Kilkaset osób przyszło posłuchać tego, co ma do powiedzenia kandydat na prezydenta z ramienia Konfederacji, Sławomir Mentzen. Dziwnie brzmiały słowa o tym, że w Polsce żyje się coraz gorzej, płynące z ust osoby, która chwilę wcześniej wysiadła z wypasionego mercedesa.
Sławomir Mentzen do Włodawy przyjechał w czwartkowe (6 marca) popołudnie. Na posła Konfederacji ubiegającego się o najwyższy urząd w państwie, czekały tłumy, głównie ludzi młodych i bardzo młodych. Nim pojawił się na mównicy, publiczność rozgrzał jego partyjny kolega ze Świdnika, poseł Bartłomiej Pejo. Mentzena na włodawski czworobok przywiozła piękna kobieta w luksusowym, sportowym mercedesie, a na jego widok ludzie gromko pokrzykiwali i machali rozdanymi wcześniej proporczykami z polską flagą i podobizną kandydata.
Jego wystąpienie było bardzo dynamiczne i mało merytoryczne. Mówił to, co chciał usłyszeć zmęczony dotychczasowymi rządami tłum. Padały słowa o wielkiej drożyźnie, o uchodźcach, którzy będą zabierać Polakom pracę i świadczenia, a do tego rabować i uciekać się do innych przestępstw. Mentzen uderzył też w nutę bliską miastu i jego okolicom, gloryfikując Żołnierzy Wyklętych i lokalny patriotyzm. Niestety, nie przedstawił żadnej konkretnej recepty na poprawę życia Polaków.
Owszem, z jego ust padały słowa o uszczelnieniu granicy, o aresztowaniu niemieckich policjantów, którzy będą przywozili do nas autokary pełne nielegalnych migrantów, o zniesieniu opłat z tzw. ETS-ów czy o wyjściu z Zielonego Ładu, ale tego, w jaki sposób chce to zrobić, już nie zdradził. Patrząc na zebranych widać jednak było, że jego słowa padały na podatny grunt, bo wiwatom, uściskom dłoni i zdjęciom z kandydatem nie było końca. (bm)