Znów cuchnie wokół oczyszczalni

Mieszkańcy twierdzą, że "sprawcą" nieprzyjemnych zapachów w mieście jest oczyczalnia ścieków na Bieławinie

W ostatnich tygodniach mieszkańcy os. Rejowiecka w Chełmie znów kilkukrotnie skarżyli się na nieprzyjemne zapachy, jako winowajcę wskazując miejską oczyszczalnię ścieków. Utrapienie z nią ma także Kamila Łukasik, właścicielka posesji przy ul. Bieławin. – Przez ten smród w zasadzie nie mogę korzystać z mojej nieruchomości – żali się kobieta.

Wiosną i latem ubiegłego roku chełmianie skarżyli się na fetor odczuwalny w różnych częściach miasta, wskazując, że winę za ten stan rzeczy ponosi miejska oczyszczalnia ścieków. Miasto tłumaczyło wówczas, że przyczyn odoru może być kilka – m.in. odbiór dwukrotnie większej ilości ścieków dowożonych beczkowozami do oczyszczalni, zagniwanie ścieków w kanalizacji i wysokie temperatury potęgujące szybkość pojawiania się odorów.

W tym roku, mimo bardzo gorącego lata, przez długi czas wydawało się, że problem smrodu został rozwiązany. Niestety, przed tygodniem czy dwoma mieszkańcy os. Rejowiecka, znów zaczęli narzekać na spowijający okolicę oczyszczalni smród.

Na uciążliwe zapachy skarży się także Kamila Łukasik, której nieruchomość znajduje się w odległości ok. 100 metrów od oczyszczalni ścieków.

– Przy ul. Bieławin mam dom i działkę rolną o pow. ok. 3 ha. Otrzymałam je od mamy. Z informacji, które mam wynika, że oczyszczalnia powstała w latach 50. Była nieduża, więc jej funkcjonowanie nie powodowało uciążliwości. Na początku lat 90. ówczesne władze miasta podjęły decyzję o jej rozbudowie. W 1992 r. przeprowadzono negocjacje z właścicielami nieruchomości w celu ich wykupu pod teren oczyszczalni. Było to 9 rodzin, w tym moja mama, która odziedziczyła nieruchomość po swoim ojcu. Finał tych rozmów był taki, że wywłaszczono sześć rodzin, a trzy pozostawiono. Od mojej mamy wykupiono część ziemi, bez siedliska i terenów z łąkami, uzasadniając to brakiem funduszy. Moja mama nie wyrażała zgody na częściowy wykup gruntu, mając na uwadze problemy, jakie przyniesie rozbudowa oczyszczalni. Dowodem są protokoły negocjacji przeprowadzone z urzędnikami, w posiadaniu których jestem. W jednym z tych protokołów zapisano, że pozostała część nieruchomości zostanie wykupiona w następnym etapie rozbudowy, a data wykupienia zostanie zapisana w akcie notarialnym. Niestety nie wywiązano się z tego zobowiązania. Tym samym moja mam została oszukana, a ja mam dziś duży problem, w rozwiązaniu którego nikt nie chce mnie wspomóc – opowiada pani Kamila.

Kobieta nie mieszka na stałe w Chełmie, ale jak mówi ma sentyment do miasta i lubi je odwiedzać. Niestety w ostatnim czasie te wizyty kojarzą jej się głównie ze smrodem.

– Myślałam, że ten dom w Chełmie będzie moją odskocznią; miejscem, do którego będę mogła przyjechać i odpocząć, że będę mogła zabierać tu wnuki, bo wokół jest wiele pięknych terenów. Niestety sąsiedztwo oczyszczalni z roku na rok staje się coraz bardziej uciążliwe. Kiedy byłam w Chełmie w czerwcu br., po dwóch dniach musiałam wyjechać, bo po prostu nie dało się wytrzymać. Chełmianie na różnych forach skarżą się na uciążliwy zapach, a co mają powiedzieć mieszkańcy, którzy żyją w bezpośrednim sąsiedztwie oczyszczalni? W 2011 r. miała miejsce jej przebudowa. Powstały wtedy trzy olbrzymie hale, suszarnie nieczystości. To jeszcze bardziej spotęgowało smród, ponieważ hale są otwierane. Nie mogę normalnie wyjść na teren mojej nieruchomości, bo smród powoduje odruch wymiotny. Obok mojego domu w Chełmie mieszkają jeszcze dwie rodziny. Co oni mają powiedzieć? Gdzie uciec od tego smrodu? Dlaczego nikt o nich nie zadba? Rokrocznie płacę podatek za działkę, za dom, ale w praktyce nie mogę z nich korzystać, bo się nie da… Inna sprawa to to, że ten rejon miasta jest zupełnie zaniedbany. Droga to dół na dole, oświetlenia nie ma, a stan drzew rosnących wzdłuż ulicy Bieławin też pozostawia wiele do życzenia. Może jak dojdzie do tragedii, ktoś się tym w końcu zainteresuje – denerwuje się nasza rozmówczyni.

Pani Kamila przyznaje, że próbowała sprzedać swoją nieruchomość, ale bliskie sąsiedztwo oczyszczalni ścieków skutecznie odstraszyło potencjalnych kupców. Jedynym rozwiązaniem jakie widzi jest odsprzedanie działki miastu. Zabiega o to już od jakiegoś czasu, ale spotyka się z odmową.

– W otrzymanych licznie odpowiedziach poinformowano mnie, że miasto nie jest zainteresowane odkupem, jak też, że obecne władze nie odpowiadają za decyzje poprzedników. W dodatku, zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania, moja działka jest przeznaczona w znacznej części pod zakład utylizacji i użytki zielone. Nie można na tym terenie podejmować żadnej inwestycji. Obecnie dom i pole, na które mój dziadek bardzo ciężko pracował są nic niewarte. Dlatego uważam, że to miasto powinno je ode mnie odkupić. Tym bardziej, że kiedyś się do tego zobowiązało. Jeśli nie ma funduszy, może w zamian zaoferować mi inną działkę. Nawet mniejszą – mówi kobieta.

Kilka tygodni temu pani Kamila napisała skargę do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. To z kolei przekazało sprawę do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowisko, który w lipcu br. wszczął w oczyszczalni kontrolę interwencyjną. Nie stwierdzono jednak żadnych nieprawidłowości.

„Nie stwierdzono występowania intensywnych zapachów z procesów przyjmowania i oczyszczania ścieków świadczących o zachodzeniu niepożądanych procesów takich jak zagniwanie czy fermentacja. Najsilniej odczuwalny zapach związany z eksploatacją oczyszczalni ścieków stwierdzono przy stacji zlewczej (przyjmowanie ścieków dowożonych samochodami asenizacyjnymi)” – czytamy w odpowiedzi na skargę.

Zapytany o tę sprawę Urząd Miasta przekazał nam, że w tym momencie ani miasto, ani spółka nie planują zakupu nieruchomości na tym obszarze, ze względu na brak realizowanych przedsięwzięć w tym miejscu.

– Niemniej, spółka prowadzi działania, których celem jest przeprowadzenie inwestycji niwelujących odór, który w przypadku funkcjonowania oczyszczalni jest nieodzowny – zapewnił na Gabinet Prezydenta. (w)