Wiele emocji wzbudziły wśród mieszkańców gminy Hańsk plany rolnika, który chce wybudować cztery wielkie chlewnie na ok. 14 tys. sztuk świń. W środę (4 grudnia) wójt zorganizował spotkanie z inwestorem. – Opinie są skrajne, dlatego pozostaniemy neutralni w tej sprawie i decyzję podejmiemy dopiero po szczegółowych konsultacjach z organami opiniującymi i mieszkańcami – zapewnia wójt Alan Struski.
Na otwarte spotkanie z inwestorem przybyło kilkudziesięciu mieszkańców gminy. Wśród nich byli i zwolennicy, i przeciwnicy inwestycji, która ma być zlokalizowana na terenie byłego PGR-u w Hańsku. Gospodarstwo leży kilkaset metrów na wschód od zabudowań Hańska, obecnie hoduje się w nim bydło. Lokalizacja wydaje się być bardzo korzystna, bo przez większą część roku wiatr wieje z zachodu, więc do miejscowości nie będą docierały niekorzystne zapachy. Inwestor podkreślał, że chlewnie będą zbudowane według najnowszych technologii, będą wyposażone w wydajną wentylację i niskie kominy, by minimalizować nieprzyjemny zapach.
W czterech budynkach ma być miejsce na hodowlę ok. 14 tys. sztuk świń, z czego 600 to lochy, a reszta prosięta do 30 kg, które po osiągnięciu takiej wagi będą wywożone do dalszej hodowli. Takie tłumaczenia nie docierały jednak do wszystkich obecnych na sali. Pojawiały się głosy, że nie tylko będzie śmierdziało, ale też że mieszkańcy będą musieli się mierzyć z większym ruchem samochodów ciężarowych. Z drugiej strony argumentowano, że teren dawnego PGR-u to świetne miejsce na takie inwestycje, że wieś jest po to, by hodować trzodę chlewną czy że jeśli chcemy jeść zdrowe polskie mięso, to musimy się godzić takie sąsiedztwo.
– Oczywiście trzeba liczyć się z tym, że budowa takiego kompleksu będzie się wiązała z różnymi uciążliwościami – mówi wójt Alan Struski. – Zapach, hałas, wzmożony ruch drogowy – z tym wszystkim musimy się liczyć. Jednocześnie musimy też rozważyć, czy ta inwestycja będzie bezpieczna dla środowiska i zdrowia mieszkańców, bo to, że będzie bodźcem do rozwoju gospodarczego to nie ulega wątpliwości, gdyż inwestor planuje utworzyć ok. 30 miejsc pracy.
Przed nami trudne i odpowiedzialne zadanie, dlatego zanim podejmiemy jakąkolwiek decyzję, musimy zapytać lokalnych mieszkańców o opinię – w drodze konsultacji społecznych. To będzie ostatni etap postępowania. Wcześniej chcemy zorganizować wyjazd studyjny do jakiegoś działającego gospodarstwa o podobnej wielkości i zobaczyć, jak to wygląda od strony technicznej, ale przede wszystkim z punktu widzenia tamtejszych mieszkańców. Wystąpiliśmy już o opinie do wszystkich wymaganych organów i czekamy na ich analizę – dodaje wójt.
Na spotkaniu rolnik zapowiedział, że jeżeli nie uzyska zgody na budowę chlewni, postawi w tym miejscu oborę na 2 tys. sztuk bydła, na co ma gotowe pozwolenie z 2019 roku. (bm)