Z miłości do kotów i kawy

Chełmska „Cafe Kot” to coś więcej niż kawiarnia, w której można napić się kawy, gorącej czekolady, zjeść domowe ciasto czy naleśnika. To też dom dla porzuconych, bezdomnych kociaków, które pod swoje skrzydła przygarnęła prowadząca lokal Marta Kowalczuk. Determinacja z jaką mimo wielu przeciwności losu walczy o to, by to miejsce przetrwało, jest godna podziwu. Docenili to Czytelnicy „Nowy Tydzień” oraz członkowie Stowarzyszenia WeRwA. To właśnie do pani Marty powędrował piękny bukiet kwiatów z kwiaciarni „Małgońka”, słowa uznania i podziwu, jako kolejnej kobiety wyróżnianej w akcji „Doceniamy! Dziękujemy!”.

W niedzielę, 23 marca, już po godzinie 21.30, na facebookowym profilu „Cafe Kot – Kocia Kawiarnia”, działającej Chełmie przy ul. Lwowskiej 1, pojawił dramatyczny i pełen emocji wpis właścicielki lokalu Marty Kowalczuk. Na początku przyznaje, że „bardzo bała się tego dnia, tego postu”. – Układałam to sobie w głowie od wielu miesięcy… Każdego dnia idę do pracy z nadzieją, że dzisiaj będzie lepiej. Każdego dnia modliłam się o to, żeby dzisiejszy utarg chociaż pokrył koszty… – czytamy. Niestety. Dalej właścicielka „Cafe Kot” wylicza, jaki mniej więcej miesięczny przychód powinna mieć Kawiarni, tak by chociaż wyszła na tzw. zero. Trzeba mieć na pensję dla dwóch pracowników, na czynsz za lokal, na prąd, na VAT czy na ZUS (w sumie ponad 25 tysięcy złotych). A przecież trzeba jeszcze opłacić wywóz śmieci, internet, księgową, nie wspominając już o karmie i żwirku dla kotów, które w „Cafe Kot” znalazły swój dom. Tymczasem, jak pisze Kowalczuk, dzienne utargi lokalu utrzymują się na poziomie 300-400 zł i nie pokrywają nawet jednej czwartej kosztów jego utrzymania.

– Choćbym stawała na głowie… Poświęciłam życie dla tego miejsca, a to i tak za mało – przyznaje właścicielka kawiarni. Kobieta poinformowała dalej w poście, że z 30 kwietnia 2025 r. „Cafe Kot” będzie musiała zamknąć. – Serce mi pęka, umieram z żalu, bo to przecież dom dla naszych kotów, ale nie mogę dłużej generować kosztów. Niestety, rzeczywistość nas pokonała. Niestety, koszty prowadzenia firmy w Polsce są zabójcze. Zabiły już wiele firm i nas niestety też zabijają. To jedna z najgorszych decyzji w moim życiu – stwierdziła.

Informacja o planowanym upadku „Cafe Kot” szybko obiegła Chełm. Marta Kowalczuk dostała wiele słów wsparcia, otuchy. Pojawiły się sugestie, by uruchomić jakąś zbiórkę pieniędzy na uratowanie Kawiarni, ale właścicielka je odrzuciła. – Nie chcemy jałmużny, chcemy uczciwie pracować i zapracować na opłaty – podkreśla.

Kowalczuk apeluje, by zamiast na „Cafe Kot”, wpłacać pieniądze na „Fundację Mruczące Anioły”. Tworzą ją wolontariusze, którzy w prywatnych domach oraz właśnie w Kociej Kawiarni nieodpłatnie zajmują się zwierzętami bezdomnymi, leczą je, odkarmiają, kastrują, socjalizują i przygotowują do adopcji. W tym momencie pod opieką Fundacji jest 70 kotów, z czego w „Cafe Kot” przebywa ok. 30 kociaków. Gdy tylko jeden kot idzie do adopcji, na jego miejsce przyjmowany jest kolejny „bezdomniak”. Pytanie: co się z nimi stanie, jeżeli rzeczywiście „Cafe Kot” zostanie zamknięta?

– Wszystkim kotom, które u nas mieszkają, postaramy się znaleźć kochające domy. Te, które zostaną, zabiorę do siebie do domu – mówi Kowalczuk.

Działalność Fundacji Mruczące Anioły można wspomóc, przekazując 1,5 procenta podatku. KRS 0000270261, cel szczegółowy: Mruczące Anioły 22319 lub wpłacając dowolną kwotę na numer konta: 96 1090 2590 0000 0001 5923 2111.

Wracając do samej Kociej Kawiarni, Marta Kowalczuk przyznaje, że odzew, z jakim spotkała się po ogłoszeniu, że lokal być może przestanie istnieć, sprawił, że podjęła decyzję, by raz jeszcze o niego zawalczyć. – Jego zamknięcie nie jest więc jeszcze przesądzone – mówi.

To, co robi pani Marta dla bezdomnych zwierząt, determinację, z jaką o nie walczy i chce utrzymać lokal, w którym znajdują schronienie i opiekę, dostrzegają i doceniają nasi Czytelnicy. To od nich wypłynęła kandydatura Marty Kowalczyk jako kolejnej laureatki akcji „Doceniamy! Dziękujemy!”. W połowie ubiegłego tygodnia odwiedziliśmy więc, oczywiście bez uprzedzenia, właścicielkę „Cafe Kot” z pięknym bukietem kwiatów przygotowanych przez kwiaciarnię „Małgońka”, podziękowaniami oraz nadzieję, że jedyna w regionie taka kawiarnia mimo wszystkich przeciwności przetrwa, zyskując wielu nowych klientów (kawa, domowe ciasta, naleśniki są naprawdę przepyszne, a otoczenie wyjątkowe), a Fundacja Mruczące Anioły zdobędzie nowych donatorów.

– Byłam bardzo zaskoczona, ale to miłe. Chwila uśmiechu w codziennych trudnościach – przyznaje Kowalczuk. O tym, jak dalej potoczą się losy „Café Kot”, będziemy informować na łamach „Nowego Tygodnia”. Karol Garbacz