Szlochała, kiedy prokurator odczytywał jak udusiła swojego 10-letniego syna

Oskarżonej Monice S. grozi dożywocie

39-letnia Monika S. rozpłakała się na sali rozpraw, gdy prokurator odczytywał w miniony piątek, jak dusiła swojego 10-letniego synka w jednym z lubelskich hosteli. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie rozpoczął się właśnie proces byłej prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta, Moniki S. Grozi jej dożywocie.

Zbrodnię odkryto 29 listopada 2019 r. Kobieta wyjechała z synkiem z rodzinnego domu 3 dni wcześniej. Mężowi powiedziała, że go opuszcza i chce się z nim rozwieść. Zameldowała się z dzieckiem w jednym z hosteli w centrum Lublina. Jej synek niczego nie podejrzewał, dzień przed śmiercią dzwonił do ojca i umówił się z nim na wspólne oglądanie jego ulubionych filmów, gdy wróci do domu. Matka zaatakowała go następnego dnia rano, na łóżku. Udusiła dziecko ręcznikiem. Z opisu obrażeń, jaki sporządził lekarz medycyny sądowej, można wywnioskować, że chłopiec dramatycznie walczył o życie do ostatniej chwili. Świadczyły o tym krwawe wylewy w tkance podskórnej na całej głowie. Matka przytrzymała szamoczącego się syna, siadając na nim. Zwłoki przykryła kocem. Potem wyszła z hostelu, mówiąc że zaraz wróci.

Obsługa hostelu odkryła zbrodnię około południa tego samego dnia. Kobieta zniknęła. Zatrzymano ją po dobie poszukiwań w Puławach. Twierdziła, że chciała popełnić samobójstwo. W trakcie śledztwa przyznała się do winy. Nie wiadomo jednak co tak naprawdę pchnęło ją do zbrodni. Biegli z zakresu psychiatrii orzekli, że w chwili popełnienia zabójstwa była poczytalna.

Czy na stan psychiczny Moniki S. miała wpływ sprawa malwersacji finansowych w Bractwie Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w czasie, gdy była tam prezesem? Z ustaleń zakończonego właśnie śledztwa wynika, że doszło tam do nadużyć na bardzo szeroką skalę. Monika S. jest oskarżona o przywłaszczenie ok. 180 tys. zł. Pociągnęła za sobą również dwie współpracownice: skarbniczkę i księgową. W sumie z kasy Bractwa miało zniknąć 220 tys. zł.

Dodatkowo Monikę S. obwinia się, że pomogła 3 członkom rodziny w ubieganiu się o wysokie kredyty, wystawiając im fikcyjne zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach. Przez to banki straciły około 400 tys. zł. W sumie różne instytucje miały stracić ponad 600 tys. zł. Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Do nieprawidłowości finansowych miało dochodzić w latach 2017 – 2018.

Proces kobiety toczy się częściowo z wyłączeniem jawności. (l)

News will be here