auto powiatu i pojechał z małżonką do sanatorium. Dla niepoznaki limuzyna, którą na co dzień jeździł Deniszczuk, została na parkingu przy gmachu. Starosta na prywatny wypad zabrał drugie auto, z którego korzysta wydział infrastruktury. Chociaż sprawa szybko wyszła na jaw, urzędnicy z powiatu najpierw próbowali zaprzeczać a później mącili i zwlekali z wyjaśnieniami. Sam starosta, któremu jeszcze podczas pobytu w sanatorium wysłaliśmy wiadomość z pytaniem czy to prawda, że wziął powiatowy samochód i dlaczego to zrobił, nie znalazł czasu, żeby sprawę wyjaśnić i uciąć wszelkie spekulacje.

Zamiast tego wolał siedzieć cicho, zrzucając na swoich pracowników konieczność tłumaczenia się. Urzędnicy z powiatu po prawie dwóch tygodniach, i podobno po telefonicznych konsultacjach z szefem, odpowiedzieli, że auto jest w dyspozycji u starosty od 20 listopada, bo 21 listopada główny samochód przechodzić miał przegląd techniczny.

A żeby uwiarygodnić wyjaśnienia, tłumaczyli, że starosta zaplanował w dniach 28-29 listopada (czyli na początku urlopu) uczestnictwo w ogólnopolskim konkursie prac scaleniowych zorganizowanym przez ministerstwo rolnictwa i rozwoju wsi w Warszawie a już po urlopie wyjazd na dwudniowe szkolenie do Sandomierza. Tyle że po odbiór nagrody za przeprowadzane przez powiat scalenia pojechał wicestarosta, Jerzy Kwiatkowski.

Po raz kolejny, jeszcze gdy P. Deniszczuk przebywał na urlopie, poprosiliśmy o wyjaśnienie urzędników czy starosta był na spotkaniu w Warszawie, na jakich zasadach korzysta z auta podczas urlopu i czy zawarł z urzędem jakąś umowę w tej sprawie oraz czy poniesie w związku z tym jakieś koszty. Ponieważ nie tylko po starostwie chodziła pogłoska, że nie ma żadnej umowy na użyczenie auta, prosiliśmy, by urzędnicy pokazali nam ją, zanim starosta wróci z urlopu. Tłumaczyliśmy, że to utnie wszelkie domysły. Mimo to na odpowiedzi czekaliśmy aż 11 dni.

Wraz ze skanem umowy przyszły dopiero 17 grudnia, oczywiście gdy starosta wrócił już do pracy. Umowa użyczenia (z odręcznie wpisanym numerem i datą) datowana jest 19 listopada, i miała potrwać do 13 grudnia. Podpisali ją ze starostą dwaj członkowie zarządu z PiS: Bogusław Kudyba i Jerzy Kwiatkowski przy kontrasygnacie skarbnik Agaty Niemczyk. Parafki urzędowego radcy prawnego tam nie ma, chociaż podobno standardem do tej pory było, że także prawnik umowy podpisywał.

Wraz ze skanem umowy przyszły odpowiedzi na pytania. Starosta tłumaczył, że nie pojechał do Warszawy z powodu infekcji grypowej, dlatego wskazał do wyjazdu swojego zastępcę. Zgodnie z umową starosta nic nie musi płacić za wykorzystanie samochodu. Pokrywa jedynie koszty bieżącej eksploatacji auta, czyli mycie i tankowanie. Aczkolwiek przed wyjazdem samochód miał zostać wypucowany i zatankowany pod korek.

Przy okazji Deniszczuk zwrócił nam uwagę na konieczność zachowania szczególnej staranności i rzetelności na etapie zbierania i wykorzystywania materiałów prasowych oraz zachowania „dobrej sztuki” i etyki zawodowej. Czy tak majętny urzędnik, który bierze za darmo służbowy samochód na urlop, powinien mówić o etyce zawodowej? A może wystarczy rzetelnie, zgodnie z prawdą i bez zbędnej zwłoki odpowiadać na zadawane przez media (nie chodzi tylko o naszą redakcję), pytania. Bo wiemy, że sprawą samochodu interesowała też inne redakcje.

Niestety, takie celowe przeciąganie sprawy rodzi tylko domysły i spekulacje. Np. takie, czy przed zawarciem umowy użyczenia zarząd powiatu podjął w tej sprawie uchwałę. Bo inne umowy użyczenia powiatowego majątku (np. remontera – co łatwo sprawdzić w Biuletynie Informacji Publicznej) były poprzedzane takimi uchwałami. Ciekawe jak długo zajmie staroście odpowiedź na to pytanie?

Oczywiście nie wątpimy, że tak jak znalazła się umowa użyczenia, znajdzie się też uchwała zarządu w tej sprawie (ewentualnie przepis, który mówi, że nie jest wymagana), ale przekonywanie, że nic się nie stało, jakoś staroście nie wychodzi. Bo niesmaku, który towarzyszy całej tej sprawie, nie sposób się pozbyć. Nasi Czytelnicy nie mogą wyjść ze zdumienia, że małżeństwo samorządowców – doskonale zarabiający starosta i jego żona, która jest wójtem – chwalący się wartym 3 mln zł gospodarstwem, z oszczędnościami na koncie i corocznymi, sowitymi unijnymi dopłatami łakomią się na taką drobną prywatę. (bf)

News will be here