Ukraina przygotowuje się na uderzenie od strony Białorusi. Tuż za naszą granicą, na wysokości Orchówka (gm. Włodawa), zaczynają się umocnienia, które mają utrudnić rosyjskiemu wojsku wdarcie się na południe w kierunku Łucka i Lwowa.
Ukraińskie władze już od dawna rozważają możliwość wtargnięcia na ich terytorium rosyjskiego wojska stacjonującego na Białorusi. Ryzyko takiego scenariusza wzrosło w ostatnich dniach, gdy pojawiły się informacje wywiadowcze, mówiące o tym, że rosyjskie wojsko jest przerzucane w okolice Brześcia. Transportowani są w kolejowych cysternach, by satelity nie wykryły obecności ani ruchów dodatkowych wojsk w tym rejonie. Dlatego na granicy białorusko-ukraińskiej od kilku miesięcy budowane są zasieki i umocnienia, które mają utrudnić wdarcie się wrogiej armii.
Pod koniec ubiegłego roku informowaliśmy o kilku bardzo silnych wybuchach, do których doszło po wschodniej stronie Bugu na wysokości Włodawy, Orchówka i Sobiboru. Były one związane z prowadzeniem prac przez ukraińskie wojska inżynieryjne, które polegały m.in. na budowie zalanych wodą rowów przeciwczołgowych. Oprócz nich powstały zasieki z drutu żyletkowego, z zaostrzonych i wbitych w ziemię pod kątem drewnianych pali. Zbudowano też sieć okopów i schronów, a cały pas zaminowano.
Wszystko po to, by uniemożliwić wdarcie się wroga na zachodnią Ukrainę. Taki scenariusz byłby bardzo niedobry dla tego państwa, bo ewentualny rajd rosyjskiej armii wzdłuż granicy z Polską w stronę Łucka i Lwowa mógłby odciąć dostawy sprzętu i broni żołnierzom walczącym na wschodzie i południu kraju. Bliskość konfliktu byłaby również ogromnym zagrożeniem dla Polski, szczególnie dla mieszkańców przygranicznych miejscowości.
Na razie jednak większość z nich wydaje się nie dopuszczać do siebie takiej możliwości. – Wątpię, by konflikt przeniósł się tak blisko granicy NATO – mówi pan Jakub z Woli Uhruskiej. – Poza tym jest jeszcze Łukaszenka i jego generalicja, która nie kwapi się, by pomagać Rosjanom, więc myślę, że na razie możemy jeszcze spać spokojnie. (bm)