Napad, wypadek, śmierć

(Środa, 27 lutego) Około południa mężczyzna wyjeżdżał ze swojego komisu samochodowego przy ul. Podgórze w Chełmie. Zamiast jednak skręcić kierownicą seata, pojechał prosto. Auto przecięło jezdnię i zatrzymało się po drugiej stronie ulicy, w zaroślach przed prywatną posesją.


Gdy bliscy mężczyzny zobaczyli, co się stało, przerażeni przebiegli przez ulicę do samochodu. Jeden z nich próbował reanimować nieprzytomnego 41-latka, inny dzwonił po karetkę. Niestety, choć zaraz na miejscu było już pogotowie, a medycy zrobili wszystko, co tylko mogli, nie udało się uratować mężczyzny. Najprawdopodobniej doszło do zawału lub udaru. 41-latek zmarł na miejscu.

– Decyzją obecnego na miejscu prokuratora ciało zostało zabezpieczone w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Teraz policjanci pod nadzorem prokuratury wyjaśniają okoliczności tego nieszczęśliwego wypadku – informuje podkom. Ewa Czyż, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.

Śmierć 41-letniego mężczyzny to dramat dla rodziny – tym głębszy, że nie jest to pierwsze nieszczęście, jakie spadło na tę rodzinę. W ubiegłym tygodniu informowaliśmy, że Prokuratura Rejonowa w Chełmie przesłała do sądu akt oskarżenia w sprawie wypadku w Chełmskim Parku Wodnym. Zarzuty usłyszał były już prezes miejskiej spółki oraz trzech inspektorów nadzoru z branży elektrycznej. Jedną z pracownic aquaparku, która poparzyła oczy przez zamontowane niezgodnie z projektem lampy UV, była właśnie żona zmarłego 41-latka. Lekarz zdiagnozował u kobiety stan po ciężkim oparzeniu fotoelektrycznym obu oczu.

41-latek, który dostał zawału na drodze, był wcześniej trzecią ofiarą brutalnego napadu ze strony młodych Ukraińców. Rok temu, w czerwcu, grupa bandytów z obwodu wołyńskiego wpadła do domu rodziny, wybijając szybę w drzwiach tarasowych i obezwładniając śpiącego z 9-letnim synem właściciela. Związali chłopca i nałożyli mu worek na głowę. Jego ojca skrępowali, zawlekli do łazienki, bili, podtapiali i przypalali mężczyźnie wrażliwe miejsca lokówką do włosów.

Grozili, że obetną dziecku palce, jeśli jego ojciec nie wskaże, gdzie ukrywa pieniądze. Ukradli prawie 60 tysięcy złotych. Był to trzeci i zarazem najbardziej brutalny napad Ukraińców na chełmian. Szczęściem w całej tej tragedii był fakt, że tym razem doświadczony bandyta zatrudnił do roboty młodych i mniej doświadczonych przestępców. Na miejscu zostawili więc ślady, dzięki którym policji udało się ich namierzyć. Bandyci z obwodu wołyńskiego (w wieku 17, 18, 20 i 35 lat) usłyszeli zarzuty rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Kilkakrotnie, na wniosek prokuratury, sąd przedłużał im areszt tymczasowy.

To dlatego, że wciąż opinie biegłych są niekompletne, przez co śledztwo trwa. Jednak kilka tygodni temu, po zażaleniu obrońcy jednego z bandziorów, sąd zdecydował się uchylić areszt podejrzanemu o brutalny napad na chełmską rodzinę. Na dodatek nie zastosował wobec niego żadnego środka zapobiegawczego. Chłopak, któremu zarzuca się torturowanie ojca i grożenie dziecku, wrócił sobie spokojnie na Ukrainę. Jakie jest prawdopodobieństwo, że odbierze list z polskiego sądu i stawi się terminowo, by zasiąść na ławie oskarżonych? (pc)

 

News will be here