W biały dzień, podczas polowania zbiorowego w gminie Dubienka, wilki zabiły dwa psy myśliwskie. Jeden został zaduszony, drugi rozszarpany i w połowie zjedzony. Co najbardziej niepokojące, wataha nie umykała ze swoją zdobyczą, ale krążyła wokół myśliwych z martwym psem w paszczy. Czy wilki przestały się bać człowieka?
Według szacunkowych wyliczeń w Polsce żyje ok. 2 tysięcy wilków. Ich dokładnej liczby nie zna nikt, ale pewne jest, że z roku na rok ich populacja rośnie, a tereny łowieckie coraz bardziej zbliżają się do ludzkich siedzib. Prawdziwym „wilczym zagłębiem” w naszym regionie jest gmina Dubienka, w której już od kilku lat notuje się bliskie kontakty z tymi drapieżnikami.
– Możemy się pochwalić piękną nieskażoną przyrodą, a co za tym idzie całym dobrodziejstwem, które ze sobą niesie – mówi wójt Krystyna Deniusz-Rosiak. – Po drugiej strony Bugu, na Ukrainie znajduje się duży kompleks leśny, z którego na naszą stronę przeprawiają się łosie i jelenie a za nimi idą drapieżniki. Ostatni przypadek nie był jedynym incydentem związanym z wilkami. W ubiegłym roku te zwierzęta zabiły labradora naszej pani sekretarz, a widywane było bardzo często, więc pewnie kwestią czasu będzie kolejny ich atak – dodaje Deniusz-Rosiak.
Atak ten nastąpił w niedzielę (21 stycznia) w czasie polowania zbiorowego. – To była zbiorówka jak wiele innych – opowiada pan Krzysztof. Myśliwy wybrał się do łowiska z dwoma własnymi psami, które wraz z podkładaczem brały udział w tzw. nagance, czyli kierowały zwierzynę w stronę linii myśliwych. – W lesie było sporo zwierzyny, w tym jelenie i dziki. Po którymś pędzeniu, gdy koledzy zbierali się na zbiórkę, moje psy nie wracały. Miały założone obroże z nadajnikami GPS, więc ruszyliśmy na ich poszukiwanie. Pierwszego znaleźliśmy martwego. Moja suczka była zaduszona. Według wskazań odbiornika, drugi pies cały czas pozostawał w ruchu. Zataczał kręgi dookoła nas, w pewnej chwili zbliżył się na ok. 30 metrów, ale gęste poszycie uniemożliwiło szybkie dotarcie do niego. Po chwili zamiast psa znaleźliśmy tylko jego kręgosłup. Wtedy dotarło do mnie, że moja druga suczka, a właściwie jej przednia część, cały czas była trzymana w paszczy wilka, który nie bał się nas w ogóle, chociaż zachowywaliśmy się bardzo głośno, tylko krążył, nie chcąc wypuścić swojej zdobyczy. To bardzo dziwne i niespotykane zachowanie u tego gatunku. Na naszym terenie wilki spotyka się często, ale do tej pory w trakcie polowań zbiorowych zawsze po cichu umykały z miotu. W niedzielę było inaczej. Te osobniki nie bały się człowieka. Mniemam, że może to mieć związek z trwającą właśnie cieczką, czyli okresem godowym tych drapieżników, a w czasie polowania zbliżyliśmy się do miejsca, gdzie te „zaloty” się odbywają, ale to tylko przypuszczenie. Wilków u nas jest z roku na rok coraz więcej. W ubiegłym roku sam widziałem watahę składającą się z 15 osobników, z których kilka miało bardzo rzadko spotykane ciemne ubarwienie. Ich rosnąca populacja prowadzi do coraz częstszych incydentów z udziałem tych zwierząt, które atakują zwierzęta gospodarskie, psy i dziesiątkują pogłowie saren – opowiada myśliwy. Pan Krzysztof zgłosił przypadek do lubelskiej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. – Tu nie chodzi o jakieś odszkodowanie, ale o zgłoszenie samego faktu napaści wilków na psy. Opinia publiczna i odpowiednie instytucje muszą zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji i zacząć odpowiednio reagować, bo w innym wypadku ofiarą tych drapieżników może paść nie pies czy owca, ale człowiek – dodaje myśliwy. (bm)