18. kolejka IV liga

Zabrakło koncentracji

ŚWIDNICZANKA ŚWIDNIK MAŁY – KŁOS GMINA CHEŁM 1:0 (1:0)

1:0 – Kopyciński (44).

KŁOS: Wojtiuk – Fornal, Flis, Poznański, Rutkowski (46 Filipczuk), Wójcicki (62 Jabłoński), K. Rak, Kamola (62 Leśniak), Krawiec (46 J. Rak), Siatka, Brzozowski.

To był zaległy mecz sprzed kilku tygodni, kiedy to zespół Kłosa musiał z rozgrzewki wsiąść do autokaru i wrócić do domu, bo okazało się, że zawodnik Tomasovii, z którą drużyna z gminy Chełm grała tydzień wcześniej, miał pozytywny wynik testu na koronawirusa.

Kłos stanął przed szansą zdobycia punktów z wyżej notowanym rywalem, w szeregach którego zabrakło kilku doświadczonych zawodników, m.in. Michała Zubera czy Damiana Rusieckiego. Trener gospodarzy Paweł Pranagal przyznał, że jego drużynę dotknęły problemy kadrowe. Na ten mecz miał do dyspozycji zaledwie 12 graczy. Mimo to, Świdniczanka prowadziła grę, miała optyczną przewagę, a Kłos skupił swoją uwagę na grze obronnej i swoją szansę upatrywał w szybkich kontratakach.

W 45 min. Świdniczanka wykonywała stały fragment gry, po którym przez nikogo niepilnowany Kopyciński zdobył gola. W przerwie trener Kłosa Zbigniew Wójcik miał pretensje do swoich zawodników o brak koncentracji w końcowych minutach pierwszej połowy i pozostawienie rywala bez opieki.

Początek drugiej połowy dla gości nie był udany. W 50 min. drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, ujrzał Michał Siatka. Szkoleniowiec Kłosa nie ukrywał swojej złości. Pierwszą kartkę Siatka zobaczył już w 1 min. za niepotrzebny faul, przy drugiej również mógł uniknąć przewinienia. Grając w dziesiątkę piłkarze z gminy Chełm próbowali jeszcze odmienić losy meczu, ale gospodarze grali bardzo uważnie w defensywie i nie pozwolili przeciwnikowi na stworzenie bramkowych sytuacji.(r)

Włodawianka goniła i dogoniła

WŁODAWIANKA WŁODAWA – POWIŚLAK KOŃSKOWOLA 2:2 (0:2)

0:1 – Pryliński (32), 0:2 – Milcz (36), 1:2 – Welman (62 wolny), 2:2 – Kawalec (83).

WŁODAWIANKA: Polak – Naumiuk, Borcon, Błaszczuk, Musz, Skrzypek (38 Nielipiuk), Czarnota, Książak (51 Kamiński), Welman, Pacek, Magdysh (75 Kawalec).

– Biorąc pod uwagę wynik po pierwszych 45 minutach meczu z końcowego rezultatu jesteśmy zadowoleni – powiedział po ostatnim gwizdku sędziego Mirosław Kosowski, trener Włodawianki.

Gospodarze do przerwy przegrywali z bardzo silnym Powiślakiem różnicą dwóch goli, choć równie dobrze mogli prowadzić. Przy stanie 0:0 stworzyli sobie kilka dogodnych okazji strzeleckich, ale ich nie wykorzystali. – Pierwszą bardzo dobrą sytuację miał Vladyslaw Magdysh, który z pięciu metrów strzelał głową, ale nie trafił do bramki. Później boiskowego cwaniactwa zabrakło 19-letniemu Mateuszowi Książakowi. Wbiegł z piłką w pole karne, został wzięty przez obrońców gości w kleszcze i za wszelką cenę starał się utrzymać równowagę. Gdyby upadł na murawę, a kontakt był, sędzia najpewniej wskazałby na jedenasty metr – opowiada trener Kosowski.

Tymczasem w 32 min. Jakub Pryliński dostał długie podanie na skrzydło i oddał strzał po ziemi, po którym piłka wpadła do włodawskiej bramki. Cztery minuty później Jarosław Milcz już prawie z linii końcowej dośrodkował piłkę, a ta w niecodziennych okolicznościach odbiła się od słupka bramki Włodawianki i wpadła do siatki. Jeszcze przed zejściem do szatni na przerwę gospodarze mogli zdobyć kontaktowego gola. Znakomitą okazję miał Książak. – Strzelał z 8 metrów, wystarczyło trafić w światło bramki i pewnie byłby gol. Mateuszowi zabrakło jednak precyzji. W przerwie powiedziałem chłopakom, że jest jeszcze dużo czasu, by odrobić straty. Trzeba tylko strzelić kontaktową bramkę – mówi trener Kosowski.

W 62 min. Włodawianka osiągnęła swój cel. Z rzutu wolnego piłkę do siatki posłał Maciej Welman. Gospodarze wyczuli swoją szansę i ruszyli do jeszcze bardziej śmiałych ataków. W 83 min. Kacper Kamiński dośrodkował futbolówkę w pole karne, a Jakub Kawalec uderzeniem głową zdobył wyrównującego gola. – Później jeszcze staraliśmy się poszukać swojej szansy na zwycięskiego gola w stałych fragmentach gry. Swoje bardzo dobre okazje miał też zespół gości. Dwukrotnie świetnymi interwencjami w drugiej połowie popisał się Daniel Polak, ratując naszą drużynę przed utratą bramek. Wynik, mimo starań obu zespołów, nie uległ ostatecznie zmianie. Z remisu jesteśmy zadowoleni, Powiślak jest wiceliderem tabeli, drużyną bardzo groźną, mającą wiele atutów przede wszystkim w ofensywie.

Dla Włodawianki był to ostatni mecz w rundzie jesiennej. Wszystko wskazuje na to, że zespół trener Kosowskiego zimę spędzi w pierwszej szóstce grupy pierwszej. Do rozegrania zostało kilka spotkań zaległych, ale mało prawdopodobne, by Lutnia i Górnik II, które rozegrają jeszcze po jednym meczu, przeskoczyły włodawską ekipę.(r)

Stracili zwycięstwo w doliczonym czasie

LUTNIA PISZCZAC – SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY 1:1 (0:1)

0:1 – Jasiński (7), 1:1 – Artymiuk (90+1 karny).

SPARTA: J. Kamiński – Huk, Paździor, Figura, Starok, Borówka, Barabasz (79 Karwowski), Jasiński (83 Kić), Kuśmierz, Pokrywka, Martyn (68 Kasperek).

Dla obu drużyn mecz miał olbrzymie znaczenie. Sparta w przypadku wygranej uzyskałaby awans w tabeli nawet na piąte miejsce. Podopieczni Bartosza Bodysa zwycięstwo mieli na wyciągnięcie ręki. Niestety, w doliczonym czasie, mimo że Lutnia grała w osłabieniu, stracili wyrównującego gola.

Początek meczu należał do gości. Sparta zastosowała wysoki pressing, przez co Lutnia miała problem z wyjściem z piłką z własnej połowy. – Szybko zdobyliśmy gola, bo już w 7 min., kiedy to odebraliśmy piłkę rywalowi na jego połowie. Akcję sfinalizował Przemysław Jasiński. Kilka minut później mogliśmy prowadzić 2:0. Damian Kuśmierz zagrywał do Jasińskiego, ale ten nie wykorzystał okazji. Myślę, że Damian sam powinien kończyć akcję strzałem, bo był w korzystniejszej sytuacji – opowiada trener Bodys.

Sparta w pierwszej połowie miała jeszcze jedną bardzo dobrą okazję do zdobycia gola, a konkretnie Jasiński. – Przemek rozegrał piłkę z klepki z Patrykiem Pokrywką, ale nie wykorzystał tej okazji. Lutnia natomiast trzykrotnie zagroziła naszej bramce po stałych fragmentach. Z gry nie stworzyła sobie żadnej okazji – podkreśla trener Bodys.

W drugiej połowie od 60 min. Sparta grała z przewagą jednego zawodnika, po tym, jak czerwoną kartkę ujrzał jeden z graczy gospodarzy. – I od tego momentu zaczęliśmy pracować tak, by tego spotkania nie wygrać. Wydawałoby się, że będzie nam łatwiej, że spokojnie utrzymamy się przy piłce, a tymczasem źle to wszystko wyglądało. Zabrakło dojrzałości w rozegraniu piłki, nie potrafiliśmy też dłużej pograć piłką – mówi trener Bodys, nie ukrywając przy tym swojej sportowej złości.

W doliczonym czasie gry Sparta straciła zwycięstwo. – W końcówce meczu mieliśmy poważne problemy z oddaleniem piłki od własnego pola karnego. Po złym wybiciu futbolówki przeciwnik wstrzelił ją w boczny sektor. Tam jeden z zawodników wygrał pojedynek jeden na jeden i w wyniku walki upadł na murawę. Nie chcę mówić, czy był faul, czy go nie było. Sędzia podyktował jedenastkę dla gospodarzy, z której padło wyrównanie. W dodatku jeszcze Starok zobaczył czerwoną kartkę za krytykowanie decyzji arbitra. Szkoda, bo mieliśmy trzy punkty na wyciągnięcie ręki. Gdybyśmy wygrali, zima na pewno byłaby spokojniejsza – dodaje szkoleniowiec Sparty. (r)

W 90 min. Victoria miała karnego…

KRYSZTAŁ WERBKOWICE – VICTORIA ŻMUDŹ 3:2 (1:1)

0:1 – Kashay (29), 1:1 – Denkiewicz (45), 1:2 – Bielecki (48), 2:2 – Mulawa (74), 3:2 – Rybka (90+2 karny).

VICTORIA: Zapał – Skowronek, Kazubski, Ścibior, Przychodzień, Persona, Kuczyński, K. Sawa, Bielecki, J. Sawa, Kashay.

Takiego scenariusza zakończenia tego spotkania nie wymyśliłby chyba nikt. W 90 min. przy stanie 2:2 Victoria miała rzut karny. Niestety, Robert Kazubski z jedenastu metrów posłał piłkę obok bramki. Dwie minuty później role odwróciły się. Sędzia podyktował jedenastkę dla Kryształu. Stanisław Rybka strzelił, ale Marcin Zapał odbił piłkę. Arbiter uznał, że bramkarz gospodarzy przed strzałem opuścił linię bramkową i kazał powtórzyć karnego. Tym razem Rybka już się nie pomylił.

– Gdybyśmy wykorzystali swoją szansę, myślę, że trzech punktów nie wypuścilibyśmy z rąk – uważa Piotr Moliński, trener Victorii. – A tak, wracamy do domu bez punktów. Towarzyszy nam sportowa złość, bo mogliśmy mieć trzy punkty więcej od Kryształu.

Victoria w Werbkowicach zaprezentowała się z dobrej strony. – Prowadziliśmy grę, Kryształ nastawił się na kontratak. W pierwszych 30 minutach obie drużyny stworzyły sobie po jednej bramkowej okazji. Z naszej strony Ezana Kashay będąc w dobrej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W końcu w 29 min. uśmiechnęło się do nas szczęście. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obrońca gospodarzy źle wybił piłkę. Ta spadła pod nogi Kashay`a, który z 13 m „pasówką” umieścił ją w siatce – opowiada trener Moliński.

Victoria przed przerwą dała sobie jednak strzelić wyrównującego gola. Kryształ wyszedł z bardzo ładną kontrą, Błażej Omański wyłożył futbolówkę Sebastianowi Denkiewiczowi, który z bliska dopełnił formalności.

Początek drugiej połowy należał do gości. – Ruszyliśmy na bramkę rywala i kilka razy zagroziliśmy jego bramce. Już w 48 min. Kamil Przychodzień zagrał wzdłuż bramki, a Szymon Bielecki dał nam po raz drugi prowadzenie w tym meczu. I muszę przyznać, że od momentu zdobycia drugiego gola zaczęliśmy słabiej grać. Mnożyły się straty piłki, a Kryształ w kontrataku był bardzo groźny. W 74 min. padło wyrównanie, a w 82 min. straciliśmy jednego zawodnika – relacjonuje trener Moliński.

Kazubski źle zagrał piłkę, przejęli ją gospodarze i jeden z graczy szybkim zagraniem uruchomił Rybkę. Przychodzień, chcąc zapobiec utracie gola, sfaulował wychodzącego na czystą pozycję rywala, za co ujrzał czerwoną kartkę. I przyszła sama końcówka meczu. Victoria przeprowadziła jeden z ostatnich ataków na bramkę miejscowych. Aleksander Flis minął obrońcę i został sfaulowany w polu karnym rywala. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Rzutu karnego nie wykorzystał Kazubski. Dwie minuty później Zapał spóźnił się z interwencją i przewrócił w polu karnym Rybkę. W tym przypadku arbiter również podyktował jedenastkę. Pierwszy strzał Rybki Zapał obronił, przy powtórce nie miał już szans. Po tym arbiter skończył mecz i trzy punkty zostały w Werbkowicach.

Victorii do rozegrania pozostały jeszcze dwa mecze. W niedzielę 29 listopada o 12.00 podopieczni Piotra Molińskiego u siebie zmierzą się z Huczwą Tyszowce.(r)

Stałe fragmenty gry zmorą Kłosa

KŁOS GMINA CHEŁM – GRYF GMINA ZAMOŚĆ 1:1 (0:0)

1:0 – Filipczuk (76), 1:1 – Tomaszewski (80).

KŁOS: Wojtiuk – Fornal, Poznański, Flis, Leśniak (57 Rutkowski), Wójcicki, K. Rak, Krawiec (57 Kowalski), J. Rak (67 Jabłoński), Filipczuk, Chmiel (46 Brzozowski).

Piłkarze Kłosa bardzo chcieli zrewanżować się przeciwnikowi za porażkę w pierwszym meczu, rozegranym w Szczebrzeszynie, 0:1. Niestety, w Rożdżałowie doszło do podziało punktów, a podopieczni Zbigniewa Wójcika stracili kolejnego w tym sezonie gola po stałym fragmencie gry.

– Wybiegliśmy na boisko bardzo zmotywowani, jednak źle weszliśmy w mecz. Doprowadziliśmy do tego, że rywal miał kilka stałych fragmentów gry w okolicach naszego pola karnego, wiedząc, jak dobrze egzekwuje je doświadczony, 41-letni już Przemysław Gałka – mówi Zbigniew Wójcik. – Po dwóch takich wrzutkach pod naszą bramką zrobiło się bardzo gorąco, na nasze szczęście rywal nie wykorzystał okazji. Niestety, stałe fragmenty w defensywie są naszą bolączką. Tak jest w niemal każdym meczu, od kiedy objąłem zespół. Z kolei w ofensywie trochę brakuje piłkarskiej jakości. Nasi młodzi zawodnicy mają potencjał, ale potrzebują czasu i doświadczenia, by w tej lidze brylować.

Gra Kłosa, jak mówi trener Wójcik, nabrała płynności po wejściu na boisko Kacpra Kowalskiego. – Ten zawodnik nieco uspokoił nasze poczynania i zaczęliśmy lepiej rozgrywać piłkę, przede wszystkim szybciej. Mimo wszystko za dużo piłek gramy do tyłu, przez co nie zdobywamy terenu. Jak jesteśmy na połowie przeciwnika, to zamiast zagrywać do przodu, szukać wolnych przestrzeni, dograć piłkę do napastnika, wymieniamy podania w poprzek, albo znów jest zagranie w kierunku naszych środkowych obrońców. Czytałem kiedyś wywiad z Markiem Papszunem, trenerem Rakowa Częstochowa, który stwierdził wprost, że gra w poprzek nie ma sensu, bo nie przynosi żadnej korzyści. I ja się pod tym w 95 procentach podpisuję! Sztuką jest utrzymać się z piłką na połowie przeciwnika, gdzie jest dużo zawodników, pograć w boczne sektory, albo rzucić piłkę na „dziewiątkę” – mówi Z. Wójcik.

Wejście na boisko Kowalskiego rozruszało grę gospodarzy i w 76 min. objęli oni prowadzenie. – Zabraliśmy rywalom piłkę w środkowej strefie boiska, przeprowadziliśmy szybką akcję, którą celnym strzałem sfinalizował Mateusz Filipczuk – opowiada trener Wójcik.

Wszystko wskazywało na to, że Kłos weźmie na przeciwniku rewanż za porażkę w pierwszym meczu i zgarnie upragnione trzy punkty. Niestety, w 80 min. gospodarzom przydarzył się błąd, jaki w tej rundzie popełnili już nieraz. – Rywale wykonywali stały fragment gry, odpuściliśmy krycie i jeden z zawodników Gryfa wykorzystał to, że był pozostawiony bez opieki, i strzelił wyrównującego gola. Z przebiegu meczu, myślę, wynik nie krzywdzi żadnej z drużyn – podkreśla szkoleniowiec Kłosa.

To było ostatnie spotkanie drużyny z gminy Chełm w tym roku. Kłos już wcześniej stracił szansę na miejsce w pierwszej szóstce przed podziałem grup na awansową i spadkową. Drużyna trenera Wójcika, choć do zakończenia pierwszego etapu sezonu pozostały jeszcze trzy kolejki, wiosną będzie broniła się przed spadkiem. – Musimy pozyskać trzech, może czterech zawodników, by wzmocnić kadrę. Na pewno poszukamy środkowego obrońcy i napastnika – dodaje Z. Wójcik. (r)

Remis Startu na wyjeździe

BIZON JELENIEC – START KRASNYSTAW 0:0

START: Skrzypa – Jaroszek, Saj, Lenard, Florek, Marcin Ciechan, A. Kowalski, D. Sołdecki, J. Sołdecki, Wójtowicz (75 Matycz), Miłosz Ciechan.

Obie drużyny potrzebują punktów jak ryba wody. Zarówno Start jak i Bizon Jeleniec zamykają ligową stawkę z dość dużą stratą do dziesiątych w tabeli Orląt Łuków.

Start do Łukowa, gdzie Bizon rozgrywa swoje mecze, pojechał w mocno okrojonym składzie. – Mam prawdziwy szpital w zespole, w dodatku za czerwoną kartkę pauzował Bartłomiej Dworucha. Żeby zmontować jedenastkę poprosiłem Marcina Ciechana, by pojechał z nami i zagrał. Marcin jest ciągle w treningu, więc wiedziałem, że da radę – mówi Marek Kwiecień, trener Startu.

46-letni Marcin Ciechan po raz pierwszy w tym sezonie zagrał w jednym meczu ze swoim synem 17-letnim Miłoszem, podstawowym graczem Startu. Ciechan – senior, ikona krasnostawskiego klubu, bez problemów wytrzymał trudy meczu.

Samo spotkanie obfitowało w walkę o każdy metr boiska. – Bizon lekko przeważał, ale wynikało to z naszego ustawienia od początku meczu. Postawiliśmy na uważną grę w defensywie i szybkie kontrataki – mówi trener Kwiecień. – Obie drużyny nie stworzyły sobie za wielu sytuacji strzeleckich.

Start miał jedną szansę do zdobycia gola. W 85 min. po rajdzie Kryspina Florka po skrzydle, dośrodkowaniu i zgraniu piłki, w doskonałej okazji znalazł się Miłosz Ciechan. – Uderzył z półwoleja, ale nie trafił w bramkę – opowiada Kwiecień. – Szkoda, bo można było w tej sytuacji pokusić się o gola. Zwycięstwo zapewne osłodziłoby nam ten niezbyt udany sezon.

Ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami. Start jesień zakończył na ostatnim miejscu. – Punkt to zawsze punkt, ważne, że nie doznaliśmy kolejnej porażki, że udało się przełamać złą passę. Nie poddajemy się, na wiosnę do rozegrania będzie 15 spotkań, a do zdobycia – 45 punktów. Chcemy wzmocnić zespół, zrobić trzy, może cztery transfery i walczyć do samego końca o utrzymanie się. Jeżeli będziemy grać dobrze, nie spadniemy. W końcówce sezonu mieliśmy bardzo duże problemy kadrowe. Tydzień temu z Włodawianką zagraliśmy bez czterech podstawowych zawodników, a trzech innych, którzy wybiegli na boisko, byli przeziębieni – dodaje szkoleniowiec Startu Krasnystaw.(r)

Znów zabrakło umiejętności…

UNIA BIAŁOPOLE – UNIA HRUBIESZÓW 1:4 (1:2)

1:0 – Sarzyński (14), 1:1 – Podgórski (17 karny), 1:2 – Podgórski (27), 1:3 – Pańko (58), 1:4 – Barszczewski (84).

UNIA B.: Kozłowski – M. Cor, Kociuba (75 Soroka), Ślusarz, K. Cor, Greguła (65 Poterucha), Zdybel (75 Leśnicki), Sarzyński (75 Fronc), Mateusz Antoniak (65 Ostrowski), Mazur, Lewkowicz.

Początek spotkania nie zapowiadał porażki gospodarzy. W 14 min. na listę strzelców wpisał się Szymon Sarzyński i zespół z Białopola prowadził 1:0. – To był dobry fragment w naszym wykonaniu, ale niestety, kilka minut później popełniliśmy fatalny błąd w defensywie. Jeden z naszych obrońców sfaulował zupełnie niepotrzebnie w narożniku pola karnego, przy linii końcowej boiska, zawodnika gości i sędzia podyktował jedenastkę, z której padła wyrównująca bramka. Takich błędów w tej lidze nie wolno popełniać – mówi Tomasz Hawryluk, trener Unii Białopole.

Z każdy minutą rosła przewaga gości. – Rywale byli lepsi, mieli więcej od nas piłkarskiej jakości, a my traciliśmy bramki po bardzo prostych błędach. Mieliśmy też swoje sytuacje, ale brakowało skuteczności. Dwie okazje zaprzepaścił Dawid Lewkowicz. Jeszcze w 78 min. Jakub Fronc z 5 m uderzył głową i gdyby piłka wpadła do siatki, złapalibyśmy kontakt z przeciwnikiem. Różnie mógłby ten mecz się potoczyć. Gol jednak w tej sytuacji nie padł, a w końcowych minutach Unia Hrubieszów podwyższyła jeszcze wynik i już całkowicie odebrała nam ochotę do gry. Mamy problemy kadrowe. Kilku czołowych zawodników wypadło nam z powodu spraw prywatnych, ktoś znów zachorował, a Wojciech Bureć w ubiegłym tygodniu miał wypadek samochodowy. Są juniorzy, którzy dostają szansę grania, ale przed nimi jeszcze mnóstwo nauki. Przede wszystkim w tej lidze trzeba mieć odpowiednie przygotowanie fizyczne i motoryczne. Bez tego za dużo się nie ugra – uważa Tomasz Hawryluk.

Przed Unią Białopole jeszcze jeden mecz zaległy. W najbliższą środę 25 listopada o 13.00 zespół trenera Hawryluka zagra u siebie z Gryfem Gmina Zamość. (r)

IV LIGA

GRUPA I – PÓŁNOC

Wyniki 19. kolejki: WŁODAWIANKA WŁODAWA – POWIŚLAK KOŃSKOWOLA 2:2, LUTNIA PISZCZAC – SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY 1:1, BIZON JELENIEC – START KRASNYSTAW 0:0, LUBLINIANKA LUBLIN – OPOLANIN OPOLE LUBELSKIE 3:0, POM ISKRA PIOTROWICE – ORLĘTA ŁUKÓW 0:1, mecz HURAGAN MIĘDZYRZEC PODLASKI – GÓRNIK II ŁĘCZNA przełożony na środę 25 bm.

Tabela
1. Huragan Międzyrzec Podlaski 18 41 13-2-3 44-15
2. Powiślak Końskowola 19 36 11-3-5 42-25
3. Lublinianka Lublin 19 32 10-2-7 34-22
4. POM Iskra Piotrowice 19 30 10-0-9 32-25
5. WŁODAWIANKA WŁODAWA 19 28 8-4-7 37-27
6. Opolanin Opole Lubelskie 19 27 7-6-6 32-33
7. SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY 19 27 7-6-6 17-31
8. Lutnia Piszczac 18 24 6-6-6 23-27
9. Górnik II Łęczna 17 23 7-2-8 21-20
10. Orlęta Łuków 19 22 6-4-9 28-43
11. Bizon Jeleniec 19 12 2-6-11 18-42
12. START KRASNYSTAW 19 11 2-5-12 15-33

GRUPA II – POŁUDNIE

Wyniki 19. kolejki: KRYSZTAŁ WERBKOWICE – VICTORIA ŻMUDŹ 3:2, KŁOS GMINA CHEŁM – GRYF GMINA ZAMOŚĆ 1:1, UNIA BIAŁOPOLE – UNIA HRUBIESZÓW 1:4, GROM RÓŻANIEC – ŚWIDNICZANKA ŚWIDNIK MAŁY 1:2, HUCZWA TYSZOWCE – GRANIT BYCHAWA 2:1, ŁADA BIŁGORAJ – TOMASOVIA TOMASZÓW LUBELSKI 0:2. Zaległe mecze: ŚWIDNICZANKA – KŁOS 1:0, TOMASOVIA – GRANIT 5:0.

Tabela
1. Tomasovia Tomaszów Lubelski 17 49 16-1-0 63-5
2. Kryształ Werbkowice 19 34 10-4-5 30-20
3. Świdniczanka Świdnik Mały 17 33 10-3-4 40-18
4. VICTORIA ŻMUDŹ 17 31 9-4-4 22-13
5. Grom Różaniec 19 30 9-3-7 32-19
6. Huczwa Tyszowce 17 29 9-2-6 34-24
7. Granit Bychawa 17 25 7-4-6 26-22
8. Gryf Gmina Zamość 17 21 6-3-8 16-31
9. Unia Hrubieszów 17 20 5-5-7 18-28
10. KŁOS GMINA CHEŁM 19 18 5-3-11 16-29
11. Łada Biłgoraj 16 6 2-0-14 7-58
12. UNIA BIAŁOPOLE 18 3 1-0-17 19-56

News will be here