Walka z ptakami jak z wiatrakami

– Kiedy budzę się po piątej rano, to zamiast śpiewu ptaszków, słyszę jazgot gawronów ujadających niczym wściekłe pterodaktyle – żali się naszej redakcji mieszkaniec bloku przy ul. Chełmskiej we Włodawie. Faktycznie, ptaki powróciły do paru miejskiego.

Wrony i gawrony we Włodawie były od zawsze i mocno dają się we znaki mieszkańcom. Na sąsiedztwo tych ptaków od wielu lat skarżą się przede wszystkim mieszkańcy bloków położonych w pobliżu parku miejskiego. To właśnie to miejsce szczególnie upodobały sobie gawrony. Również samo przejście przez park z roku na rok staje się coraz bardziej ryzykowne i grozi zabrudzeniem odzieży ptasimi odchodami.

Miasto w już kilkakrotnie podejmowało próby przepędzenia ptaków z parku, jednak wszystkie okazywały się nieskuteczne. Nie pomogło strącanie gniazd i montaż urządzeń imitujących odgłosy drapieżników. Na chwile tylko pomogło zatrudnienie przed czterema laty sokolnika.

– Park miejski powinien być miejscem odpoczynku dla mieszkańców. Ponadto znajdował się tu kiedyś cmentarz żydowski. Dlatego, aby rozwiązać ten problem, zdecydowaliśmy się na zastosowane metody, która według specjalistów jest najbardziej efektywna – wyjaśniał przed laty burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński. Szansą na pozbycie się niechcianych ptaków z parku miało być sprowadzenie drapieżników, które są naturalnym wrogiem wron i gawronów. Ich obecność i odgłosy miały odstraszać niemile widziane ptaki. Dodatkowo zrzucanie istniejących w konarach drzew gniazd dawać miało 95% szansy na sukces.

I sukces był. Okazał się jednak krótkotrwały. Sokoły i jastrzębie w parku miejskim były swoistą atrakcją dla mieszkańców, jednak dziś efektów po nich nie ma żadnych. (pk)

News will be here