Dojenie mieszkańców

To jest zwykłe dojenie mieszkańców przez MPGK – grzmiał radny Mariusz Czuj. – To spotkanie wygląda jak konferencja Glapińskiego – dodawał Andrzej Sadlak. – Jak żyć przy cenie wody 200 zł na metr – wtórowali inni podczas spotkania w SP nr 3 zorganizowanego przez burmistrza Włodawy w sprawie drastycznej podwyżki ceny ciepła.

Włodawa od kilku tygodni wrze, a to za sprawą gigantycznych podwyżek czynszów i cen wody, szczególnie ciepłej, dostarczanej przez Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej.

Najpierw, tydzień wcześniej, włodawianie spotkali się sami w sali Sezam w WDK-u. Ponad setka mieszkańców nie mogła pomieścić się w sali, ale spotkanie to nie spełniło oczekiwań wielu.

– To spotkanie to była farsa. (…) Na konsultacjach nie pojawiły się osoby odpowiedzialne za zaistniałą sytuację. Nikt z Zarządu MPGK, radnych miejskich ani burmistrza nie pofatygował się, żeby z nami porozmawiać, a to przecież ich decyzje oraz zaniedbania doprowadziły do podwyżek ciepła we Włodawie. Na spotkaniu padały jedynie ogólnikowe, niezobowiązujące stwierdzenia oraz pozorne działania, które nie wnosiły praktycznie żadnej merytorycznej wartości prowadzącej w efekcie do realnego obniżenia cen.

Po wszystkim nie można było oprzeć się wrażeniu, że nie była to „oddolna” inicjatywa (jak była reklamowana na facebooku), a dość nieudolnie zaplanowana próba ocieplenia wizerunku miejskiej administracji oraz łagodzenia złych nastrojów wśród mieszkańców Włodawy, niestety poprzez wykorzystanie tego że większość z nas nie porusza się płynnie w przepisach – komentował to pan Edward, jeden z uczestników spotkania.

Dlatego teraz dwugodzinne spotkanie zorganizował burmistrz. Do sali „Trójki” przyszło ok. 200 osób, w większości seniorzy – emeryci i renciści. Wiesław Muszyński, rozpoczynając spotkanie, za wzrost cen ciepła obwinił przede wszystkim wojnę na Ukrainie, inflację oraz wzrost cen węgla o kilkaset procent.

Jego zdaniem instalacja nowych kotłów w MPGK jeszcze w tym roku pozwoli obniżyć ceny ciepła – koszt ciepłej wody powinien oscylować wokół 40 zł/m sześc., jednak do tego muszą powstać wymiennikownie, aby były wysokie parametry. W podobnym tonie wypowiadał się prezes spółki Hubert Ratkiewicz, który jako „winowajcę” przedstawiał gwałtowny wzrost cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Obecnie jedna cena uprawnienia do emisji CO2 zbliża się do 80 euro za tonę. Dwa lata temu było to około 4-krotnie mniej.

Prezes mówił także o horrendalnych wzrostach ceny węgla sięgających nawet 500%. Jako antidotum na niebotyczny wzrost cen ciepła i podgrzania wody podawał przejście na wysokie parametry. Jego zdaniem tylko budowa nowych wymiennikowni spowoduje znaczącą obniżkę cen ciepła. W dyskusji poruszono temat, że koszt takiej wymiennikowni to ok. 13 tys. zł i – co ważne – koszt zakupu i instalacji ponosi właściciel domku jednorodzinnego lub zarządca bloku.

Mieszkańcy mieli także pytania do prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej – Mariana Ścisłowskiego. Przede wszystkim mieli uwagi do tzw. podwójnych opłat za wodę. Prezes wytłumaczył, że jest jedna opłata stała w wysokości 17 zł, jakby za samą gotowość dostarczania wody i c.o., zaś kwota zaliczkowa na pobraną wodę wg licznika i stała za metr2 czynszu to inna rzecz. Prezes po raz kolejny przypomniał, że ani grosz za ciepło i wodę nie trafia do SM, wszystko idzie z powrotem na konto do MPGK.

Wśród obecnych poruszenie wywołała wypowiedź mieszkańca przy ul. Lipowej, który za ciepłą wodę dostarczaną przez miejską spółkę płaci 202 zł za metr sześcienny! – Czy to jest woda święcona z Lourdes lub Lichenia, że taka cenna? – zapytał ktoś z sali. Tę koszmarną cenę potwierdził prezes MPGK, który tłumaczył ją tym, że to daleko od bazy i koszty przesyłu są takie, że straty ciepła są bardzo duże, bo odbiorców jest tam mało.

Optymizmem powiało jedynie wówczas, gdy prezes MPGK powiedział, że dzień wcześniej prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która zakłada, że maksymalna cena za dostawę ciepła wyniesie nie więcej niż 140 proc. ceny dostawy ciepła z 30 września 2022 r. Mówiąc wprost: rachunki będą mogły być wyższe maksymalnie o 40 proc. w porównaniu do tych z końcówki września ubiegłego roku. Ta ochrona ma obowiązywać do końca br. Prezes dodał jednak, że przepisy tej ustawy wejdą w życie wtedy, gdy pozwoli na to Urząd Regulacji Energetyki.

Mieszkańcy mieli także dużo uwag do strat ciepła na przesyle. Ich zdaniem zbyt mało jest rur preizolowanych, przez co mieszkańcy więcej płacą. Przyznał to także prezes MPGK. Stwierdził także, że obniżka cen będzie możliwa po wymianie kotłów w spółce. – Najpierw będą to dwa kotły wymienione jeszcze w tym roku. To pozwoli uciec od opłat za emisję CO2, które kosztują nas rocznie nawet 10 mln zł – dodał burmistrz.

Zebrani pytali także, jakim to sposobem mieszkańcy Chełma, Zamościa czy Lublina płacą mniej za wodę i czynsz. – Są tu niemal sami emeryci, ludzie biedni, którzy muszą się liczyć z każdym groszem. A jednocześnie płacimy dużo więcej niż nasze dzieci w dużych miastach. To jest chore – żaliła się jedna z seniorek.

W odpowiedzi usłyszała, że w tych miastach są inne, nowoczesne ciepłownie, które mogą sobie pozwolić na niższe opłaty.

Na koniec głos zabrał A. Sadlak, przewodniczący rady nadzorczej SM. – To dzisiejsze spotkanie wygląda jak konferencja Glapińskiego – wszystko jest dobrze, będzie jeszcze lepiej w niedalekiej przyszłości, a najgorsze mamy za sobą – stwierdził.

Natomiast radny M. Czuj zaapelował do burmistrza i władz MPGK, by w przyszłości to one wychodziły z inicjatywą do ludzi, a nie jak teraz – mieszkańcy ich niejako wywoływali do tablicy. – Obecnie głównym dochodem MPGK jest drenaż kieszeni mieszkańców. Od pięciu lat słyszymy o tych kotłach, ale jak ich nie było, tak nie ma. Jak udało się miastu z czworobokiem, tak może niech się uda pozyskać pieniądze na modernizację sieci ciepłowniczej, aby były niższe opłaty.

Włodawianie opuszczali salę gimnastyczną „Trójki” w ponurych nastrojach – jak niewiele wiedzieli, tak dalej mało wiedzą. (pk)

News will be here