Gdzie mój dom?

Nie miał łatwego życia, ale teraz zwierzak został całkiem sam. Siedzi na zgliszczach spalonego domu i wiernie czeka na swojego pana. Tyle że ten już nie wróci… Kto przygarnie czworonożną sierotę?

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tragedii, jaka rozegrała się w Sielcu (gm. Leśniowice). Nocą, w domu samotnego 65-latka wybuchł pożar. Ostatnimi siłami, cały poparzony, mężczyzna zdołał wyczołgać się na zewnątrz. Załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportowała go do szpitala. Niestety, obrażenia okazały się zbyt poważne (65-latek miał poparzoną większość ciała, m.in. plecy, głowę, twarz, szyję, pośladki, nogi). Zmarł na szpitalnym łóżku.
Z domu 65-latka pozostały jedynie zgliszcza. Sterta spalonego, rozrzuconego drewna. Właściciel, który najprawdopodobniej sam, przez nieuwagę, wzniecił ogień, nie miał rodziny, ale nie był do końca sam. Miał psa, który – cudem – uratował się z pożaru. Choć może za życia jego pan nie był wymarzonym opiekunem i nie stronił od alkoholu, pies był mu oddany, nie odstępował go na krok i nawet teraz, po śmierci mężczyzny, wiernie czuwa na posesji, pilnując zgliszczy.
Sąsiedzi doglądają sieroty, podrzucają mu karmę. Biedna psina nie ma gdzie się podziać – pełnym nadziei spojrzeniem przygląda się każdemu przejeżdżającemu samochodowi. Na noc chowa się w pozostałościach starej komórki swego pana. Niegdyś wesoły i przyjazny ludziom psiak, dziś jest smutny i zrezygnowany. Nie jest agresywny, nie ma też wielu wymagań. Szuka jedynie nowego domu i ludzkiego przyjaciela, który pozwoli mu wyleczyć się z traumy. Czy znajdzie się odpowiedzialny człowiek, który nie pozwoli na to, by zwierzak dalej cierpiał? Czy znajdzie się ktoś, kto zaoferuje mu własny kąt? Wszystkich zainteresowanych pomocą prosimy o kontakt z redakcją Nowego Tygodnia (tel. 82 565 44 44). (pc)

News will be here