Praktycznie wszystkie samorządy powiatu włodawskiego otrzymały środki z Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. Prawdziwymi beneficjentami są w lwiej części parafie. Te zaś przy inwestycjach są zwolnione ze stosowania ustawy Prawo zamówień publicznych, co rodzi obawy wśród mieszkańców, czy wszystkie środki zostaną wydane zgodnie z przeznaczeniem.
Rządowy Program Odbudowy Zabytków nie szczędził grosza i hojnie sypnął na ratowanie zabytków na terenie powiatu włodawskiego. Dotacje otrzymały praktycznie wszystkie samorządy, bo to one składały wnioski do programu. Wątpliwości co do niektórych zadań pojawiły się już na etapie ich przygotowywania. Tak było m.in. z budową ogrodzenia wokół cmentarza prawosławnego w Uhrusku (gm. Wola Uhruska), o który zabiegała parafia greckokatolicka z Włodawy. Niektórzy samorządowcy podnosili, czy budowę płotu za niemal pół miliona można nazwać ratowaniem zabytku. Teraz, gdy pieniądze już rozdysponowano, pojawiają się kolejne pytania. Najważniejsze dotyczą sposobu przekazania tych środków beneficjentom. Konkretnych ustaleń jeszcze nie ma, ale większość gmin i powiat skłania się ku temu, by te pieniądze przekazać proboszczom w formie dotacji.
– Przy konstruowaniu budżetu poprosimy radnych o przyjęcie uchwały o udzieleniu dotacji na rzecz parafii na określoną kwotę – mówi Jan Łukasik, wójt Woli Uhruskiej. – Jako wnioskodawca chcemy dopilnować tych inwestycji, musimy znać ich szczegóły, być informowani o postępach prac itp. Bardzo istotną rzeczą jest fakt, że do trzech realizowanych na naszym terenie inwestycji dołożymy z budżetu tylko 2 procent ich wartości. To oznacza, że parafie nie będą w żaden sposób partycypować w tych kosztach, chyba że najniższa złożona oferta przekroczy budżet inwestycji – tłumaczy Łukasik.
Według polskiego prawa parafie są zwolnione z przestrzegania zapisów ustawy Prawo zamówień publicznych. To zaś oznacza, że przy szukaniu wykonawców nie muszą organizować przetargów czy innych postępowań. Nie muszą też stosować najczęściej wybieranego kryterium, czyli najniższej ceny, powstaje więc przestrzeń do nadużyć. – Tajemnicą Poliszynela jest, że wszelkie prace w kościołach czy na cmentarzach realizują firmy powiązane z klerem. Brak obowiązku organizacji przetargu sprawia, że zapewne wielu lokalnych przedsiębiorców, którzy mogliby np. zrobić remont elewacji, obejdzie się smakiem – mówi właściciel firmy z powiatu włodawskiego.
Oczywiście wszyscy wójtowie zapewniają, że będą „patrzeć na ręce” proboszczom, którzy będą realizować te projekty. – Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek wątpliwości – mówi wójt Wyryk, Mirosław Torbicz. – Musimy ściśle współpracować z parafią, mieć wgląd w dokumentację, bo naszym obowiązkiem będzie monitorowanie oraz odnotowywanie kolejnych postępów w Banku Gospodarstwa Krajowego – wyjaśnia Torbicz. (bm)